wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział III: Closed Freedom


Hej wszystkim! :D
Dzisiaj też notka na początku :)
Od dzisiaj rozdziały będą pojawiać się co tydzień, postaram się, żeby tak było.
Jeśli tak nie będzie to na pewno rozdział pojawi się w weekend :D
Wiecie, szkoła się zbliża wielkimi krokami, a z nią sprawdziany itp.itd.
Ugh -.-
No nic, zapraszam na rozdział numer 3!
PS: Przepraszam za brak akapitów poprawię je w najbliższym czasie, bo coś mi się spieprzyło -.-



Rozdział III: Closed Freedom

  W końcu nadeszła ta nieszczęsna godzina siódma piętnaście. Razem z Alexy’m i Lysandrem czekaliśmy na Nataniela.

- No dawaj! Pokaż jeszcze raz te ciuszki!- niebieskowłosy pociągnął mojego przyjaciela za płaszcz.

 - Nie! Spierdalaj!- Zdenerwował się Lys i zapiął wszystkie guziki wiktoriańskiego wdzianka.

- Ale wyglądasz super! No pokaż!
 
- Wal się, człowieku!

Zaśmiałem się, poprawiając kołnierz skórzanej kurtki. W nowych ciuchach czułem się nadzwyczaj dobrze.

Nagle zobaczyłem Nataniela, idącego w naszą stronę. Brązowe spodnie prasowane w kancik pasowały idealnie do czarnych butów, które błyszczały od nadmiaru pasty. Na głowie miał szarą, wełnianą czapeczkę.

 - Siema - podałem mu rękę- Rozbieraj się, chcę zobaczyć jak ty wyglądasz.

 - Co? Fajnie ci w tych włosach - chłopak spojrzał na mnie zamglonym spojrzeniem.

 - Ściągaj kurtkę! Popatrzymy w co ty się ubrałeś!

 Blondyn powoli i z ociąganiem rozpiął zamek.

Usiadłem na pobliskiej ławeczce krztusząc się ze śmiechu.Do oczu napłynęły mi łzy, a na policzki wystąpiły czerwone plamy.


Chłopak wyglądał komicznie.

Ubrany był w białą koszulę, zapiętą pod samą szyję. Była śnieżnobiała, czyściutka jak łza. Do niej założył dopasowany błękitny krawat, który teraz zwisał poluźniony. Z kieszonki sterczały dwa długopisy.

- I bomba! – Alexy klepnął chłopaka w bark- Panowie, oto Nataniel Docum*!

- Co masz napisane w teczce?- Lys z trudem hamował śmiech.

- Miły, pomocny, uczynny, lizus, pupilek, synalek mamusi. - warknął blondyn- Kurwa, gorzej być chyba nie mogło…

- O niee! Jest zajebiście!- zaśmiałem się znowu, reszta chłopaków tylko mi zawtórowała.

 - Przestańcie się śmiać! Trochę powagi. - Nate uderzył mnie w ramię- Mam nadzieję, że wykuliście swoje teczki na pamięć?

 - Mhm... - wymruczeliśmy niemrawo.

 - Pamiętajcie, macie idealnie grać swoje role. Nie wchodzić w żadne związki ani interakcje z uczniami. Najlepiej nie zapraszajcie też nikogo do domu.

 - Przestań ględzić- parsknął Lys – Dobrze wiemy, co mamy robić.

 W tym samym momencie zadzwonił dzwonek na pierwszą lekcję.

 - Gdzie jest ta dziewczyna?!- Nataniel spojrzał na ekran komórki – Już powinna tu być…

- Dzień dobry, nazywam się Melania Sheepard. Panowie Kastiel, Nataniel i Lysander jak mniemam?- przed nami stanęła brązowowłosa dziewczyna o dużych niebieskich oczach. Ubrana była w białą spódniczkę, odsłaniającą grube nogi i niebieską bluzkę, która pokazywała totalny brak biustu. Aż się skrzywiłem.

 - Cześć Mela!- Alexy podniósł rękę, żeby przybić jej piątkę, ale ona tylko pokręciła przecząco głową i odwróciła się do nas:

- Zapraszam do pokoju gospodarzy, mamy parę spraw do omówienia. W trójkę ruszyliśmy za nią. Niebieskowłosy ulotnił się na biologię.

- Fajną ma dupkę. - Nataniel szturchnął mnie łokciem.
 
- Tsa, na pewno. - Lysander uśmiechnął się ironicznie.

- Płaska jest. - wzruszyłem ramionami.

Po chwili zatrzymaliśmy się pod błękitnymi drzwiami. Na taśmę klejącą była tam przyklejona kartka z krzywym napisem ‘ Pokój gospodarzy ‘ Dziewczyna otworzyła drzwi kluczem i wskazała nam granatowe krzesła, stojące przy biurku.

Pokoik nie był zbyt duży. Mieściły się tu tylko te krzesła, biurko i ogromna szafa, po brzegi zapełniona papierami. Na ścianie obok wisiał ogromny plan lekcji.

 - Dobrze. Oto wasze formularze. Wszystko już tutaj mam, wypełnijcie je tylko, a ja zrobię wam identyfikatory.

Szybko wypełniłem kartkę papieru i oddałem ją Melanii. Ona zebrała resztę. Otworzyła szafę, gdzie stał komputer i ksero. Wcisnęła kilka guzików i po chwili miałem już w ręku identyfikator. Kartkę papieru w foli z moim zdjęciem, imieniem i nazwiskiem.

- Za brak identyfikatora otrzymuje się uwagi po -3 punkty, dlatego codziennie musicie je mieć przy sobie. Najwygodniej zawiesić je na szyi. – pociągnęła za różową smycz – To wszystko, możecie iść na lekcję. Klasa 2B ma teraz biologię w Sali A, z panią Shipper. Traficie sami?

 - Tsa. Dzięki. Cześć. - warknąłem, próbując wcielić się w swoją nową rolę.

- Dziękujemy. - Lysander podszedł do dziewczyny i pocałował ją w rękę, na co tamta się zarumieniła. Myślałem, że wybuchnę śmiechem, widząc jak się krzywi.

 - Yyy… Tak dziękujemy Melanio. Do zobaczenia- Nate uśmiechnął się sztucznie i pomachał jej dłonią. Wyszliśmy na korytarz.

- O kurwa, hahaha – padłem na podłogę i zacząłem się śmiać- Cmok w rękę, ach Lysiu to takie gentelmańskie! Czemu ze mną się tak nie witasz?
 
- Zamknij ryj. - warknął białowłosy i przetarł sobie usta wierzchem dłoni – To było ochydne. Takie tłuste ręce! Fuuj!

Nataniel zaczął się śmiać razem ze mną. Usiadł obok mnie i śmialiśmy się jak głupki.

- To nie jest śmieszne. - Lys kopnął mnie w kolano – Wstawajcie idziemy na biologię.

- Serio? Musimy?- wepchnąłem identyfikator do kieszeni. Nataniel swój zawiesił na szyi, a Lysander schował w torbie.

 - Tak. Musimy zrobić wrażenie w miarę grzecznych uczniów, którzy na pewno nie mają nic za uszami. - westchnął blondyn i podał mi rękę.

 - Mhm… - Lysander potrząsnął głową.
 
- No przynajmniej udawajcie! Jak Armina wypuszczę to walimy szkołę i wracamy do normy, okay?- Nataniel spojrzał na nas.

- Okay. – powiedzieliśmy jednocześnie.

- A teraz chodźmy na tę pieprzoną biologię- warknąłem i ruszyliśmy w stronę Sali B.
Zapukałem i kiedy usłyszałem głośne ‘ Proszę ‘, pchnąłem drzwi ramieniem i wszedłem do klasy.

 - Dobry. Kastiel Ross*, Nataniel Docum*, Lysander Song*. - kiwnąłem głową na chłopaków – To my jesteśmy nowymi uczniami. - warknąłem w stronę osłupiałej nauczycielki i ruszyłem w stronę ławki Alexy’ego.

Oklapłem ciężko na siedzenie.

 Biologica patrzyła na nas jakbyśmy co najmniej przybyli z Marsa. Resztę lekcji spędziłem oceniając ludzi z klasy. Wszyscy wyglądali nader dziwacznie. Przynajmniej połowa miała kolorowe włosy. Ubrania mocno ekstrawaganckie, pewnie dzieciaki jakichś bogaczy.
Patrzyli się na nas. Miałem wrażenie, że najbardziej na mnie. Wszystkie dziewczyny wpatrywały się w nas jak w obrazki. Kiedy tylko zrobiłem jakiś drobniejszy gest nachylały się do siebie i szeptały zawzięcie. Matko boska.
***

 - Tato… T-Tato, p-przestań!- jęczał czarnowłosy chłopak, który z bólu kręcił się na łóżku.

- Nie. Będziesz. Się. Tak. Do. Mnie. Zwracać!!!- ryknął mężczyzna stojący nad jego łóżkiem. W rękach trzymał kabel i raz po raz uderzał w nagie ciało chłopaka.

- A-Ale… Przestań!- zawył Kastiel.

- Nie! Taki wstyd przy znajomych! Kolejna jedynka! Córka Vernica nigdy nie dostała takiej oceny!- kolejne uderzenie.

Szloch.

Zgrzytanie zębów.

Wstrząs.

Kastiel spadł na podłogę. Ostatkiem sił wciągnął się pod łóżko.

- Wychodź smarkaczu! Jeszcze nie skończyliśmy!- jego ojciec kopnął w łóżko. Chłopak nie poruszył się. Skulił się tylko. Zacisnął powieki.

- Przyjdę tu jutro!- warknął mężczyzna, ponownie kopiąc w nogę łóżka. Wyszedł głośno trzaskając drzwiami.

- Kurwa. - Kastiel jęknął.

Wyczołgał się spod łóżka i położył na dywanie.

Z trudem uniósł prawą rękę i pogłaskał się po czerwonej prędze na ramieniu. Syknął. Nie mógł się praktycznie ruszyć. Bolało go całe ciało, czuł, że z górnej wargi cieknie mu krew. Zacisnął oczy. Po chwili otworzył je i spojrzał na biały sufit.
- Kastiel? Kastiel, jesteś tam?

***

- Kastiel? Kastiel, jesteś tam?- poczułem jak ktoś mnie trąca w prawe ramię. Otrząsnąłem się z niemiłych wspomnień. Przede mną stał Lysander. - Już po dzwonku. Spadamy na angielski.

Skinąłem głową i wyszedłem za nim na przerwę.

*Nataniel Docum, Kastiel Ross, Lysander Song - chłopcy przyjęli nowe osobowości, a z tym nowe nazwiska, dlatego nie są one takie jak w zakładce bohaterowie :3 Ross, Docum i Song to nazwiska ludzi z ich teczek, a Freeman, Shadow i Writer to ich prawdziwe nazwiska, tych gangsterów :3


niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział II: We're coming Słodki Amoris

Dobry wieczór :3
Dzisiaj notka na samym początku :)
Pragnę, najmocniej podziękować Marcie, która pomaga mi prowadzić tego bloga ♥ Pomaga mi ona go rozreklamować, zajmuje się całą oprawą graficzną i wybrała połowę piosenek z playlisty :)
♥ DZIĘKUJĘ CI! ♥
I dziękuję także osobie, która pierwsza skomentowała to opowiadanie. Owacje dla Pauliny! :D
Właśnie Wam, dedykuję rozdział numer dwa :D
Bez przedłużania:
ZAPRASZAM NA ROZDZIAŁ!

Rozdział II: We're coming Słodki Amoris

- Czy ciebie coś boli?! Dobrze się czujesz?!- ryknął Lysander, uderzając pięścią o blat stołu.
- Czuję się wyśmienicie! Ale ty już chyba nie?!- Nataniel przechylił się przez stół do białowłosego. Mierzyli się ostrymi spojrzeniami.
- Dobra chłopaki, spokój – Alexy wstał. Różowe tęczówki błyszczały, skierowane na Lysa i Nate’a. Błękitne włosy unosiły się mierowo. Był bardzo spokojny i opanowany. Aż dziwne, że jest taki ogarnięty.
Lysander opadł ciężko na krzesło, nie spuszczając wzroku z Nataniela. Blondyn zajął miejsce na parapecie, mrużąc oczy.
- Nate, możesz powtórzyć? Nie za bardzo zrozumiałem- oparłem się o ścianę, wkładając do ust papierosa.
- Zapisujemy się do pobliskiego liceum.
Wytrzeszczyłem na niego oczy. Co do…?
- Zapisujemy się do Słodkiego Amorisa. Mam już sfałszowane wykazy ocen, z naszego ‘ niby ‘ poprzedniego liceum w Nowym Yorku. Diametralnie zmieniamy wygląd, nie możemy dać się poznać, a nie zamierzam wyjeżdżać z miasta. Alexy przygotował wam już nowe osobowości- niebieskowłosy wstał i zaczął rozdawać nam tekturowe teczki – Diametralnie się zmieniamy nikt nie może nas poznać…
Mam się przefarbować na czerwono?!- podniosłem wzrok na Lexy’ego- Że jak?!
- Tak- Alexy uśmiechnął się sztucznie – Będzie ci pasować, nie martw się.
- A ja mam się ubierać w stylu wiktoriańskim… Mhm, już to widzę- Lysander wertował kartki, podnosząc brwi do góry.
- Wielka zmiana, tak?- Nataniel rozłożył ręce w geście bezradności – Nie możesz chodzić cały czas w dresach. Poza tym Leo ma sklep z takimi ciuchami, na pewno ci coś odpali.
- Hurra- warknął Lysander, dalej przeglądając swoją teczkę.
- Będziemy chodzić razem z Alexy’m do klasy. 2B o profilu językowym. Rozszerzony jest angielski.
- Kiedy zaczynamy?- zapaliłem kolejnego papierosa.
- Już od poniedziałku. Wszystko pozałatwiane.
- Jak zrobiłeś to tak szybko?- Lys patrzył na Nataniela z podziwem.
- Mam znajomości, luzik. Poniedziałek, o siódmej trzydzieści pod Słodkim Amorisem. Będziemy musieli załatwiać jakieś sprawy, dodatkowe papiery, kluby, takie tam. Mamy się zgłosić do Melanii Sheepard.
Wykrzywiłem się w geście niezadowolenia. Okresu z liceum nie wspominam jakoś super.
- To do jutra- Nataniel skinął głową i wyszedł. Alexy szybko się pożegnał, wyszli razem z Lysandrem. Zostałem sam.
Usiadłem na krześle, opierając nogi o parapet i otworzyłem teczkę na pierwszej stronie.

Imię i Nazwisko:
Kastiel Ross
Wiek:
17
Wygląd:
Rubinowe włosy, brązowe oczy
Styl:
Buntowniczy
Zachowanie, cechy:
Gburowaty, arogancki, wredny, złośliwy, kocha psy, swoją gitarę, niezły uczeń
Statut związku:
Singiel

Dalej już sobie odpuściłem. Nie było aż tak źle, jak się spodziewałem. Tylko dali mi przecudowny charakter i jeszcze cudowniejszy kolor włosów.
Westchnąłem ciężko, podnosząc się z krzesła. Wyszedłem z fabryki i skierowałem swoje kroki do najbliższego fryzjera.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?- doskoczył do mnie starszy mężczyzna.
- Ja chciałbym… pofarbować włosy.
- Na jaki kolor?
- …rubinowy…
Facet spojrzał na mnie zdziwiony, ale nic nie powiedział. Ruchem ręki zaprosił mnie na fotel.
Po jakichś dwóch godzinach, trzymałem w ręku lusterko, podziwiając w nim moje ognisto czerwone kudły.
- Podoba się panu?
- Tak, dziękuję. Ile jestem panu winien?
Zapłaciłem i wyszedłem. Przeczesałem je dłonią. Cholera, nie przyzwyczaję się.
Kiedy szedłem do domu ludzie patrzyli na mnie jakbym był co najmniej wysłannikiem szatana. Czułem się coraz gorzej.
Wszedłem do domu, rzucając kurtkę na podłogę. Od razu poleciałem do łazienki.
W lustrze odbijałem się ja. Przez te włosy wyglądałem zupełnie inaczej. Policzki wydawały się być bledsze, uwydatniały się sińce pod oczami. Usta nabrały malinowego koloru. Wyglądałem dużo lepiej.
Ostrożnie dotknąłem wymodelowanych włosów. Jezu, ile brylantyny!
Bez zastanowienia podstawiłem włosy pod kran. Kiedy cały żel się wypłukał, szybko je przesuszyłem. Teraz sterczały na wszystkie strony jak po upojnej nocy. Przygładziłem je grzebieniem i już prezentowały się dużo lepiej.
Wróciłem do salonu. Rozłożyłem się na kanapie i włączyłem telewizor. Przyniosłem sobie z kuchni popcorn, chipsy i colę.
Dzisiejszy wieczór spędzę z ‘ Tedem ‘
***
W niedzielę nie chciało mi się podnieść z łóżka, a ktoś właśnie dzwonił do drzwi.
- Wlazł!- wrzasnąłem wtulając twarz w poduszkę i naciągając na nią kołdrę.
W drzwiach od mojego pokoju stanął Lysander. Szczelnie otulał się płaszczem.
- Masz już na sobie swoje wiktoriańskie ciuszki?- zaśmiałem się.
- Mam. Pokaż włosy, a ja ci pokażę ubrania.
Wychyliłem się spod kołdry. Białowłosy padł na kanapę i zaczął chichotać.
- Coś nie tak?- warknąłem.
- Nieee. Hahaha! Wyglądasz… świetnie! Haha!
- Wiem, dziękuję. Ściągaj płaszcz, też chcę się pośmiać.
Lys wziął głęboki oddech i odwiesił okrycie na oparcie krzesła.
Tym razem to ja wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem.
Na sobie miał białą koszulę, zapinaną na guziki pod samą szyję. Na kołnierzyku zawiązany był szmaragdowy żabot.
- Genialne!- klasnąłem w dłonie.
- A zobacz jakie buty!- postawił nogę przed moją twarzą.
- Ja nie mogę- padłem na łóżko, nie mogąc się opanować.
- Wiesz, jak Leo się podjadał, gdy dowiedział się, że chcę zmienić styl na wiktoriański?! Wczoraj chyba z trzy godziny siedziałem w przymierzalni!
- Masz rękawiczki? No wiesz, takie z koronką?
- Nie. Mam skórzane, zwykłe- obruszył się- Mogę zobaczyć twoją teczkę?
- Jo, leży gdzieś pod stołem. Co ty masz napisane w ‘ charakterze ‘ ?
- Marzyciel, romantyk, zapominalski, miły, uprzejmy… jakieś pierdoły. Podobno piszę świetne piosenki, wiersze i mam z tobą zespół.
- Hahaha, będzie zabawnie- uśmiechnąłem się.
- Ty nie masz tak źle… Tylko ta wredna osobowość…
- Wiem, mam super opis. Ciekawe co z Nate’m…
- Zakład, że Lexy wlepił mu jakiegoś dresa?
- Nie, to nie w jego stylu- skrzywiłem się i wstałem- Tak w ogóle to po co przyszedłeś?- krzyknąłem z kuchni nalewając nam soku pomarańczowego.
- Głównie po to, żeby zobaczyć twoje włosy i trochę pogadać… Ale może wyskoczymy na deski?
- Nie uważasz, że na razie trochę niebezpiecznie jest pałętać się po mieście?
- Uważam, ale w domu zżerają mnie taki nudy. Leo pilnuje sklepu, siedzę sam.
- Zostań u mnie. Obejrzymy jakiś film, pogramy trochę i wymyślimy jakąś piosenkę dla naszego zespołu.
- Cieszysz się w ogóle na powrót do liceum?
- Nie za bardzo- skrzywiłem się- Nie mam stamtąd najlepszych wspomnień.
*2 lata wcześniej *
Czarnowłosy chłopak idzie szkolnym korytarzem, mocno zaciskając palce na plecaku, który trzyma w ręce. Bo jak go znowu ukradną i narysują w zeszytach coś niecenzuralnego może się to skończyć źle.
Korytarz szkolny w ogóle nie przypomina korytarza typowego liceum. Ściany są szare, ewentualnie znajdują się na nich kolorowe grafitti o nieprzyjemnej treści. Szafki, kiedyś granatowe i proste teraz leżą na podłodze, powyrywane z zawiasów. Beżowe kafelki pokrywają setki kartek, która rozrzuca drużyna cziliderek.
Chłopak wywraca oczami. Znowu to samo.
Obojętnie mija dziewczyny, które momentalnie zwracają na niego uwagę wysyłając w jego stronę pocałunki. Nie reaguje. Idzie dalej.
Mija dyrektora, pana Prince’a. Biedak jest roztrzęsiony, próbuje zapanować nad koszykarzami, którzy ustawili kosz na wieży z szafek i celują do niego kamieniami. Ignorują go. Jak wszyscy w tej szkole, szczerze mówiąc.
Chciał już wejść do Sali chemicznej, która mogła go uratować od strasznego widoku, ale poczuł rękę na ramieniu.
‘ Cholera, nie, błagam, nie… tylko nie dzisiaj! ‘- pomyślał.
Wziął głęboki oddech i odwrócił się.
Za nim stał Louis, szkolny buntownik. Zielone włosy sterczały na wszystkie strony. Pewnie przed chwilą przeleciał jakiegoś chłopaka w kantorku u woźnego. Wpatrywał się w czarnowłosego spojrzeniem tak samo ohydnym jak jego uśmiech.
- No to co Kastiel? Zabawimy się?
- Nie… Louis, proszę tylko nie dzisiaj… Mam ważny test…
- Napiszesz go kiedy indziej. Chodź, idziemy. No chyba, że mam cię zgwałcić tutaj.
-Louis, błagam nie dzisiaj, nie teraz… proszę- czarnowłosemu napłynęły do oczu łzy.
- Mam gdzieś twoje prośby!- zielonowłosy nie wytrzymał. Zamachnął się, z całej siły uderzając Kastiela w brzuch. Potem chwycił go za nadgarstek – Idziemy!
Kastiel przesunął ręką po twarzy i westchnął. Dzień jak każdy inny.
Witamy w Liceum Ogólnokształcącym imienia Issaca Newtona w Russon.
***
- Nie będę ci opowiadał. Nie chcesz tego słuchać- otrząsnąłem się z niemiłych wspomnień- Potrzebujesz coś jeszcze?
- Nie, chyba nie. Oglądamy ten film?
- Trochę źle się czuję, może innym razem, okay? Fajnie, że rozumiesz, do jutra!- wypchnąłem go za drzwi.
Opadłem na kanapę, oddychając ciężko. Cholerne liceum.
Włączyłem laptopa i zalogowałem się na facebooka, próbując odpędzić złe wspomnienia.

Postaci- członkowie gangu Nataniela




Lysander Writer - Lysander jest najlepszym przyjacielem Kastiela. Gang utworzył razem z Natanielem, kiedy ten widział go okradającego staruszkę na ulicy. Białowłosy przemyślał propozycję i zgodził się, tym samym powołując do życia słynny Gang Nataniela Jest dość nieśmiały, trzeba go głębiej poznać, żeby odkryć jego najlepsze cechy. Ma kilka ważnych wad: często przeklina, lubi krzyczeć i dużo kłóci się z ludźmi, których nie lubi.




 Kastiel Freeman - Kastiel jest dość specyficzną postacią. Czasami trudno sie z nim dogadać, przez jego niechęć do innych. W swoim towarzystwie czuje sie swojsko, pozwala sobie na wszystko. Jego ulubionym zajęciem jest flirtowanie z dziewczynami i gra na gitarze. Czerwonowłosy bywa miły i roześmiany, ale częściej kryje sie za swoja sztuczną osobowością buntownika


Alexy Styles - Alexy jest świetnym gościem! Jest pozytywnie nastawiony do życia i często sie uśmiecha. Spił Armina, żeby ten opowiedział mu o gangu Nataniela i od tej pory Niebieskowłosy zna wszystkie posunięcia grupy. Dużo czasu spędza na przymierzaniu ubrań, rozmowami ze swoją najlepszą przyjaciółką Sucrette i podrywaniu chłopaków.

Armin Styles- Armin to brat bliźniak Alexy'ego. Wydaje sie być opanowany i spokojny, ale wcale taki nie jest. Uwielbia dzikie imprezy w klubie, drinki i ładne dziewczyny. Dużo rzeczy traktuje ' olewczo ', przez co został złapany. Najwięcej czasu przeznacza na granie w Assassin's Creed, LOL'a i GTA. Pewnego dnia napadł na niego Gang. Czarnowłosy tak mocno spral Lysandra, ze Nate prosto z miejsca zaoferował mu miejsce w grupie
                                        
Nataniel Shadow- główny założyciel gangu. Utworzył go z powodu nienawiści do swojego brata Lawsona, który również mial gang, ale nie pozwolił mu do niego dołączyć, bo stwierdził, ze nie jest dostatecznie męski.
Nataniel ukończył liceum, uciekł z domu i wtedy założył gang.
Ulubionym zajęciem Nataniela jest czytanie książek, słuchanie muzyki i zabawa ze swoim kotem. Nie pogardzi wyjściem do klubu i opcją wyrywania dziewczyn.
Chłopak jest bardzo stanowczy i wymagający co do członków gangu, ale rekompensuje im to swoja przyjaźnią i fundowaniem papierosów.

Spam

Miejsce na wasze reklamy swoich blogów :D

piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział I: Green Place


Rozdział I: Green Place
Włożyłem papierosa do ust i wrzuciłem słuchawki do kieszeni czarnej bluzy. Kopnąłem metalowe drzwi, prowadzące do starej fabryki. Obecnie służyła nam jako kwatera dla gangu.
Zacząłem wchodzić po schodach. Na ostatnim stopniu przystanąłem i podskoczyłem dwa razy, mocno uderzając o drewniane stopnie. Odgarnąłem z irytacją czarne włosy. Cholera, po co ten cały ceremoniał?!
Ramieniem pchnąłem kolejne drzwi. Znalazłem się w niewielkim pomieszczeniu. Na szarych ścianach wisiały plany poszczególnych budynków i miasta. W rogu stał czarny stół, o krzywych nogach i takie same krzesła. Na nich siedziały trzy postacie.
Po lewej stronie siedział nasz szef- Nataniel. Spod kaptura wystawały blond włosy. Brązowymi oczyma wpatrywał się w niewielki stosik pieniędzy, leżący pomiędzy nimi. Wargi, spomiędzy których sterczał papieros szybko się poruszały, chyba liczył.
Obok niego siedział mój najlepszy przyjaciel Lysander. Białe włosy z czarnymi końcówkami błyszczały w świetle księżyca. Złoto-zielone oczy bystrze patrzyły na banknoty znajdujące się w rękach blondyna.
- Tylko nie ukradnij- warknął basowo.
- Czy kiedykolwiek to zrobiłem?- parsknął Nataniel.
- Zamknijcie się- odedzwał się trzeci osobnik.
To był Armin. Niebieskimi oczami mierzył swoich towarzyszy. Cały czas poprawiał czarny dres, który chyba był na niego za duży. Poprawił czarne włosy i znudzony oparł się o stolik.

- Siema- powiedziałem, siadając między Natanielem i Lysandrem – Ile mamy kasy na dzisiaj?
- Cztery stówki, nie zabalujemy- mlasnął Armin – No chyba, że ty trochę wziąłeś?
Czułem w mojej kieszeni sto złotych, ale pokręciłem przecząco głową.
- Trudno- Lysander wzruszył ramionami – Kastiel ostatnio dał  najwięcej. Idziemy?- spojrzał na Nataniela.
Blondyn kiwnął głową:
- Wszystko spakowaliście?
- Kije, spraye i deski są już u Harry’ego. Schowane za barem. W plecaku mam maski- czarnowłosy zarzucił plecak na ramię.
- Benzyna?- wyjąłem z kieszeni scyzoryk i zacząłem podrzucać go w dłoni.
- U mnie- Nate kiwnął głową na swoją bluzę, pod którą widziałem spore wybrzuszenie.
- Spadamy- powiedział Lysander.
Jak jeden mąż naciągnęliśmy na głowę czarne kaptury. Pchnąłem drzwi, którymi przed chwilą wszedłem. Chłopacy szli za mną.
Wybiegliśmy przed fabrykę. Wcisnąłem dłonie głęboko do kieszeni, uprzednio wsuwając do uszu słuchawki.
- Papieroska?- Nate podsunął mi opakowanie Malboro.
- Chętnie- wyjąłem szlugę z opakowania. Wsunąłem do ust i używając zapalniczki Lysa, zapaliłem ją.
Szliśmy w ciszy. Nikt się nie odzywał. Jak zawsze z resztą.
- No to jesteśmy- Nataniel wyszedł przede mnie i otworzył drzwi  „Green Place” jednego z najpopularniejszych klubów w mieście.
W środku było pełno ludzi, jak w każdy piątkowy wieczór. Wszędzie dudniła muzyka, za ogromną konsolą na podwyższeniu stał DJ. Puszczał całkiem niezłe kawałki. Fioletowe ściany były zasłonięte przez ludzi. Czarna podłoga trzęsła się od wirujących par. Było niesamowicie gorąco.
- No to co?- Nate szturchnął w ramię Lysandra – Za dwie godziny przy drzwiach tylnych, na parking. Starajcie się nie wpaść na nikogo od Lawsona, bo przepadniemy. Nie spijcie się tylko.
- Za kogo ty nas masz?- Armin uśmiechnął się szelmowsko.
- Za dobrych kumpli z gangu. Dwie godziny, punkt dziesiąta- powiedział i zniknął w dzikim tłumie.
- Ja panowie idę się napić- wzruszyłem ramionami – Może wyrwę jakąś laskę, przelecę ją na zapleczu…
- My idziemy potańczyć – Lys uśmiechnął się do Armina – Potem przyjdziemy- pomachał mi ręką i pociągnął czarnowłosego do stolika, gdzie siedziało pełno dziewczyn.
Wywróciłem oczami. Lys i te jego ‘ tańce ‘.
Ruszyłem w stronę baru, z którego już uśmiechały się do mnie kolorowe drinki
***

- Sorry maleńka, to była jednorazowa przygoda…- powiedziałem do blondynki stojącej obok mnie. W ręku trzymała już siódmego drinka i wygląda na nieźle wstawioną.
- Czemuu?
- Nawet nie wiesz jak mam na imię, a już się kochaliśmy.
- Aleee… Dobry jesteś.
- Wiem. Sorry, muszę iść – klepnąłem ją w tyłek i ruszyłem do drzwi tylnych. Ta laska zalała się łzami.
Podszedłem do drzwi na tyłach klubu. Chłopacy już na mnie czekali. Armin podał mi maskę tygrysa, sam wkładając myszy. Nate miał taką samą. Lysander ubierał maskę królika.
- Okay, idziemy- blondyn otworzył drzwi. Wyszliśmy z klubu. Uderzył mnie podmuch świeżego powietrza, w klubie było duszno. Na parkingu stał tylko jeden samochód. Niewielka, srebrna Toyota .
- Kastiel, ustaw deski. Masz tutaj kij- wydawał polecenia Nataniel.
Przygotowałem nasze deskorolki, w tym samym czasie Lysander rozlewał benzynę, a Armin szukał zapalniczki.
- Więc, najpierw proponuję zaatakować ten samochód kijami. Potem podpalić - Nate obszedł je dookoła- Kiedy już będzie czarniutki, zrobi się na nim grafitti.
- Zgadzam się- uśmiechnął się Armin.
- Lawson się ucieszy – przybiłem piątkę Lysandrowi.
- Panowie, nie gadamy tylko dajemy! – Nataniel podniósł kij do góry i uderzył w maskę.
Z całej siły zamachnąłem się uderzając w szybę od strony kierowcy. Armin usiłował zrobić dziurę w dachu, Lysander przebijał opony. Nataniel skakał dookoła, waląc kijem bejsbolowym na oślep.
Po paru minutach samochód, nie przypominał już samochodu, tylko jedną wielką kupę złomu.
- Nataniel – Armin podał mu zapalniczkę – Jedziesz.
Blondyn podszedł do miejsca, gdzie Lys zaczął rozlewać benzynę. Przykucnął. Zapalniczka syknęła i wypuściła pomarańczowy płomień. Plama zajęła się ogniem, który w ciągu kilku minut doszedł do samochodu.
- Łuuuuhuuuu!- wrzasnąłem, wskakując Arminowi na plecy.
- Ale się jara- Nataniel oparł się o ramię Lysandra.
- Kurwa…- Białowłosy uśmiechnął się.
-Panowie! Minuta ciszy dla uczczenia pamięci toyotki Lawsona!- Nataniel klasnął w dłonie. Nie było żadnej minuty ciszy, tylko kolejny wybuch śmiechu.
- Podoba mi się – spojrzałem na dach, który właśnie objęły płomienie.
- Komu by się nie podobał?
- Lawsonowi!- zaśmiałem się.
I nagle usłyszeliśmy wycie syren policyjnych. Były blisko. Bardzo blisko.
- O cholera…- Armin pobladł.
- Zwiewamy!!!- krzyknął Nataniel i rzucił się do swojej deski.
Skoczyłem na deskorolkę, dziko startując. Poczułem jak strach łapie mnie w piersi, a adrenalina uderza do głowy. Cholera, nie mogą nas złapać. Wszystko szlag trafi!
- Kastiel! Rozdzielamy się!- Nataniel zrównał się ze mną – My razem! Armin z Lysem! Za godzinę w fabryce!
Gliny były coraz bliżej. Syreny stawały się głośniejsze.
- Cholera! Tu, za róg!- blondyn zeskoczył z deski. Wziął ją do ręki i szarpiąc mnie za rękaw kurtki wepchnął w ciemny kąt.
Wozy policyjne minęły nas, wjeżdżając w ulicę, którą pojechali Armin i Lysander. Oby ich nie złapali.
- Fuks- chłopak osunął się po ścianie – Jak ich nie capną, to będzie jakiś cud!
- Jeśli dobrze pojadą i szybko się schowają to luz – usiadłem obok niego – Co robimy?
- Posiedzimy tu pół godziny, a później jazda do bazy.
Ledwo to powiedział, zadzwoniła jego komórka.
- Halo?- warknął- Nie, nie złapali nas… Co?! Chyba sobie żartujesz?! Zaraz będziemy w fabryce!!!
- Co jest? Kto dzwonił?- podnieśliśmy się z ziemi.
- Lysander! Złapali Armina! Cholera!- kopnął kontener, który wydał pusty blaszany odgłos.
- O…
- Co się gapisz?! Nie gadaj, bierz deskę i jedziemy do bazy!
W ekspresowym tempie ruszyliśmy do fabryki. Na policzkach Nataniela pojawiły się czerwone plany. Po czole spływały mu kropelki płotu. Ręce mu drżały, zaciskał je w pięści.
Sam bardzo się bałem. Jeśli z Arminem wszystko okay, to bomba, ale jak zacznie sypać? Cholera jasna, wpadniemy i to bardzo. A ja i Lys i tak nie mamy zbyt czystej kartoteki. Mandaty za przeklinanie w miejscach publicznych, serio?!
Po chwili byliśmy już pod fabryką. Wbiegliśmy po schodach i weszliśmy do tego samego pokoju, co wcześniej.
Lysander siedział, opierając się o ścianę, a nogi trzymając na krześle. Twarz ukrył w dłoniach.
- Jak to się stało?- Nataniel chwycił go za rękaw bluzy – Jak to się stało do cholery jasnej?!
- Puść go- warknął. Blondyn usiadł na krześle, ale ani trochę się nie uspokoił.
- Jechaliśmy ulicą Clooney’a. Gliny były za nami, słyszałem syreny. I chciałem wciągnąć Armina za róg, ale on się uparł, że jedziemy do niego. Że na pewno zdążymy im zwiać, a on jeszcze walnie mi piwo. Powiedziałem, że nie. Chciałem go zmusić, żeby ukrył się ze mną za śmietnikiem, ale się wyrwał. Ruszył chodnikiem, totalna olewka na mnie.
- Idiota!- warknął Nataniel.
- To dalej twój kuzyn- usiadłem na stoliku. Z kieszeni dresu wyjąłem papierosa. Wsunąłem go do ust i zapaliłem. Głęboko odetchnąłem tytoniowym dymem – Co potem?
- Wyjechali na niego. Skuli go kajdankami i kazali wsiąść do samochodu.
- Oby nas nie wydał- parsknąłem.
- Raczej nie... Ale może. Jutro, spotkanie tutaj. O szesnastej.
- A co z Alexy’m?- spytałem. Alexis był bratem bliźniakiem czarnowłosego.
- Przyjmujemy go do bandy- Nataniel poczochrał sobie włosy – I tak o wszystkim wie.
- Nie lubię go- Lysander mlasnął.
- To polubisz. On może się przydać. Jutro przedstawię wam plan działania. Cześć. - warknął i wyszedł.
- Spadasz?- spytałem Lysandra.
- Tsa… Nie zbyt fajna sprawa. Wbijasz do mnie na browca?
- Nie, dzięki. Dzisiaj Barcelona gra mecz.
- A spoko. To do jutra.
Wyszedłem z budynku. Wsunąłem z powrotem słuchawki. Wszedłem na deskorolkę i odjechałem w stronę mojego małego mieszkania niedaleko. Winged Skull narzucało szybkie tempo.
Kiedy rok temu skończyłem liceum rodzice wyrzucili mnie z domu. Nie miałem pieniędzy, jedzenia, ubrań, mieszkania. I wtedy z pomocą przyszli mi Armin, Lysander i Nataniel. Poznaliśmy się w barze na Alei Niepodległości i przez przypadek podsłuchałem o czym mówili, czyli jak szybko zarobić dużo pieniędzy. Zapytałem jak. I wtedy dołączyłem się do gangu. Obrabowaliśmy bank i każdy dostał trochę pieniędzy. Starczyło na wszystko moje potrzeby i nawet zostało. Zacząłem pracę w kawiarni obok, licząc na normalne życie. Ale chłopacy nie dali mi spokoju, tylko jeszcze bardziej wciągnęli w cały gang.

Nazywam się Kastiel Freeman. I należę do gangu Nataniela.
***
I co myślicie o pierwszym rozdziale? Podoba Wam sie? :D
Drugi dodam może jutro, może dzisiaj wieczorem :3
Tylko od was to zależy :)
Czekam :)
***
Jeśli chcesz się ze mną skontaktować:
Twitter - @ZubertIsReal
Słodki Flirt - @NeNu134 

czwartek, 26 grudnia 2013






Cześć wszystkim, cześć :3
Oto zwiastun mojego nowego opowiadania. Nazywa się ono ' Undercover ' (ang. tajny )
Może najpierw malutki spojler, żeby wiedzieć mniej więcej o czym to będzie.

Jeden z członków słynnego gangu Nataniela zostaje złapany przez policję. Reszta nie wie co ma robić. Szef łapie się ostatniej deski ratunku: postanawia zapisać całą bandę do Słodkiego Amorisu, pobliskiego liceum. Mają po dziewiętnaście lat, nie będą się wyróżniać na tle uczniów. Kastiel wydaje się być załamany tym pomysłem, ale przyjmuje go na klatę. Pofarbuje włosy na czerwono i przyjmie sztuczny charakter. Czy wszystko potoczy się po myśli blondwłosego? Kogo pozna Kastiel i jakie mroczne sekrety skrywa? Czy na pewno wszystko się uda? 


Na razie zaczyna się tak :3 Napisałam już dwa i pół rozdziału :) 


Kilka uwag, zanim zaczniesz czytać to opowiadanie:
~ Będę używała przekleństw.
Bardzo Was za to przepraszam, ale naprawdę w pierwszym rozdziale co chwilę jest np. ' kurwa '. Potęguje to buntowniczy charakter chłopaków, więc musi tak być, koniec i kropka :3
~ Znane wszystkim ' Rozdziały +18 '
Na razie nic takiego w planach nie mam, ale... wszystko może się zdarzyć.
~ Niezgodność charakterów.
Bohaterowie opowiadania pochodzą z gry Słodki Flirt ( www.slodkiflirt.pl ) i ich charaktery prawdziwe będą całkowicie niezgodne z postaciami z gier. Lysander uwielbia dresy, dużo przeklina. Nataniel jest trochę bardziej zbuntowany, Kastiel opanowany i spokojny. Wszystko to jednak ulegnie zmianie przez pewne wydarzenia :3
~ Zainspirowałam się ' Animals '- Martina Garrixa :D


No i to będzie chyba na tyle :)

Do pierwszego rozdziału, który postaram się dodać jak najprędzej! :)

***
Jeśli chcesz się ze mną skontaktować:
@ZubertIsReal - twitter
@NeNu134 - Słodki Flirt :D