- Panie Arminie Styles, proszę odpowiedź na postawione pytanie- warknął prokurator, przygładzając ulizane włosy.
Odchyliłem się na krześle i skrzyżowałem ramiona na piersi.
- Nie odpowiem na nie.
- Proszę pana, to może znacznie wpłynąć na pana przyszłość...
- Nic nie powiem- westchnąłem- Mogę już iść?
- Nie. Będzie pan tu siedział tak długo, póki nie odpowie mi pan, kto wspomógł pana w podpaleniu samochodu?
- Dobrze, posiedzę- przymknąłem oczy, odrzucając głowę w tył.
- Proszę pana, to nic nie da. Jest uparty jak osioł, już od dwóch tygodni próbujemy coś z niego wyciągnąć, ale się nie udaje...- jęknął strażnik- Pan wraca do domu, napije się kawy i odpocznie.
- Chyba tak zrobię. Ale jutro tu wrócę- prokurator posłał mi wściekłe spojrzenie- Panie Arminie...
- Tak, tak. Mam się zastanowić- mlasnąłem.
Mężczyzna spojrzał na mnie wściekły i wyszedł z sali warcząc coś pod nosem. Po chwili podszedł do mnie strażnik. Spojrzał na mnie smutno i skuł moje dłonie.
- Mógłbyś nam w końcu powiedzieć... Wszystko poszłoby łatwiej, pewnie byś wyszedł...
- Sorry, nic nie powiem, Edgar- uśmiechnąłem się krzywo- Nie chcę nikogo wkopać.
Pokręcił głową z niedowierzaniem, wyprowadzając mnie z sali.
- Jesteś idiotą, że nie chcesz nic powiedzieć.
- Jestem dobrym przyjacielem- parsknąłem- Zaprowadzisz mnie do kafejki internetowej?
Skinął głową i w milczeniu ruszyliśmy do kafejki.
Siedziałem tutaj już bite trzy tygodnie. Nie narzekałem jakoś specjalnie, bo nie było aż tak źle jak się spodziewałem. Miałem internet, kilka dobrych znajomych, jedzenie było znośne i miałem własne ubrania. Dobijała mnie tylko jedna rzecz. Niewiedza. Totalnie nie wiedziałem co się dzieje u chłopaków! Nawet nie próbowali się ze mną skontaktować, co tylko mnie wkurzało.
Alexy ma przyjść dzisiaj na widzenie, może od niego coś się dowiem.
Weszliśmy do pokoju z komputerami. Edgar rozkuł mnie, po czym zajął miejsce przy drzwiach i zaczął gadać ze znajomym. Ja usadowiłem się przed komputerem. Zalogowałem się na facebooka, przejrzałem twittera i tumblra. Nic ciekawego.
- Proszę pana, Alexy Styles przyszedł- poczułem szarpnięcie za ramię.
- Nareszcie!- zerwałem się z miejsca, dałem się skuć i strażnik zaprowadził mnie do sali z widzeniami.
Było tutaj koło dwudziestu boksów, oddzielonych szybami z drugą stroną. W każdym z nich leżał taki sam pomarańczowy telefon, umożliwiający połączenie z osobą po drugiej stronie.
Usadzili mnie przy drugim boksie. Po drugiej stronie już siedział mój brat.
Wyglądał koszmarnie. Był blady, wychudzony i miał okropne czarne odrosty. Wzrok miał zamglony i opóźnione ruchy. Przecierał przekrwione oczy i cały czas ziewał.
-Cześć- wziąłem słuchawkę i podniosłem ją do ucha. Edgar wyszedł z sali - Co słychać braciszku? Źle wyglądasz.
- Wiem, że wyglądam źle- westchnął - To stres... Szkoła i takie tam. A ty? Jak się czujesz? Dobrze cię traktują?
- Jest nieźle. Serio myślałem, że będzie gorzej. Wkurwia mnie tylko, że codziennie mam przesłuchania o ten samochód, cholera. Serio, dzień w dzień jedno pytanie: kto ci pomagał?- westchnąłem - Powiedz mi co z chłopakami? Co robią?
- Nie odezwali się do ciebie?- spojrzał na mnie zdziwiony- Obiecali dzisiaj zadwonić.
- Akcja " Wszyscy kochają Armina "- uśmiechnąłem się- Więc co z nimi?
Alexy mocniej przytknął słuchawkę do ust i zaczął szeptać:
- Nataniel wpadł na pomysł, żeby zapisać ich do Słodkiego Amorisa. Wszyscy mają zmienione tożsamości i wyglądają trochę inaczej. Kastiel przefarbował włosy na czerwono i nosi się w trochę innym stylu, poważniejszym. Lys musiał zacząć ubierać się po wiktoriańsku- zachichotał- A Nataniel jest kujonem.
- Cholera, serio?!- wytrzeszczyłem na niego oczy - Świetny plan, nikt ich nie wyczai!
- Miejmy nadzieję, te debile już raz prawie wpadły...
- Jak?!- podskoczyłem na krześle.
- Lysander schlał się na imprezce u Amber i przy paru znajomych sypnął, że Nate ma inne nazwisko.
- On jest pierdolnięty...
- Co ty nie powiesz?
- Ale jak z tobą? Dobrze się czujesz? Serio, źle wyglądasz.
- Martwię się po prostu. O ciebie, o nich. To po prostu zaszło bardzo daleko, nie wiedziałem, że to co robimy jest takie poważne i przypomniałem sobie, że nielegalne...
- Ale gdzie byś teraz był bez tego?- warknąłem, patrząc mu w oczy - Dalej mieszkalibysmy z dziadkami, wyobrażasz to sobie? Dalej chodzilibyśmy do liceum w Los Angeles i by nas poniżano.
- Ale siedzisz w więzieniu!
- Przemęczę się. Dla ciebie- parsknąłem- Poza tym nie wiem jak zareagowałby Kastiel, gdybym ich wsypał.
- Wpierdoliłby ci od razu- zaśmiał się Alexy.
- Właśnie, więc za to dziękuję- uśmiechnąłem się do niego.
Gadaliśmy tak jeszcze z dwadzieścia minut, gdy przyszedł Edgar i powiedział, że musimy kończyć. Pożegnaliśmy się i poszedłem na stołówkę przygotować sobie kolację.
Właśnie kończyłem robić sobie kanapkę, gdy poczułem, że ktoś szturcha mnie w ramię.
- Siema, Armin Styles?- usłyszałem kobiecy głos po lewej.
Podniosłem głowę do góry i zobaczyłem wysoką czarnowłosą dziewczynę. Jej duże zielone oczy wpatrywały się we mnie. Moją uwagę przyciągnął srebrny kolczyk w wardze i podobny w nosie. Na sobie miała jakieś jeansy, fioletową koszulkę. Na jej chudych ramionach widziałem tatuaże.
- Tak, to ja. A co?- spojrzałem na nią z deka, zaskoczony. Nie kojarzę jej, a po takich cyckach i dupie na pewno bym ją zapamiętał.
- To ty jesteś od tego numeru z podpaleniem auta co nie? Kurwa, stary to musiało być zajebiste!- rzuciła, stukając mnie w łokieć - Żałuję, że tego nie widziałam.
- Aha...
- Tak w ogóle, Jonnie Drugs- uśmiechnęła się, ukazując rządek białych zębów- Ja siedzę za napad na bank.
- Nieźle.
- Szkoda, że złapali tylko mnie, jestem trochę samotna bez moich ziomków. Chcesz ze mną usiąść? Możemy trochę pogadać- chwyciła mnie za rękaw bluzy i nawet nie czekając na odpowiedź, pociągnęła mnie do wolnego stolika.
- Jak cię złapali?- zagaiłem.
- Za słabo się ukryłam- skrzywiła się, wpychając kanapkę do ust- Mogłam przejść przez dziurę w płocie i biec przed siebie, ale schowałam się za śmietnikiem- skrzywiła się- A ciebie?
- Uparłem się, że pojadę do domu, a nie posiedzę za kontenerem i poczekam, aż psy odjadą- parsknąłem na swoją własną głupotę.
- Gratulację- zaśmiała się- Ej, co powiesz na seks dziś wieczorem?
- Słucham?
- Zamknij buzię, bo wyglądasz jak debil. Potrzebują porządnego przepieprzenia, a ty się do tego nadajesz- wzruszyła ramionami - Przyjdę do twojej celi wieczorem. Masz gumki?
- Nie...
- Nie szkodzi, ja mam. Przyjdę po ciebie o jedenastej i pójdziemy do mojej celi. Mam sama, bo wmówiłam im, że jestem wariatką - cmoknęła mnie w policzek, wstała i odeszła.
Cholera jasna, co to miało być? Dziewczyna sama do mnie przychodzi i pyta się, czy chcę się z nią kochać?! To jest dziwne, powiedziałbym pojebane, ale mi to pasuje!
Uśmiechnąłem się sam do siebie, po czym odniosłem talerz do kuchni. Wepchnąłem ręce głęboko do kieszeni i już miałem wyjść ze stołówki, ale Edgar złapał mnie za ramię i powiedział, że mam telefon.
- Halo?- rzuciłem do słuchawki.
- Arminku, tęsknimy!- usłyszałem śmiech Kastiela w słuchawce.
Pierwszy raz słyszałem, że Kastiel się śmieje. Tak naturalnie, nie flirciarsko czy sztucznie. Miło było tego słuchać, serio.
- No ja też za wami tęsknię- odpowiedziałem- Masz tam chłopaków?
- Armin!- usłyszałem piski Nataniela i Lysandra- Siemka!
- No cześć- uśmiechnąłem się sam do siebie - Co słychać?
- Jest nieźle. Chujowo, ale stabilnie- rzucił Kastiel- A u ciebie? Mam nadzieję, że dobrze cię tam traktują, bo jak nie to im wszystkim wpierdolę.
- Jest znośnie, daję radę. Żałuję tylko, że nie mogę wyjść i się z wami zobaczyć.
- Ej, ej aż tak bardzo nie tęsknimy- odezwał się Lysander.
- Spierdalaj kutasie, ja za nim tęsknię- warknął Nate, chichocząc
- Słyszałem, że zapisaliście się do liceum- ściszyłem głos do szeptu.
- Tak- Nataniel zaczął mówić- Tak jest o wiele bezpieczniej i... nawet nam się tu podoba.
- Serio?- spojrzałem zaskoczony na telefon.
- Tak... Ja mam dobre oceny, Lysander zaczął pisać wiersze...
- Nie śmiej się tylko! Są bardzooo dobre- usłyszałem oburzony głos białowłosego.
- Przecież się nie śmieję!
- A Kas... Kas się zakochał...- parsknął Nataniel.
Usłyszałem odgłos uderzenia, jęk i Kastiela w słuchawce:
- Wcale się nie zakochałem!
- A Lucy?- w oddali chichotał Lysander.
- Lucy to tylko przyjaciółka- parsknął czerwonowłosy.
- Lucy Mullingar? Niezła sztuka- parsknąłem, dając Edgarowi znak, że jeszcze minutka.
- To tylko przyjaciółka... Serio- westchnął Kas.
- Dobra, muszę kończyć. Do usłyszenia- rzuciłem.
- Kochamy Cię! Buźka!- rozłączyli się, śmiejąc się.
- Nawijałeś piętnaście minut- warknął Edgar.
- Jakiś problem? Nawet z kolegami pogadać nie można- westchnąłem, kiedy mnie skuwał.
Odprowadził mnie do celi i nakazał sen. Wszyscy moi towarzysze już spali. Położyłem się do łóżka i zacząłem przesuwać palcami po kamieniu.
- Która godzina?- spytałem jeszcze, zanim odszedł.
- Dwudziesta druga.
Skinąłem głową.
Godzinę później przyszła Jonnie.
- No to jak? Idziemy?- uśmiechnęła się flirciarsko.
Szybko wstałem, czując że ta noc będzie ciekawsza.
***
Siemanko (:
Nikt nie jest zadowolony z tego imagina, domyślam się :/ Mi samej się nie podoba, jest jakiś taki... nijaki. Przepraszam Was bardzo, chciałam się wczuć w Armina, ale za bardzo mi to nie wychodziło, nie wiem jak jest w więzieniu. Więc, dodaję to, co Marta kazała napisać dużymi literami i pokolorować na czerwono:
WIĘZIENIA NIE SĄ KOEDUKACYJNE, WIEMY. TO TAKA FANTAZJA PISARSKA.
Następny rozdział pojawi się w sobotę, ale teraz o naszym evencie :3
ps: Rozdział nie był sprawdzany, więcmogą być w nim błędy na pewno są w nim błędy, sprawdzimy jak Marta będzie mieć trochę czasu ;)
ps: Rozdział nie był sprawdzany, więc
Odkryliście cyferkę cztery, a pod nią kryje się moje zdjęcie .___.
Nie odpowiadam za popękane monitory, koszmary po nocach i traumę do końca życia.
Łapcie i piszcie tutaj co chcecie następne odkryć.
Do napisania! :3
~L
No co ty, dla mnie super! Och, jak słodko, kochają go! xD
OdpowiedzUsuńUlala... Armin w więzieniu, to się wydaje, że życie do dupy i w ogóle kicha, a tu taka Jonnie przyłazi i to z taką propozycją. No, no, ten to ma branie... xD
"Nie odpowiadam za popękane monitory, koszmary po nocach i traumę do końca życia." - ciebie chyba zupełnie pogrzało. Skoro ty jesteś taka ładna i napisałaś coś takiego, to co ja mam powiedzieć? Wpędzasz mnie w kompleksy, dziewczyno :'(
To ja decyduję się na 13 - mój drugi szczęśliwy numerek xD
Imagin jest super :D Sama nie wiem jak jest w więzieniu, ale ten opis wydaje się być dobry ;) Zgadzam się z moją poprzedniczką, że jesteś naprawdę taka ładna i piszesz coś takiego :C
OdpowiedzUsuńa numerek 1 ;D
Rozdział zaje!
OdpowiedzUsuńI nie gadaj, że wyszedł nijaki. Mi się bardzo podoba. I rozmowa chłopaków z Arminem była świetna! "Kastiel się zakochał!" xD
P.S.Śliczna jesteś. Nie pierdol mi tu!
A ja biorę numer...może być 13 xD
Super! A i pytanko. Masz na imię Luiza??
OdpowiedzUsuń