Hej hej (:
Ten rozdział jest rozdziałem +18 :D
Jeśli nie chcesz go czytać, nie czytaj. Nie wnosi nic nowego do opowiadania :D
Powoli zbliżamy się do końca pierwszej części, wiecie? :3
Pamiętajcie o numerku :3
I tak wiem, że jest krótki, ale to dlatego, że to erotyk x D
~L
Rozdział 17: Po imprezie (+18)
-Masz ochotę na...- przesunęła dłonią po moim policzku, po czym ostrożnie zaczęła całować linię szczęk.- Na...?- uśmiechnąłem się, kładąc sobie jej nogi na biodrach i oddając się jej delikatnym pocałunkom.
- Oj wiesz na co...- wplątała palce w moje włosy, powoli zsuwając się z pocałunkami na szyję.
Odetchnąłem głęboko. Gwałtownie wstałem i przyciągając ją mocno do siebie wbiegłem po schodach do mojego pokoju.
Rzuciłem ją na łóżko, żeby po chwili przygnieść ją do materaca. Objąłem ją mocno w talii. Położyła dłonie po bokach mojej głowy, łącząc nasze usta w pocałunku. Przesunąłem językiem po jej wargach, gdy ona nagle ugryzła mnie w jego koniec. Syknąłem, na co ona wślizgnęła się do moich ust i zaczęła badać ich zakamarki.
Przekręciłem się, przenosząc ją na klatkę piersiową. Ona wsunęła dłonie pod moją koszulkę i ocierając się o moje plecy ściągnęła ją. Zaczęła całować mnie w okolice szyi, jednocześnie błądząc dziko po moim torsie.
- Szalejesz- szepnąłem jej cicho do ucha, przygryzając jego płatek.
Złapała mnie za nadgarstki i przycisnęła do materaca. Mógłbym się jej z łatwością wyrwać, ale jej wargi błądzące po moim torsie były zbyt podniecające by to zrobić.
Polizała moją klatkę piersiową po całej długości, na co ja głośno wypuściłem powietrze. Mocno przygryzła moje sutki, na co znowu jęknąłem.
Dziewczyna zaczęła rozpinać moje spodnie, gdy ja zrzuciłem z niej koszulkę. Nasze ciała znowu się splotły, a wargi znowu nie mogły się od siebie oderwać.
W końcu oboje zostaliśmy w bieliźnie. Ułożyłem ją pod siebie i ostrożnie ściągnąłem z niej czarne figi w białą koronkę. Natychmiast ją pocałowałem, widząc, że cała się czerwieni.
- Hej, hej...- mruknąłem cicho, z łatwością odpinając jej stanik- Co to za buraczek?
- Oh, zamknij się- objęła mnie za szyję, zamykając usta kolejnym pocałunkiem.
Czułem, że mój kolega budzi się do życia. Ona też to wyczuła, bo natychmiast ściągnęła ze mnie bokserki.
Znowu wplątała palce w moje włosy i pociągnęła mnie na siebie. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Jej tęczówki błyszczały figlarnie.
Cmoknąłem ją w nos, po czym zacząłem całować ją po szyi. Zacisnęła dłonie na moich plecach. Tworzyłem szlak od jej ust, aż po szyję, kończąc na obojczyku. Cały czas wzdychała ciężko.
Dotarłem do jej piersi. Zacząłem delikatnie muskać je palcami, czasami dotykając nóg. Lucy drżała. W końcu nie wytrzymała. Złapała mnie za ręce i pociągnęła je wyżej.
Wiedziałem o co jej chodzi. Zacząłem ostrożnie je masować i drażnić, na co ona jęknęła cicho.
- No już, już- mruknąłem jej do ucha, ostrożnie całując jej policzek.
Złapała mnie za biodra, namiętnie ciągnąc do siebie. Przygryzła dziko moją dolną wargę, żeby potem móc prześlizgnąć się po niej językiem.
Oddałem się tym pieszczotą z lekkością, obejmując ją w talii. Nie wiem jak ona to zrobiła, ale teraz ja leżałem pod nią, a ona siedziała na mojej klatce piersiowej.
Pochyliła się nade mną, zahaczyła pocałunkiem o moj brzuch.
Znowu przekręciliśmy się tak, że ona leżała pode mną. Władczo rozchyliłem jej nogi i stanowczo wszedłem w nią. Z oczu pociekły jej łzy, ale pochyliłem się i zacząłem całować jej mokre policzki. Cały czas starałem się patrzeć jej w oczy, bo widziałem, że jest trochę przestraszona. Pocałowałem ją delikatnie, żeby się uspokoiła.
W końcu nasze oddechy, westchnienia złączyły się w jednym rytmie. Oddawała się moim pieszczotom naturalnie, bez żadnych skrzywień, czy prostestów. Ostrożnie całowałem ją w tym czasie obojczykach, bo widziałem, że po tym jest spokojniejsza i wcale się nie boi.
Kiedy osiągneliśmy spełnienie, pocałowałem ją lekko w usta, szepcząc w nie:
- Dzielna dziewczynka.
***
Zasnęliśmy, ale obudziliśmy się już po godzinie. Znaczy ona mnie obudziła, kręcąc się pod moim ramieniem.
- Co ty odwalaaasz?- ziewnąłem, przeczesując włosy palcami.
- Głodna jestem- westchnęła- Zostało jeszcze trochę tortu?
- Tak, ale najpierw się ubierzmy. Bo jak chłopacy wparują do domu, a my będziemy bez ubrań... nie dadzą nam życia.
Skinęła głową i poszła do łazienki się ubrać.
Ja za to usiadłem na łóżku, uśmiechając się do swojego odbicia w lustrze.
W końcu. W końcu jakaś dziewczyna sama chciała się ze mną kochać, a nie że ja ją do tego zmuszałemm zbyt wielką ilością drinków. To było świetne uczucie. Kiedy trzymałem ją w ramionach, taką drobną dziewczynę, czułem się jakbym trzymał cały świat.
Wciągnąłem na siebie spodnie i zszedłem na dół do kuchni. Ona już stała przy mikrofali, odgrzewając pizzę/
Objąłem ją od tyłu i przyciągnąłem do siebie, całując w głowę.
- Zostaw mnie, jestem zajęta- parsknęła, wysuwając się z moich bioder.
- Dwie godziny temu to sama jęczałaś, żebym cię dotykał, a teraz... ała!- rozcierałem brzuch, po jej uderzeniu.
Zauważyłem rumieńce na jej twarzy i zaśmiałem się. Postawiła przede mnie talerz z jedzeniem. Zajęła miejsce przy stole, spuszczając głowę w dół.
- Ej mała... Co jest?- chwyciłem jej podbródek, unosząc go w górę- Stało się coś?
- Nie- pokręciła głową, nawet nie patrząc w moją stronę.
- Kłamiesz. Znowu- warknąłem, łapiąc ją za rękę- Coś nie tak?
- Po prostu... Ja... pierwszy raz się...
- Co?- podniosłem na nią wzrok zaskoczony- Jesteś dziewicą?
-Byłam- zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
- Myślałem, że w dwudziestym pierwszym wieku to niemożliwe- uniosłem brew- Przepraszam, jeśli coś ci się nie podobało.
- Nie, nie... Było okay, ale... już widzę Kentina prawiącego mi morały.
- Lucy, mówiłem ci już coś na jego temat...
- Tak, nie przejmuję się nim, ale on musi wiedzieć. Mam tylko jego, dziwnie by było gdyby on nie wiedział!- zaczęła przyglądać się kawałkowi pizzy.
- A on ci mówił, że jest jeszcze prawiczkiem, czy coś? Pewnie nie...
- Tak- jeszczer raz spojrzałem na nią zdziwiony- No co, to mój brat! Mówimy sobie takie rzeczy.
- Okay, okay!- uniosłem dłonie w obronnym geście.
Śniadanie dokończyliśmny w ciszy.
- Co chcesz porobić?- spytałem, kiedy wkładała naczynia do zlewu.
- Nie wiem... Chyba będę wracać do domu. Jest już po północy, a mówiłam, że wrócę koło jedenastej.
- Czekaj, odprowadzę cię- wciągnąłem na siebie koszulkę.
- No dobrze.
Założyłem buty, kurtkę i mogliśmy wychodzić.
Chwyciłem ją za rękę, a ona zaczęła ciągnąć mnie w stronę swojego domu.
- Czemu tak się spieszysz?
- No bo Kentin...
- Jezu, Lucy...- stanąłem przed nią. Chwyciłem jej twarz w obie dłonie i zacząłem patrzeć się w jej brązowe oczy- Przestań tak się nim przejmować. Po pierwsze, jesteś prawie pełnoletnia, musisz sama dbać o siebie. Po drugie, byle chłopak nie może ci zabraniać robić co chcesz.
- Ale to mój brat!
- Dopiszmy, że twój brat jest porąbany- westchnąłem- Musisz przestać być od niego zależna.
- Tak, ale...
- Żadnego ale. Dzisiaj powiesz mu to co ja tobie przed chwilą i uwolnisz się od jego rozkazów i nakazów.
Nie czekając na jej odpowiedź, pociągnąłem ją w stronę jej domu. Miałem wrażenie, że trochę się boi rozmowy z bratem. Ale miałem dość tego pieprzonego Kentina, który wpierdala się w nie swoje sprawy!
- Do jutra- przyciągnąłem ją mocno do siebie i pocałowałem delikatnie- Liczę, że mu wszystko wygarniesz.
Bez słowa pokiwała głową i weszła do mieszkania. Usiadłem pod jej oknem, które akurat było uchylone i zacząłem nasłuchiwać.
- Lucy, gdzieś ty była?!- usłyszałem głos Kentina.
- Muszę ci coś powiedzieć- zaczęła moja dziewczyna.
- Do pokoju, masz szlaban! Miałaś byc o jedenastej, a zobacz, która jest godzina!
- A kim ty jesteś, żeby dawać mi szlabany co?! Wielki dorosły się znalazł! Co chwile przychodzi z jakąś laską, gwałcą się, tak że nie można spać i w końcu ja ją wywalam na ulicę!
- Lucy, nie tym tonem!
- Będę sobie mówiła jak będę chciała! Będę też robiła to co będę chciała i wychodziła z kim i gdzie będę chciała.
- To Kastiel, tak?!- głos chłopaka stał się głośniejszy niż wcześniej.
- Co 'Kastiel', co 'Kastiel' ?! Zwalasz na niego winę? Serio? Tego to się po tobie nie spodziewałam!
- Lucy idź do swojego pokoju!
- Nigdzie nie pójdę, kiedy w końcu będę mogła robić co chcę! Mam prawie osiemnaście lat i zamierzam być zależna tylko od siebie!
- Ale nie jesteś jeszcze na tyle odpowiedzialna, by móc sama decydować o swoim losie!
- Mylisz się! Jestem! To ty sobie nie radzisz i chcesz być nagle szefem! Zmieniłeś się Ken, co ty z sobą zrobiłeś!- wrzasnęła, po czym usłyszałem dźwięk tłuczonego wazonu- Jesteś idiotą! Nienawidzę cię!- wrzasnęła i wybiegła z pokoju.
Trochę się przestraszyłem, więc poszedłem na tył domu, gdzie powinny być okna od sypialnii.
- Lucy? Lucy!- krzyczałem, rzucając w jej okno kamyczkami z chodnika.
- Na trawie leży drabina. Weź ją i podstaw tutaj- otworzyła okno i wychyliła się. Na jasnej twarzy błyszczał uśmiech.
Wszedłem do jej pokoju, w którym panowała całkowita ciemność.
- Dziękuję ci- zarzuciła mi ręce na szyję- W końcu czuję się taka... wolna- wtuliła się w moją koszulkę.
- Nie ma za co- uśmiechnąłem się do niej.
- Może zostaniesz na noc? Zamknęłam drzwi, na pewno tu nie wejdzie.
- No dobra- ściągnąłem trampki i spodnie, po czym położyłem się do łóżka. Materac jęknął, gdy opadła obok mnie. Pocałowała mnie delikatnie w policzek i wtuliła się w mój tors.
- Dobranoc- mruknęła,
- Dobranoc mała- pogłaskałem ją po włosach.