czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział IX "666 666 696"

Rozdział IX "666 666 696"


        - C-co?- wybąkałem, patrząc na nią zdziwiony.
Ona tylko wywróciła oczami. Zamknęła drzwi łazienki i oparła się o nie plecami.
- Kiedy wchodziliście po schodach Lysander powiedział, że 'Kentin was przejrzał'- podeszła do mnie powoli i oparła się o umywalkę - Nate wtedy rzucił, coś że 'jak niby miałby odkryć prawdę' Później Lysander sypnął coś, że Nataniel nie nazywa się Docum tylko Shadow- Lucy zmrużyła oczy - Jaka jest prawda Kas?
Przesunąłem dłońmi po twarzy i wciągnąłem głęboko powietrze.
Nie byliśmy ostrożni. Przejrzała nas, bo jak debile rozmawialiśmy o tym na cały głos. Każdy mógł to zrobić, czemu akurat na nią padło?
Przygryzłem wargi i uciekłem spojrzeniem w bok, na ogromną wannę.
- Kastiel, odpowiedz - zażądała, stając tak blisko mnie, że widziałem iskierki w jej oczach - Mnie możesz zaufać. Nikomu nic nie powiem.
- Jeszcze nie...- wymamrotałem, wbijając wzrok w podłogę.
- Słucham?
- Jeszcze nie poznasz prawdy. Nie tu, nie teraz. Jutro, może pojutrze. Kiedy tylko chcesz tylko nie dzisiaj - zakryłem oczy dłonią.
Jej spojrzenie było zbyt przyszpilające.
- Dlaczego?
- Jeśli ktoś się o tym dowie... to może się źle skończyć dla mnie, dla Nata, Alexy'ego i także ciebie - przełknąłem ślinę.
- Obiecaj, że powiesz mi jutro- odparła po dłuższej chwili.
- Obiecuję- wyszeptałem cicho.
Nagle Lucy chwyciła mnie za rękę. Ale nie tak jak wtedy, gdy pomagała mi zmyć jogurt z twarzy. Teraz dotknęła jej bardzo powoli, nieśmiało i dużo mniej stanowczo. Ostrożnie splotła nasze palce, patrząc mi w oczy, jakby bała się, że robi coś nieodpowiedniego.
- Wyjmij telefon. Podam ci swój numer- warknąłem, starając się dalej ukrywać za maską sztucznej osobowości.
Kiedy ona szukała po kieszeniach ja przyglądałem się naszym dłoniom. To było całkiem miłe, trzymać się z dziewczyną za rękę. Nigdy tego nie doświadczyłem. Może to i dziwne, ale jeszcze nigdy w życiu nie trzymałem nikogo, prócz mamy, za rękę! Po prostu nigdy nie miałem prawdziwej dziewczyny, która chciałaby tak robić.
Krążąc po wszechświecie razem ze swoimi myślami, nie zauważyłem, że delikatnie ścisnąłem jej dłoń.
- Dyktuj - powiedziała, podnosząc na mnie wzrok. Teraz w jej oczach błyszczała ciekawość i zainteresowanie.
- 666 666 696 - podałem jej numer mojej komórki.
Widziałam jak zapisuje kontakt w telefonie: " Kastiel "
- Zadzwonię. Umówimy się i powiesz mi jaka jest prawda - powiedziała, przybierając niecierpliwe spojrzenie.
- Tak - westchnąłem.
- Mam się bać?- wyciągnęła mnie z łazienki, dalej trzymając moją rękę.
- Myślę, że tak- chwyciłem jej podbródek i zmusiłem do spojrzenia sobie w oczy - Czy jesteś pewna, że chcesz poznać prawdę? Nie wygadasz się?
- Chcę. Nie wygadam- widziałem w jej oczach zdecydowanie.
- A jeśli okaże się, że nie jestem kimś za kogo się podaję?
- To trudno.
Parsknąłem śmiechem na jej słowa.
- Do zobaczenia jutro. Reszcie powiedz, że źle się poczułem i poszedłem do domu.
Wyszedłem, nie czekając na jej odpowiedź.
Droga do domu zajęła mi pół godziny. Amber mieszkała na drugim końcu miasta, a ja na przedmieściach.
Zdążyłem sobie wszystko przemyśleć. Wiedziałem, że muszę powiedzieć jej prawdę. Kolejne kłamstwo nie wchodziło w grę, mógłbym się pogubić w tym wszystkim i na końcu czekałyby mnie same nieprzyjemności. Lepiej wyznać Lucy całą prawdę.
Ale co ja jej powiem? 'Hej Lucy, jestem gangsterem, zajebiście, co nie?' ? Jak to ubrać w słowa, żeby mnie nie skreśliła i nie poleciała z tym od razu na policję? Tego jednego jeszcze nie rozgryzłem.
Kiedy tylko wszedłem do domu rąbnąłem się na łóżko i zasnąłem, nawet nie zdejmując butów
***
Kastiel stoi w pierwszym rzędzie, między swoją matką a ojcem. Czuje, że czarny garnitur wszędzie go drapie, ale przecież nie powie tego na głos. Nie wypada.
- Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz- słyszał obok głos księdza.
- Dobry Jezu, a nasz Panie, Daj mu wieczne spoczywanie - zaśpiewał jego wujek Lucas, brat taty.
Kastiel usłyszał szloch swojej mamy i wycieranie nosa w chusteczkę. Jemu samemu też trudno powstrzymać łzy.
Lekko rozchyla ramiona i lekkim kiwnięciem głowy pokazuje jej, żeby się przytuliła. Ona zarzuca synowi ręce na szyję i płacze. Chłopak wtula się w jej włosy i szepcze cicho, żeby się uspokoiła.
Usłyszał ledwo słyszalne prychnięcie z boku. To stary. Jest poirytowany i sfrustrowany. Jego żona przyjechała, a w jej obecności nie podniesie ręki na syna. Nawet musi udawać dobrego tatę!
Kastiel spogląda na trumnę, którą właśnie spuszczają do grobu. Nie jest jakaś specjalnie wielka, wykonana z okropnego ciemnego drewna. Nie może uwierzyć, że tam zmieściła się jego babcia. Przecież ona jest całym światem, nie mogła się zmieścić w tak małej skrzyneczce!
***
Obudziłem się cały zlany potem. Śnił mi się pogrzeb babci.
Spojrzałem w lewo, gdzie na małym stoliku stało nasze wspólne zdjęcie.

Ja, jeszcze w podstawówce trzymałem w ręku samolot, a ona samochód. Uśmiechaliśmy się do siebie szczerze.
        Może gdyby żyła, nie byłoby tak źle? Może nie zostałbym gangsterem, nie ranił tylu dziewczyn i miałbym większy szacunek do otoczenia?
"Ale jakbyś wtedy przeżył idioto, skoro nie miałeś kasy nawet na bułkę?!" - odezwało się moje sumienie.
Odpędziłem od siebie wszystkie nieprzyjemne myśli i zasnąłem, słuchając Winged Skull.

~  ~  ~
Hej, to znowu ja :)
Pewnie macie mnie już dosyć, co? XD
Sorry za obsuwę, nie miałam neta wczoraj :/
Niestety Laura nie odzyskała dotąd telefonu i kompa, więc przez jakiś to ja będę wstawiać. 
Czo tam? Macie już ferie czy jeszcze nie? U nas zaczynają się już od 1 <3
Co do rozdziału. Przepraszamy że taki krótki, ale następny jest dłuższy i sporo się dzieje ;)
Do napisania! /M.

sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział VIII "Nie więcej niż pięć"

Rozdział VIII "Nie więcej niż pięć"

W końcu  nadeszła sobota. Dzień imprezy u Amber.
Była godzina dwudziesta, właśnie podjeżdżaliśmy pod dom blondynki. 
- Dobrze wyglądasz- bąknął nagle Alexy.
- Serio? Ubrałem to co wczoraj!- zaśmiałem się, a Lexy się zaczerwienił.
- To ja się specjalnie wystroiłem i nic mi nie powiesz?- Nataniel udał oburzenie.
- Gówno prawda, zmieniłeś tylko krawat na złoty- Lysander przejechał sobie ręką po twarzy.
- Bardzo podobny do włosów Amber- podszedłem i pociagnąłem blondyna za tę część garderoby.
- Stul pysk- wyszarpał się, posyłając mi ostre spojrzenie - Lexy, masz ten prezent?
- Mam. Wybraliśmy z Sucrette dwie płyty Union J- pomachał zawiniątkiem.
- Okay, idziemy!- wyjąłem mu z rąk pakunek. Śmiałym krokiem podszedłem do drzwi i zapukałem.
Otworzyły się prawie natychmiast. Stała w nich Amber. Miała jeszcze większą tapetę niż gdy pierwszy raz ją zobaczyliśmy. Różowa sukienka więcej odkrywała niż zakrywała. Krótko mówiąc, wyglądała jakby się puszczała
- Cześć- skinąłem jej głową- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin- umiechnąłem się sztucznie i puściłem jej oczko.
- Heeeeej!- zrobiła balona z gumy i cmoknęła mnie szybko w policzek. Poczułem tam rozmazany błyszczyk - Wchodźcie! Wszyscy już są, tylko na was czekamy!- wyjęła mi prezent z ręki i poszła w głąb domu.
- Kurwa - starłem mazisty ślad z twarzy.
- Kas, zdradzasz mnie?- Lysander zrobił oczy zbitego psiaka.
- Nie, to ona zaczęła- warknąłem i kopnąłem go w kostkę.
- Ja pierdolę, co za babsztyl- Nate pokręcił z niedowierzaniem głową.
Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się do pokoju, z którego dobiegała muzyka.
To chyba był salon, dość gustownie urządzony. Ściany były białe i idealnie czyste. Jedną z nich zajmował ogromny telewizor. Przed nim stały kanapy obite czarną skórą i stoliczek do kawy. Wszędzie dookoła biegali licealiści z puszkami z piwem. 
- Łooho!! O kurwa!!- Lysiowi aż oczy błysnęły ze szczęścia- Nate, proszę, daj mi się upić!
- Nie! Możecie wypić kilka piw, ale nie wiecej niż pięć!- pogroził nam palcem.
- A mogę...- próbował dalej białowłosy.
- Nie, nie możesz podrywać dziewczyn! Lys opanuj się do kurwy nędzy!- Alexy szturchnął go w bok.
- Kastiel!- usłyszałem wołanie za mną.
Odwróciłem się i zobaczyłem idącą w moją stronę Lucy.
Razem z nią szły jeszcze dwie inne dziewczyny i jakiś chłopak. Zacząłem mu się uważniej przyglądać.
Był szczupły i niski, ale cholernie przystojny. Krótkie brązowe włosy cały czas przeczesywał dłonią. Zielone oczy skoncentrowały się na kieliszku wypełnionym różowym płynem. Ubrany był w czarny podkoszulek, eksponujący wyrzeźbiony tors, białą rozpiętą koszulę, spodnie moro i glany. Nieco dziwny strój na imprezę, nie powiem, że nie.
- Eee... Kas?- Alexy spojrzał na mnie zdziwiony.
- Czego?!- warknąłem, dalej przyglądając się brązowowłosemu.
- Co ty zrobiłeś ze swoim piwem?
Spojrzałem na puszkę, którą trzymałem w ręce. Była zgnieciona.
- ...Nic- odstawiłem ją na stół zrezygnowany.
Po chwili tamta grupka stała już obok nas.
- Cześć!- Lucy szturchnęła mnie w ramię - Jak impreza?
- Dopiero przyszliśmy, więc ci nie powiem- wzruszyłem ramionami - Może mnie przedstawisz?
- A tak, już! Kastiel, to jest Violetta, Violka, Kastiel- wskazała na niską dziewczynę, z którą siedziałem na niemieckim.
- My się znamy- kiwnąłem głową, dodając w myślach ' chyba '. Znowu nic nie odpowiedziała.
- To jest Kim- czarnowłosa dziewczyna, o ciemnym kolorze skóry podała mi rękę.
- Siema- burknąłem.
- Cześć- uśmiechnęła się do mnie. Chyba nawet szczerze.
- A to Kentin- szturchnęła chłopaka którego przed chwilą lustrowałem.
Podałem brązowowłosemu rękę, patrząc mu prosto w oczy. On też zmierzył mnie zniechęconym spojrzeniem.
- Kastiel - warknąłem.
- Kentin - uścisnął mocno moją dłoń.
- To są Lysander i Nate- wskazałem na zdezorientowanych chłopaków, stojących za mną - No przywitajcie się jakoś!
Od razu zaczęli odstawiać cyrki związane z powitaniami, co tylko spowodowało atak śmiechu u Lucy i Kentina. Aż zrobiło mi się wstyd, kiedy patrzyłem na moich znajomych.
- Dobra, nie róbcie mi siary- wkurzony poprawiłem włosy.
- Sam tego chciałeś- Nataniel wzruszył ramionami.
- Ja pierdolę, co za debile...- Lysander uderzył się dłonią w czoło.
Lucy dalej chichotała jak najęta. Robiłem się coraz bardziej czerwony ze wstydu.
- Próba mikrofonu, raz dwa trzy!- usłyszeliśmy głos Amber z głośnika. Ona sama stała na jednej z kanap, trzymając mikrofon w ręku.
- Heeeej wszystkim! Bardzo się cieszę, że przyszliście na moje urodziny! Zaśpiewam dla was z tej okazji...
- O nie...- Kim jęknęła.
- Co jest?- spytał Alexy.
- Znowu będzie śpiewać. Tak jak co roku.
- W tym roku zaśpiewam... ' All I want for Christmas is you ' !- kiwnęła głową do chłopaka stojącego za laptopem.
- Jeszcze miesiąc do świąt, a ta już zaczyna! Ludzie, proszę!- Lucy wtuliła się w koszulę Kentina.
Poczułem jak coś piecze mnie w brzuchu.
Może to jej chłopak? Czy coś...
  Amber zaczęła śpiewać. To chyba były najgorsze trzy minuty mojego życia.
        - Jezus Maria, ona tak kaleczy muzykę- jęknął Lysander.
- Nic nie mów- westchnął Kentin- Proponuję zająć jakiś pusty pokój, przynieść trochę piwa, innego alokoholu i zrobić sobie mini melanż.
- Zgadzam się- Alexy skinął w głową - To wy idźcie po picie, a my...- wskazał na naszą trójkę- ...Poszukamy pokoju.
Zaczęliśmy wspinać się po schodach, kiedy nagle Lysander zatrzymał się i warknął:
- Ten cały Kentin... Nie podoba mi się.
- Witaj w klubie- burknąłem, jednocześnie kopiąc jakąś puszkę.
- Mam wrażenie, że nas przejrzał- powiedział Lys wpatrując się gdzieś w dal.
- Pierdolicie - Nate wzruszył ramionami.    - Znamy go od pięciu minut, jak niby miałby odkryć prawdę?
- Kurde, ty tego nie czujesz?- spojrzałem na niego zaskoczony.
- Nie.
- Zmierzył mnie takim dziwnym spojrzeniem...- Lysander wzdrygnął się - Jakbym conajmniej mu kogoś zabił.
- Mnie też!- pstryknąłem palcami - Gość mnie przeraża...
- Dajcie spokój- Alexy spojrzał na nas jak na debili - To naprawdę zajebisty gość, musicie go tylko lepiej poznać.
Spojrzałem na Lysandra, a on na mnie. I tak wiedzieliśmy swoje.
Weszliśmy do pierwszego lepszego pokoju, który okazał się pusty. Rozłożyliśmy poduszki, a z książek ułożyliśmy mini stolik. Amber ma w domu książki, tego się nie spodziewałem.
Kilka minut później do pokoju wparowały dziewczyny. Postawiły przed nami kilka puszek z piwem i Jack Daniels'a, którym Lysiu zajął się od razu.
- Nie wypij wszystkiego - rzuciła Lucy - My też chcemy spróbować.
- Gdzie Ken?- spytał Alexy.
- Nie Ken, tylko Kentin!- dziewczyna ostro spojrzała na niebieskowłosego - Zaraz przyjdzie, szuka szklanek.
Jak na zawołanie otworzyły się drzwi i stanął w nich Kentin.
Kiedy piwo było już rozlane, a Lysander mocował się z otwrciem whisky, zaczęliśmy rozmawiać.
- Skąd właściwie jesteście?- powiedział Kentin, biorąc pierwszy łyk piwa. Siedział między Lucy, a Natanielem, ale zdecydowanie bliżej brązowowłosej. Czułem jak mnie nosi, nie wiedziałem co się ze mną dzieje.
- Nowy Jork- rzuciłem niechętnie. Spojrzał na mnie dziwnie.
- Fajnie tam?- spytała Kim.
- Trochę za dużo ludzi. Nataniel, pijesz?- Lysander podsunął blondynowi pod nos kieliszek z whisky i czknął cicho. Blondyn tylko skrzywił się.
- Nie dzięki. Wiesz, że nie lubię alkoholu.
- Jak to kurwa? Nataniel Shadow nie chce alkoholu?! Co się stało?!
- Lys, kurwa, co ty pierdolisz?-powiedział Alexy najspokojniej jak umiał, widziałem jednak że ledwo powstrzymuje się od krzyku.
Cholera, ten debil odkrył swoją prawdziwą tożsamość! Kurwa, oby nic nie podczaili.
Lucy razem z Kim i Violettą zaczęły się śmiać. Ken patrzył na nas jak na debili, ale z trudem powstrzymywał śmiech.
- Lys... Myślę, że ty wypiłeś już dość- wyrwałem mu z dłoni puszkę z piwem.
- I ty Kastielu przeciwko mnie?!- wrzasnął białowłosy. Jego nos był cały czerwony, powoli przechodził w kolor fioletowy.
- Umm... Lexy, może weźmiemy go... zamkniemy w jakimś pokoju i niech się prześpi?- rzuciłem znaczące spojrzenie niebieskowłosemu.
- Jasne!- uśmiechnął się trochę zbyt entuzjastycznie.
Chwycił Lysa za jedno ramię, ja za drugie i wyprowadziliśmy go z pokoju.
- Kiedy ten chuj zdążył tyle wypić?!- warknąłem, wchodząc do pokoju obok, także pustego.
- Nie wiem, naprawdę nie wiem- chłopak podrapał się po głowie - Musieliśmy nie patrzeć...
- Co za debil! Oby Nate to jakoś odkręcił.
Spojrzeliśmy na siebie przerażeni. Lysander prawie zniszczył cały misterny plan.
Wróciliśmy do pokoju. Nic się nie zmieniło, wszyscy dalej siedzieli i normalnie gadali.
- Zasnął jak dziecko - Alexy oklapł na swoje miejsce.
- Tak- potwierdziłem, uśmiechając się sztucznie do Lucy, która uważnie mi się przyglądała.
- No jedziesz! Pij!- Kentin podał Natanielowi kolejny kieliszek whisky. 
- Nate, Nate, Nate!- krzyczały Violetta z Kim.
Fioletowowłosa coś powiedziała, ludzie co się stało?!
- Oj braciszku, nie przesadzaj - Lucy szturchnęła Kentina w żebro.
Coś mnie ugodziło.
- No dobra...- Nataniel zatkał nos i jednym haustem wypił zawartość kieliszka.
  Z wielką siłą wryło mi się w pamięć. 
- Uuuuu!- zawyli. Blondwłosy poczerwieniał.
- Dajcie spokój...- wymruczał.
- Wal się - Lucy wytknęła mu język. 
- Braciszku?- spojrzałem na brązowowłosą.
Jak to ' braciszku '?! Jak to, to nie jest jej chłopak tylko brat?! Ale przecież... Serio?
- No tak... Co w tym dziwnego?- Alexy spojrzał na mnie zdziwiony.
- Przepraszam was na chwilę - wstałem i wyszedłem z pokoju.
Skierowałem się do łazienki. Zdjąłem kurtkę. Zmoczyłem dłonie i przetarłem nimi twarz.
Brat.
Nie chłopak, tylko brat!
Uśmiechnąłem się do swojego odbicia. 
Tylko brat, nie chłopak.
No tak idioto, przecież mówiła ci, że nie ma chłopaka!
Tylko, żebym ja jej jeszcze słuchał.
Jeszcze raz przemyłem twarz. Chłodna woda cudownie wpłynęła na moje zaczerwienione policzki.
A tak właściwie skąd się wzięły te rumieńce?
Zawstydzenie Lysandrem?
Wysoka temperatura?
Nie... To było coś innego, ale nie wiedziałem co.
- Jaką prawdę miał odkryć Kentin?- usłyszałem głos.
Odwróciłem się. W drzwiach stał nikt inny, tylko Lucy

~  ~  ~
Heeeejka :D
Czo tam? Jak tam oceny semestralne? U mnie tradycyjnie na semestr pasek nie wychodzi :/ 
Przedstawiam wam rozdział VIII! Jak wam się podoba? Jestem dumna z Laury, postarała się, jest długi i sporo się dzieje ^^
A, właśnie. Laura jeszcze nie odzyskała kompa i telefonu więc nie może wstawiać. W efekcie nie ma też nazw. Ktoś ma pomysł na jakąś dobrą?
I jeszcze jedno :D Mamy tu jakieś otaku? Takie uzależnione od shoujo i romansów? Ja teraz oglądam Lovely Complex (kya, Otani jest taki moe :3 Żeby był jeszcze bardziej świadomy tego co dzieje się wokoło i bardziej zdecydowany. I wyższy. Sporo wyższy)
Pozdro ze świata Anime i mang
Marta :3

środa, 22 stycznia 2014

Rozdział VII: "Lys, czy ciebie do reszty..."

Rozdział VII: "Lys, czy ciebie do reszty..."



Myślałem, że ją zaduszę. Po prostu zacisnę dłonie na jej szyi i uduszę tak, że padnie na ziemię.
Nie zrobiłem tego jednak. Pochyliłem się do niej, tak nisko, że przytknąłem jej nos do mojego zostawiając na nim różową plamę.
- Zabiję cię. Po prostu, kurwa, zabiję- warknąłem, patrząc jej prosto w oczy.
- No już nie przesadzaj!- odchyliła głowę do tyłu, zanosząc się śmiechem- Chodź pomogę ci to zmyć- pociągnęła mnie za rękę do męskiej łazienki.
- Wchodzisz tak bez obawy do męskiego kibla?- spojrzałem na nią zdziwiony.
- Już i tak tam byłam, więc co za różnica- wzruszyła ramionami i zaczęła szukać w torbie chusteczek.
- Co to tak w ogóle jest?!- parsknąłem, zdejmując kurtkę i kładąc ją na parapecie. - Cztery przeterminowane jogurty truskawkowe, zamocowane w taki sposób, by eksplodowały ci prosto w twarz- stanęła na palcach i ostrożnie zaczęła czyścić moje włosy.
- Skąd ty miałaś przeterminowane jogurty?!- warknąłem, chwytając jej rękę, która obmywała policzek.
- A myślałeś, że co podają w szkolnej stołówce?
Wzdrygnąłem się, na co dziewczyna zachichotała cicho. W milczeniu wyczyściła resztę mojej twarzy. Po chwili odsunęła się i wyrzuciła chustki do kosza.
- Dzięki- mruknąłem.
- Nie ma sprawy- uśmiechnęła się wesoło.
- Mimo wszystko, gratuluję pomysłu- rzuciłem przy wyjściu- Za chuja bym na to nie wpadł.
- Ja też nie. Kolega z klubu chemicznego mi podpowiedział.
- Już nie lubię skurwysyna.
Zachichotała.
- Będziesz na urodzinach Amber?- spytała po chwili ciszy- Chciałabym przedstawić ciebie i twoich kolegów moim znajomym.
- Eh... dostaliśmy zaproszenie, ale je odrzuciliśmy. Wygląda na puszczalską...
- I taka jest. Ale przyjdźcie, będzie cała szkoła, szykuje się niezły melanż. Przeproście ją tylko i wpadajcie.
- Sam nie wiem...
- No weź...
- Pogadam z chłopakami.
- Super- zadzwonił dzwonek- Sorry, muszę iść. Mam teraz historię. Do zobaczenia!- pobiegła do sali obok.
Wspięłam się po schodach na pierwsze piętro. Klasa już zdążyła wejść na lekcję biologii. Cholera, oby nie było problemu.
- Dzień dobry, przepraszam za spó...
- Łap królika!- wrzasnął Lysander i skazał na białą kulkę koło mojej nogi.
- Po kiego chuja?- schyliłem się i podniosłem go.
- Alexy przez przypadek strącił pudełko z biurka i wszystkie pouciekały. Musimy je złapać zanim biologica przyjdzie!
Zaśmiałem się, ale zacząłem łapać króliki. Było z tym dużo śmiechu, nie powiem, że nie.
Kiedy w końcu wszystkie siedziały w kartonach, zająłem miejsce między chłopakami. Nauczycielka jeszcze się nie pojawiła to luz.
- Ej chłopaki... Tak sobie myślałem, że...- wziąłem głęboki oddech - Może pójdziemy na tę imprezę u Amber?
- Czy ciebie do reszty pojebało?!- Nataniel spojrzał na mnie jak na idiotę- Do tej kosmitki?!
     - No ale podobno ma być cała szkoła i będzie fajna impreza... A przecież mamy się zintegrować, co nie?
- Dobrze gada- poparł mnie Lysander- Alkohol za free, melanż za free i lepsze relacje z uczniami. Wchodzę w to!
- Ja też idę! Nie ma innej opcji!- krzyknął Alexy i uśmiechnął się do mnie.
- Przypomnę wam tylko, że odrzuciliśmy jej zaproszenie- Nate odchylił się na krześle i patrzył na nas triumfująco.
- No to idź do niej, przeproś i powiedz, że jednak znajdziemy trochę czasu na jej urodziny. Powiedz, że nie przegapiłbyś okazji, żeby na nią popatrzeć- mrugnąłem do niego.
- Ty chuju!
- Nie, po prostu bardzo sprytny człowieku- wytknąłem mu język- Chociaż chuju pewnie też - dodałem po zastanowieniu- Podnieś dupcię do góry i idź do niej!
Nataniel westchnął. Odgarnął swoje włosy do tyłu. Podwinął rękawy koszuli i zacisnął krawat. 
Podszedł do ławki blondyny. Przez chwilę coś do niej mówił, a ona robiła się coraz weselsza. Kiedy flirciarsko puścił jej oczko o mało nie zemdlała z zachwytu.
- I co?- spytałem.
- Macie szczęście debile- uśmiechnął się do nas- Ta sobota, start o dwudziestej.
- Będzie tylko problem z prezentem...- Lysander mlasnął.
- Ja coś kupię! Sucrette pomoże mi wybrać!- niebieskowłosy rozpromienił się.
- No to okay! Szykujcie się na melanż panowie!- przybiliśmy sobie piątki.
- Ej Kas... Alexy nachylił się do mnie - Ty i Lucy?- poruszył znacząco brwiami.
- Co kurwa?!- spojrzałem na niego zaskoczony.
Głupszej hipotezy wymyślić nie mógł.
- No właśnie- Nataniel przybliżył się- Skąd wy się znacie?
- To ją uratowałem w sobotę przed Lawsonem...- podrapałem się z tyłu głowy.
- O kurwa...- Lysander spojrzał na mnie z szacunkiem.
- Lawson ma gust- Nataniel uśmiechnął się krzywo.
- Ale wracając do tematu- Lexy szturchnął mnie w bok- Podoba ci się?
- Jest całkiem ładna, nie jest deską i ma fajną dupę, jeśli o to ci chodzi- wzruszyłem ramionami i zacząłem huśtać się na krześle.
- Nie o to- Lysander wywrócił oczami - Czy podoba ci się w sensie... że chciałbyś ją przytulać, całować czy chronić już zawsze?
Wybuchnąłem śmiechem. Wszyscy uczniowie patrzyli na mnie zdziwieni, a ja dalej się ryłem.
- Lys, do reszty cię popierdoliło? Przecież nie mógłbym cię zdradzić!- posłałem mu buziaczka.
- Chuju, odpowiedz poważnie!- warknął mój najlepszy przyjaciel.
- Nie, nie podoba mi się. Przecież nie mamy wchodzić w żadne relacje- kiwnąłem głową na Nataniela.
- O właśnie! Lysiu, bierz z niego przykład!
Później zeszliśmy na bardziej przyziemne tematy.
Poza tym, ja i dziewczyna? Na dłuższą metę? Nie, no co wy. Nigdy nie miałem dziewczyny na poważnie, wystarczy mi tysiąc lasek na krótką metę, które mogę przelecieć i zostawić bez żadnych wyrzutów sumienia. A ta cała Lucy Mullingar wcale na taką nie wygląda.
- Ktoś poszedł na korytarz, sprawdzić zastępstwa i okazało się, że wcale nie ma biologii, bo babka wyjechała na jakieś szkolenie.
Wyszliśmy na okienko zajarać po papierosku za szkołą. Tak dawno nie paliłem, że aż zrobiło mi się wstyd.
- Co teraz?- spytałem Alexy'ego.
- Niemiecki. Będzie słabo.
- Dlaczego?- Lysander wyrzucił niedopałek i przygniótł go nogą.
- Nauczycielka ma jakiś fetysz na sadzanie chłopaków z dziewczynami, a potem próbuje ich zeswatać- zachichotał- Armin musiał kiedyś całować Amber.
- O kurwa... współczuję- westchnąłem.
Zadzwonił dzwonek.
- Idziemy- chwyciłem torbę i ruszyliśmy w stronę liceum.
***
- Dzień dobry, panie Docum, Song i Ross. Nazywam się Laryssa Buchholz i będę was uczyła języka niemieckiego. Gdzie by was posadzić...- piszczała nauczycielka.
- Kastiel...Ciebie zapraszam do Violetty, pierwsza ławka. Natanielu, ty usiądziesz z Alexym, a Lysander z Amber.
Usiadłem obok niskiej fioletowowłosej dziewczyny. Totalnie mnie zignorowała, rysując coś w zeszycie.
Cała lekcja minęła spokojnie, tak jak z resztą cały dzień. Nic się nie działo.

~  ~  ~

Ponownie was dziś witam :D
Tym razem krótko: 
-chwilowo rozdział nie ma tytułu. Ja nie nadaję się do takich rzeczy, jestem przecież tylko korektorką, menadżerką, projektantką bloga i, od czasu do czasu, człowiekiem :P
- od dziś obiecuję że osobiście zadbam aby rozdziały były regularnie, co środę i sobotę
- stwierdziłam że na naszej playliście jest za mało piosenek. Do tego nie mam pewności czy wszystkie które tam są trafiają w wasze gusta. W komentarzach piszcie które piosenki chcecie zobaczyć w playliście a które byście z niej usunęły.
To tyle jeśli chodzi o moje poczucie długości notek XD
Dziękuję z uwagę
Marta

Specjal beztytułowy

Specjal beztytułowy


Jeszcze raz tak zrobisz i cię zabiję!!!- krzyknęłam i rzuciłam się na Kastiela.
Ta wredna, głupia, Czerwonowłosa małpa znowu włamała mi się do szafki! I znowu zostawiła w niej swoje przepocone rzeczy z WF-u!
- Jeszcze raz...- chwyciłam go za kołnierz kurtki i chciałam przygwoździć do ściany, ale okazał sie silniejszy. Podłożył mi nogę i wywaliłam się prosto w jego ramiona.
- Jeszcze raz i co?- przyjął ten cyniczny uśmiech, od którego robiło mi się niedobrze - Powiesz swojemu bratu?
- Nie wtrącaj w to Nataniela!- wyszarpałam się z jego objęć.
- Nic nie zrobisz, bo za bardzo mnie lubisz- Parsknął, pstrykając mnie w nos.
- Grr...- wywarczałam i rzuciłam w niego brudnymi ciuchami- Zamknij się- minęłam go.
Co za porąbany koleś! Myśli, że zyska sobie moja sympatie czy coś?! Nie ma mowy, w poniedziałek to ja coś mu zrobię z szafką. Na przykład... Pomaluje na różowo, albo przykleję jakieś naklejki.
Uśmiechnęłam sie sama do siebie. Zabrałam plecak z pokoju gospodarzy i wyszłam przed liceum.
Usłyszałam trąbienie samochodu. Odwróciłam się. Przede mną stało nowiutkie, błyszczące ferrari w czerwonym kolorze. A za jego kierownicą siedział nie kto inny, tylko Alexy. Z tylnego siedzenia machały do mnie Rozalia i Kim.
- Cześć < t.i >. Jedziesz z nami?- Niebieskowłosy Skinął na siedzenie obok siebie.
- Jeśli mogę, to czemu nie?- uśmiechnęłam się, zajmując miejsce obok niego - Włączymy jakąś muzykę?
- Tak! Właśnie kupiłam nową płytę!- Rozalia podała mi opakowanie.
- Little Mix?- moja prawa brew powędrowała do góry.
- Taaak! Kocham je!
Wzruszyłam ramionami i wsunęłam CD do odtwarzacza. Kiedy popłynęła muzyka, zatopiłam sie w fotelu i zaczęłam rozmawiać z Kim, podczas gdy Roza z Lexy'm śpiewali na cały głos.
Stanęliśmy na światłach. Przyciszyliśmy trochę muzykę i dyskutowaliśmy o pracy domowej z geografii.
- Siemanko znowu!- koło naszego samochodu, stanął wielki Jeep Cherokee Wrangler Kastiela. No, bardziej ojca Kastiela.
Przez szybę widziałam czerwonowłosego i Lysandra. Na tylnych siedzeniach kisili się Armin z Kentinem.
- Cześć - uśmiechnął się Niebieskowłosy.
- Może mały wyścig?- zapytał Czerwonowlosy.
- Eee...?- Kim patrzyła zdezorientowana na chłopaków.
- No taki malutki, ścigamy sie do domu? Nagrodą jest buziak... ode mnie, albo od niej - Kentin puścił do mnie oczko i lubieżnie przesunął językiem po wargach.
- Sam nie wiem...- Alexy mlasnął.
- No chyba nie tchórzysz?- powiedział Armin.
Niebieskowłosy zesztywniał. Mocno zacisnął palce na kierownicy. Różowe oczy spojrzały na drogę. Patrząc prosto w dzikie oczy Kentina wywarczał.
- Na zielonym startujemy.
- Chłopaki, nie wiem czy to taki dobry pomysł - Skrzywiłam się.
- Nie marudź < t.i >! To fenomenalny pomysł!- Kentin skakał na tylnym siedzeniu.
- Ala ja też nie jestem...- reszta słów Armina zginęła w ryku silniku samochodowych.
Jechaliśmy z zabójczą prędkością. Ponad sto kilometrów na godzinę, a Alexy ciągle przyspieszał. Widziałam w jego oczach wielką determinację i radość, kiedy udało mu się wyprzedzić Kastiela.
- Alexy, zwolnij!- krzyknęła Rozalia.
- Spokojnie, panuje nad sytuacją.
Nagle poczułam szarpnięcie, mocne uderzenie w głowę. Ostatnie co pamiętam to białego Mercedesa uderzającego w nasz samochód. I wtedy zapanowała ciemność.
•••
Biel. Otaczała mnie czysta, chirurgiczna biel. Nie pamiętałam nic.
Z zamkniętymi oczami wywindowałam się do siadu. Palący ból w czole. Złapałam sie za głowę i poczułam materiał. Bandaże. No pięknie.
Otworzyłam oczy. Znajdowałam się na sali szpitalnej. Obok mojego łóżka, po jego prawej stronie stała szafeczka, a na niej szklanka z wodą. Jednym haustem wypiłam całą zawartość.
Nagle znowu ból, tym razem w lewej ręce. Gips. Jeszcze lepiej.
- Widocznie bardzo chciało ci się pić - usłyszałam miękki głos po prawej stronie.
Odwróciłam tam głowę i zobaczyłam Kastiela. Widziałam smutek w jego brązowych oczach. Usiadł na brzegu mojego łóżka. Nie chciał na mnie spojrzeć.
- Co się stało?- chwyciłam go za rękę.
- Mercedes w was uderzył. Akurat tak pechowo, że z twojej strony. Wasz samochód poleciał na nasz. Straciłem panowanie nad kierownicą, prawie by spadł do wąwozu - zamilkł na chwilę i Zacisnął usta w wąską linię - Na szczęście, jakoś wykręciłem.
- Gdzie jest reszta?- usiadłam obok niego. Mocniej chwyciłam go za rękę. Poczułam jak łzy cisną mi do oczu.
- Alexy'ego badają, czy nie ma wstrząsu mózgu. Armina i Lysa przesłuchuje policja. Kim też ma złamaną rękę i śpi. Rozalia czeka na korytarzu.
Wtuliłam się ostrożnie w jego koszulkę. Był tym trochę zaskoczony, ale tylko musnął ustami moje czoło.
- Żyliśmy na krawędzi - wyszeptałam - Mogliście umrzeć. My z reszta też.
- Tak. Ale żyjemy. Ja i Alexy pewnie wybulimy trochę na mandat, ale to wszystko.
- mogliśmy stracić ich wszystkich- starałam się nie popłakać.
- Cii - położył palec na moich ustach. Zaskoczona podniosłam głowę do góry. On tylko Przysunął sie i pocałował mój policzek, po którym spłynęła łza. Kiedy pojawiła się kolejna, on zrobił to samo: scałował łzy z moich policzków.
- Ważne, że z tobą jest wszystko okay- objął mnie w talii i mocno do siebie przytulił. Wsunęłam rękę w jego włosy.
- Ja... Ja muszę ci coś powiedzieć - wymamrotał. Nagle mnie puścił. Zamknął oczy i powiedział.
- Martwię się o ciebie. Znaczy, nie teraz czy przy tym wypadku. Martwię się o ciebie od kiedy ciągu poznałem. Mam wrażenie, że muszę cię chronić przed tym złym światem. Wydajesz się być taka krucha, delikatna. Ktoś... Ktoś musi się Tobą zająć. I czuję, ze to powinienem być ja...
Nie dałam mu dokończyć, bo pocałowałam go. Ostrożnie musnęłam jego usta. Splotłam moje palce z jego i pocałowałam po raz kolejny. Był zaskoczony, ale odwzajemnił to. Delikatnie mnie objął, czule zatapiając nas w jeszcze mocniejszym pocałunku.
- Kocham cię - szepnął mi do ucha.

~  ~  ~


Hej! Tym razem to ja, Marta, bo Laura nie może dodawać nic na razie :<
Dodaję tu poprawiony specjal bo Nasza Inteligentna Su ( http://pl.slodkiflirt.wikia.com/wiki/G%C5%82upota_Su# <--zapraszam niedoinformowanych) dodała tylko pół rozdziału (tu następuje rozkmina: JAK?) Tak czy inaczej zapraszam do przeczytania rozdziału specjalnego i ogłaszam nadejście rozdziału siódmego za... (tuttururu!!!) około 10 minut! :D
Ps. Kilka osób skarżyło się na trudności z czytaniem więc pytanie skierowane do nich- zmienić czcionkę? :D

piątek, 17 stycznia 2014

Nie miałam internetu ;__; + Imagin + Rozdział 6: W różowym Ci do twarzy, mały!

Siema...
Pewnie znacie ten ból, kiedy nie ma się internetu i człowiek nie ma co robić ze swoim życiem...
W ramach przeprosin macie kolejny rozdział i całkowicie nowiutki imagin, totalnie oderwany od serii i fabuły... taka moja sobie zwykła bazgrołka.
Imagin, co się dzieje u Armina za kratkami ukaże się tak szybko jak tylko się da.
Przepraszam Was, że rozdział się nie pokazał :c
A no! I co myślicie o nowym wyglądzie bloga? :3
Gratulacje dla Marty! :D

Imagin beztytułowy!

Otworzyłam oczy. Znajdowałam się na sali szpitalnej. Obok mojego łóżka, po jego prawej stronie stała szafeczka, a na niej szklanka z wodą. Jednym haustem wypiłam całą zawartość.
Nagle znowu ból, tym razem w lewej ręce. Gips. Jeszcze lepiej.
- Widocznie bardzo chciało ci sie pić - usłyszałam miękki głos po prawej stronie.
Odwróciłam tam głowę i zobaczyłam Kastiela. Widziałam smutek w jego brązowych oczach. Usiadł na brzegu mojego łóżka. Nie chciał na mnie spojrzeć.
- Co sie stało?- chwyciłam go za rękę.
- Mercedes w was uderzył. Akurat tak pechowo, że z twojej strony. Wasz samochód poleciał na nasz. Straciłem panowanie nad kierownicą, prawie by spadł do wąwozu - zamilkł na chwilę i Zacisnął usta w wąską linię - Na szczęście, jakoś wykręciłem.
- Gdzie jest reszta?- usiadłam obok niego. Mocniej chwyciłam go za rękę. Poczułam jak łzy cisną mi do oczu.
- Alexy'ego badają, czy nie ma wstrząsu mózgu. Armina i Lysa przesłuchuje policja. Kim też ma złamaną rękę i śpi. Rozalia czeka na korytarzu.
Wtuliłam się ostrożnie w jego koszulkę. Był tym trochę zaskoczony, ale tylko musnął ustami moje czoło.
- Żyliśmy na krawędzi - wyszeptałam - Mogliście umrzeć. My z reszta też.
- Tak. Ale żyjemy. Ja i Alexy pewnie wybulimy trochę na mandat, ale to wszystko.
- mogliśmy stracić ich wszystkich- starałam się nie popłakać.
- Cii - położył palec na moich ustach. Zaskoczona podniosłam głowę do góry. On tylko Przysunął sie i pocałował mój policzek, po którym spłynęła łza. Kiedy pojawiła sie kolejna, on zrobił to samo: scałował łzy z moich policzków.
- Ważne, że z tobą jest wszystko okay- objął mnie w talii i mocno do siebie przytulił. Wsunęłam rękę w jego włosy.
- Ja... Ja musze ci coś powiedzieć - wymamrotał. Nagle mnie puścił. Zamknął oczy i powiedział.
- Martwię się o ciebie. Znaczy, nie teraz czy przy tym wypadku. Martwię sie o ciebie od kiedy ciągu poznałem. Mam wrażenie, że musze cię chronić przed tym złym światem. Wydajesz sie być taka krucha, delikatna. Ktoś... Ktoś musi się Toba zająć. I czuję, ze to powinienem być ja...
Nie dałam mu dokończyć, bo Pocałowałam go. Ostrożnie musnęłam jego usta. Splotłam moje palce z jego i Pocałowałam po raz kolejny. Był zaskoczony, ale Odwzajemnił to. Delikatnie mnie objął, czule zatapiając nas w jeszcze mocniejszym pocałunku.
- Kocham cię - szepnął mi do ucha.
Rozdział 6: W różowym Ci do twarzy, mały!
Ruszyłem do baru w mojej dzielnicy. Do domu wszedłem tylko na chwilę, żeby się przebrać i wziąć prysznic. Zacząłem pić, koło trzeciej butelki przestałem liczyć.
W końcu zasnąłem przy stoliku.
Obudziłem się w tym samym miejscu. Zegarek na ścianie wskazywał szóstą rano. Niedziela. Wstałem i przeciągnąłem się. W ustach miałem pustynię, musiałem się szybko czegoś napić. Bolała mnie głowa i w ogóle czułem się fatalnie.
Jakimś cudem dowlokłem się do drzwi mojego mieszkania. Kiedy tylko zamknąłem je za sobą, padłem na kanapę i zasnąłem.
***
Całą niedzielę spędziłem na leczeniu tego pieprzonego kaca, a w poniedziałkowy poranek i tak nie czułem się za dobrze.
Przeglądając się w lustrze, stwierdziłem, że wyglądam tak samo jak się czuję. Byłem bledszy niż zwykle, policzki miałem zapadnięte. Pod prawym okiem znajdowała się duża, fioletowa śliwa, pamiątka z sobotniego wieczoru. Ładnie Kasiu, bardzo ładnie.
Westchnąłem. Przerzuciłem plecak przez ramię i wyszedłem do szkoły.
W liceum znalazłem się po piętnastu minutach. Alexy, Lysander i Nataniel już siedzieli pod klasą od matmy. Ucichli, kiedy zauważyli, że się zbliżam. Posłałem im pogardliwe spojrzenie, siadając na wprost nich.
Nate spojrzał na chłopaków, którzy patrzyli na niego oskarżycielsko. Blondyn podniósł wzrok i zaczął przyglądać się siniakowi na mojej twarzy.
Zadzwonił dzwonek. Podniosłem się i wszedłem do klasy pierwszy. Zająłem ostatnią ławkę.
Lysander podszedł do niej i przez chwilę spoglądał na mnie błagalnie. Posłałem mu ostre spojrzenie. Ze złością włożyłem do uszu słuchawki. Białowłosy zacisnął wargi i usiadł w pierwszej ławce z Natanielem.
Parsknąłem, ściągając na siebie uwagę nauczyciela.
- Panie Ross, przeszkadzam?- pan Trevski poprawił okulary.
- Nie, proszę kontynuować- uśmiechnąłem się złośliwie.
Zaczerwienił się i wrócił do lekcji. Nataniel odwrócił się, posyłając mi złe spojrzenie.
Uśmiechnąłem się krzywo i pokazałem mu środkowy palec.
Dureń. Myśli, że będę mu teraz posłuszny?
Widziałem, że każdy się na mnie patrzy. Było to spojrzenie zdziwione, zaciekawione i trochę przerażone. No tak, przecież jestem nowy.
***
-Nie… babciu, nie odchodź! Nie zostawiaj mnie z tatą!- Kastiel pochylał się nad szpitalnym łóżkiem.
Na nim leżała starsza kobieta. Jej twarz zdobiło dużo zmarszczek. Piwne oczy błyszczały nieznacznie. Długie, szare włosy rozsypywały się po białej poduszce. Ostatkiem sił ściskała rękę wnuka.
- Kas, czy ja cię kiedykolwiek zostawiłam? –odkaszlnęła, wypluwając trochę krwi – Zawsze będę z tobą. W twoim sercu- z trudem dotknęła piersi chłopaka.
- Ale ja nie chcę cię w moim sercu… babciu, ja chcę cię przy sobie!- jęknął czarnowłosy –Nie odchodź, błagam!- mocniej ścisnął jej dłoń.
- Przepraszam Kas, ale nadszedł już czas na mnie. Proszę cię tylko o jedno – linia na kardiomonitorze była już prawie równa – Daj radę.
Uścisk staruszki poluźnił się. Zamknęła oczy. Kardiomonitor zaczął piszczeć jak oszalały.
Umarła.
- Nie, babciu… nie…- Kastiel poczuł jak w jego oczach, gromadzą się łzy- Zostawiłaś mnie- warknął, pozwalając łzom płynąć- Dlaczego?!- wrzasnął.
Wybiegł z sali, wpadając na lekarzy i pielęgniarki.
- I jak się czuje?- spytała mama. Siedziała na telefonie, pewnie pisała SMS-a. Cud, że przyjechała aż z Ameryki, by po raz ostatni zobaczyć swoją matkę.
- Nie żyje!- wrzasnął chłopak- Jedziemy do domu!
- A-ale… K-Kas jak to?
- Normalnie! Jedziemy do domu!
***
Cholera, że też najgorsze wspomnienia dopadają mnie w czasie lekcji.
Zadzwonił dzwonek. Wrzuciłem książki do plecaka i wyszedłem z klasy jako pierwszy.
Babcia umarła dwa lata temu, kiedy byłem w pierwszej liceum. Chorowała na białaczkę. Przeszczep zawiódł, tak samo chemia. Lekarze nie dawali jej szans.
Po jej śmierci załamałem się. Zamknąłem się w pokoju, nie jadłem i nie piłem przez dwa dni. Kiedy wyszedłem nie byłem już dzieckiem, a mężczyzną.
Już miałem otworzyć szafkę, ale poczułem szarpnięcie za ramię. Ktoś wciągnął mnie do klasy obok i zatrzasnął drzwi.
- Czego chcecie?- warknąłem, widząc Nate’a, Lysandra i Alexy’ego.
Blondyn wstał. Podszedł do mnie i wyciągnął rękę. Nie patrząc mi w oczy wymamrotał:
- Przepraszam za sobotę. Przesadziłem.
Westchnąłem ciężko, ale podałem mu rękę. Nie umiałbym się długo na nich gniewać.
- Przeprosiny przyjęte- warknąłem – Ale jeszcze jeden taki wybryk, a tak ci przyjebię, że nawet oni mnie nie powstrzymają.
- Rozumiem- Nate skinął głową.
- Nie wyglądasz najlepiej. Coś się stało?- Lysander zmierzył mnie wzrokiem.
- W sobotę się schlałem i całą niedzielę leczyłem kaca. Jak widać nie dość skutecznie.
- No to musiałeś nieźle zabalować!- Alexy szturchnął mnie w ramię – Ile wychlałeś?
- Po trzeciej butelce przestałem liczyć- zaśmiałem się, na co oni odpowiedzieli mi tym samym.
- Dobrze, że jesteś, stary – Lysander klepnął mnie w bark, gdy wychodziliśmy – Bez ciebie było w chuj nudno.
Uśmiechnąłem się do niego szelmowsko.
- Co teraz mamy?- spytałem.

- Angol- rzucił Alexy.
- Muszę jeszcze wyjąć książki. Idźcie, dogonię was.
Podszedłem do szafki i zacząłem zmieniać książki.
- Dlaczego upiłeś mnie w tym pieprzonym klubie i zostawiłeś samą przy stoliku?- usłyszałem syczenie za sobą.
Odwróciłem się i zobaczyłem Lucy.O kurwa.
Zapomniałem o niej.
Widziałem, że nie jest w nastroju na żarty. Była zaczerwieniona, mocno zaciskała zęby. Włosy miała potargane, pod oczami błyszczały sińce. Widocznie ona też nie do końca wyleczyła kaca.
- Dzień dobry, mi też miło cię widzieć- spakowałem resztę książek do torby, nie patrząc na nią.
- Ty chuju, czemu zostawiłeś mnie tam kurwa samą?!- wrzasnęła na cały głos, ściągając uwagę ludzi na korytarzu.
- Nie krzycz Lucy. Ludzie patrzą- oparłem się plecami o szafkę.
- Mam to w dupie, Kastiel! Nie unikaj odpowiedzi tylko po prostu mi ją podaj!
- Wybacz, ale tego nie zrobię. To tajemnica- zarzuciłem torbę na ramię i ruszyłem korytarzem w stronę Sali B.
- Nie?- złapała mnie za ramię. Jej oczy nagle zaświeciły się, a usta rozciągnęły się w złośliwym uśmiechu.
- Nie- szepnąłem i posłałem jej taki sam uśmiech.
Na jej twarzy pojawił się grymas, ale nic nie powiedziała. Stukając szpilkami odeszła do grupki dziewcząt, stojących niedaleko.
Wzruszyłem ramionami i wróciłem do chłopaków.
- Co tak długo?- spytał Nate.
- Nie mogłem znaleźć książek.
Angielski minął bardzo luźno. Pani Celliester całą lekcję sprawdzała projekty i wystawiała za nie oceny, więc mogliśmy sobie w spokoju pogadać.
Później razem z chłopakami ruszyliśmy z powrotem do szafek. Bez sensu, że cały czas trzeba do nich latać!
- Kurwa, zacięły się- pociągnąłem za drzwi szafki po raz trzeci. Nic. Zero.
Uderzyłem w nie z pięści, ale nic się nie stało. Wpisałem kod jeszcze raz, bardzo powoli. Puściły.
- Pff…- otworzyłem drzwi i poczułem jak moją twarz pokrywa maź. Bardzo kleista z resztą, która spłynęła po szyi do koszulki.
- Co to ma do kurwy nędzy być?!- wrzasnąłem na cały głos i odwróciłem się do chłopaków- Z czego się tak śmiejecie chuje?! To wasze?!
- Hahahaha, nie- Alexy śmiał się na cały głos- Z ciebie się śmiejemy! Jesteś cały różowy!
Spojrzałem na moje ręce , które również były w mazi w odcieniu gumy balonowej.
- Kto to kurwa zrobił?!- krzyknąłem.
- Ja!- z tłumu wyszła Lucy. Była cała czerwona ze śmiechu.
Wyciągnęła do mnie rękę i przybrała złośliwy uśmiech.

- No to teraz jesteśmy kwita!

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Specjalny Post Informacyjny

Siemanko! :3
Ja tu tylko na chwilę :D
Chcę Wam powiedzieć, że dzisiaj postanowiłam dodawać nowe rozdziały w środy i soboty! Dwa rozdziały na tydzień!
Kto się cieszy? :D
A i jeszcze jedna rzecz :3 Postanowiłam napisać dla was bonus :3 Związany z treścią, ale nie związany z fabułą opowiadania! :D
O czym byście chcieli żeby był?
Piszcie szybko, macie czas do środy, wtedy też ukaże się on na stronie.
CZEKAM NA WASZE POMYSŁY, TEN KTÓRY NAJBARDZIEJ SPODOBA SIĘ MI I MARCIE ZOSTANIE NAPISANY :3
Do napisania! :D

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział V: Again in Green Place

Been around the world don't speak the language
But your booty don't need explaining
All I really need to understand is when you
Talk dirty to me
Talk dirty to me
Talk dirty to me
Talk dirty to me! x D
Siemankooo! :D 
Wczorajsza impreza była świetna :3 Wyszalałam się po wszystkie czasy, mimo że dwukrotnie musiałam prowadzić ja, a nie chłopak. Lol x D
I z racji tego, że melanż zaliczam do udanych wstawiam rozdział piąty już dzisiaj! :3
I rozdziały nie będą jednak co tydzień we wtorki, a co tydzień w soboty, dobrze? :D

I'm friends with the monster that's under my bed
Get along with the voices inside of my head
You're trying to save me, stop holding your breath
And you think I'm crazy, yeah, you think I'm crazy

Okay, okay juź macie piątkę x D
Mam nadzieję, że nie jest za krótka :c


Rozdział V: Again in Green Place

         Resztę tego dnia spędziłem bardzo przyjemnie, do wieczora oglądając programy dla skaterów. To samo robiłem z resztą do końca tygodnia. Nataniel się wkurzy.
W sobotę obudził mnie dźwięk telefonu. Niechętnie podniosłem głowę i spojrzałem na ekran komórki. Alexy. Cholera, mieliśmy dzisiaj robić ten projekt.
  - Halo?- warknąłem do słuchawki, siadając na łóżku.
- Kastiel, gdzie ty jesteś? Umawialiśmy się na pietnastą a jest już piąta!
Tak długo spałem?
- Coś mnie zatrzymało, ale już idę- rzuciłem słuchawkę zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
Wciągnąłem na siebie spodnie i koszulkę z wczorajszego dnia. Na to ramoneska*. Do kieszeni wepchnąłem trochę pieniędzy. Wziąłem moją deskorolkę i wyszedłem z domu. 
Ruszyłem do domu niebieskowłosego. Nie mieszkał daleko, dwie ulice dalej.
Zatrzymałem się pod brązowymi drzwiami, prowadzącymi do jego kamienicy. 
- Kto tam?- usłyszałem jego głos w głośniku.
- Kastiel, a kto inny?
Otworzył mi drzwi. Wbiegłem po schodach na pierwsze piętro i bez pukania wparowałem do jego mieszkania.
- Siema- krzyknąłem w głąb mieszkania, opierając deskę o ścianę. Kurtkę odwiesiłem na wieszak.
- Cześć, jestem w salonie!
Ruszyłem do pokoju. Alexy siedział na kanapie w piżamie, jedząc kanapkę.
- Mieliśmy robić projekt- warknąłem, siadając na pufie obok niego.
- Już, tylko zjem kanapkę.
Wywróciłem oczami. Przyniosłem z jego pokoju laptopa, brystol i pisaki. On wytarł ręce o poduszkę i pochylił się nad kartką.
Byliśmy już w połowie projektu, gdy nagle ktoś wszedł do mieszkania. Alexy wstał i poszedł sprawdzić kto. Do pokoju wszedł razem z Lysandrem i Natanielem.
Od razu wyczułem, że coś jest na rzeczy. Lys był bardzo blady, mocno zaciskał usta. Patrzył się przy tym na Nate’a, który nerwowo wyłamywał palce. Jego twarz przybrała kolor moich włosów. Chłopak chodził po pokoju zdenerwowany.
- Co jest?- wstałem i wyciągnąłem z barku rodziców bliźniaków whisky. Wlałem trochę do kieliszka i podałem go Natanielowi.
- Lawson zajebał mi samochód! Kurwa!- wypił zawartość jednym haustem – Musimy go odzyskać!
- Ale…- Alexy próbował coś wtrącić.
- Teraz!- Nate patrzył na niego spojrzeniem, które mogłoby zabijać.
- Ale… projekt!
- Mam w czterech literach twój pieprzony projekt!- wrzasnął Nate. Niebieskowłosy skulił się i patrzył na niego przerażony.
- Gdzie pojechał?- zapytał Lysander, nalewając whisky do kieliszka stojącego na stoliku.
- Pewnie do klubu. Jest sobota, godzina dziewiętnasta. Powinien być w „Green Place” jak zawsze.
- A skąd wiesz, że to akurat Lawson ukradł ci samochód?- spytałem.
- Widziałem przez okno jak nim wyjeżdża- warknął blondyn.- Nie mamy czasu panowie! Ruszać dupy i jedziemy!
Chwyciłem w przedpokoju swoją deskę. Zbiegliśmy po schodach i wskoczyliśmy na deskorolki. Nataniel od razu wyrwał się na przód, widziałem, że jest wściekły. Ledwo go mogliśmy dogonić. 
Zatrzymaliśmy się pod klubem, w którym jeszcze kilka dni temu świetnie się bawiliśmy. 
- Kto wchodzi?- spytał Nate.
- Eee… wszyscy?- Lysander spojrzał na niego zdziwiony.
- Nie pierdol! Jeszcze nas rozpozna, zwieje i nawalimy!- warknął Nate – Kastiel, ty wchodzisz!- zwrócił na mnie ostre spojrzenie.
- Ja? Czemu?!
- Przefarbowałeś włosy, nie powinien cię poznać. Wchodź, a nie stoisz tu i gadasz!- wepchnął mnie do klubu.
Kurwa, jak gorąco.
Ruszyłem w dziki tłum, próbując zobaczyć charakterystycznego, czarnego irokeza brata Nataniela.
Kluczyłem między ludźmi chyba z pół godziny, ale go nie znalazłem. W końcu wszedłem do łazienki za potrzebą.
Usłyszałem wrzaski z kabiny obok:
- Nie! Kurwa! Zostaw mnie ty niedojebańcu!- darła się jakaś dziewczyna.
- Przestań drzeć mordę! Uwierz, poboli tylko chwilę!
Kastiel Ross, obecny uczeń liceum wyszedłby z łazienki i dalej szukałby Lawsona w klubie.  Ale Kastiel Freeman, członek Gangu Nataniela otworzyłby drzwi tej kabiny. Tak też zrobiłem.
Z bara uderzyłem w drzwi, które od razu się otworzyły, łamiąc zamek. 
Lawson Shadow przyciskał do ściany Lucy Mullingar i próbował ściągnąć z niej spodnie. 
Poczułem jak coś we mnie strzeliło.
- To tak się traktuje kobiety w XXI wieku?!- ryknąłem i rzuciłem się na zaskoczonego chłopaka. Chwyciłem go za poły marynarki i popchnąłem na ścianę. Uderzył w nią z całej siły, z nosa zaczęła mu cieknąć krew.
- Uciekaj!- warknąłem do dziewczyny, która była cała blada i przytulała się do ściany.
Nagle poczułem uderzenie w policzek. Odrzuciło mnie na drzwi obok. Zamachnąłem się kolanem w czułe miejsce brata Nataniela. Ten tylko zaskomlał cicho. Nie wiem jakim cudem utrzymał się na nogach. Łzy napłynęły mu do oczu.
- Spierdalaj stąd! Już!- wypchnąłem go z łazienki.
Lawson przewrócił się, ale po chwili wstał i potykając się uciekł tylnym wyjściem.
- K-Kastiel…- odwróciłem się, słysząc słabiutki głosik.
Lucy siedziała na podłodze, opierając się o ścianę. Z całej siły zaciskała powieki, nie pozwalając łzom spłynąć po policzkach.
Kucnąłem obok niej. Ostrożnie chwyciłem ją za rękę.
- Nic ci nie jest? Jak się czujesz?
- J-jestem t-trochę poobijana, ale t-to zejdzie za k-kilka d-dni- wyjęczała- A czuję się fatalnie... Muszę się napić.
- Chodź, postawię ci drinka- pomogłem jej wstać i usadziłem ją przy najbliższym wolnym stoliku.
Podszedłem do baru, bijąc się z myślami. Nie wypada jej tak teraz zostawić, ale chłopacy czekają na zewnątrz i pewnie się denerwują. Kurwa, dobra  zrobię to samo co robiłem z natrętnymi laskami.
- Siedem najmocniejszych drinków proszę!
Upiję ją, ona zaśnie i zapomni co się działo. Potem ja pójdę do chłopaków, a ona jakoś wróci do domu.
Wróciłem do stolika, trzymając w obu dłoniach kieliszki.
- Nie za dużo?- podniosła na mnie głowę. Starła rozmazany makijaż i uśmiechnęła się słabo.
- Trochę dla mnie, trochę dla ciebie- popchnąłem w jej stronę pierwszy- Co ty tu tak właściwie robisz?
- Nudzę się w weekendy, chłopaka nie mam, wszystkie kumpele zajęte, więc szlajam się po klubach i wyrywam facetów- wypiła pierwszego drinka, jakby od tego zależało jej życie. Widziałem, że się krzywi, ale chętnie sięgnęła po drugi. Pójdzie łatwo.
- Skąd znasz tego kolesia?
- Zatańczyłam z nim parę razy, wypiłam drinka i tak jakoś wyszło- czknęła, biorąc do ręki trzeci kieliszek.
- Nie powinnaś przychodzić tu sama- skrzywiłem się – Pełno tu zboczeńców.
- Mi nic nie zrobią- posłała mi pijany uśmiech, wypijając zawartość czwartej szklaneczki.
- Nie? Przed chwilą prawie cię zgwałcili.
- To był wyjątek!- krzyknęła, pijąc piątego i szóstego drinka na raz.
Padła w połowie siódmego i zasnęła na stoliku.
Wstałem i już miałem wmieszać się w tłum, gdy zawróciłem. Spojrzałem na nią jeszcze raz i westchnąłem.
Bardzo gentelmeńsko Kas.
        Bardzo.
- Gdzieś ty do kurwy nędzy był?!- wrzasnął na mnie Nataniel- I gdzie jest Lawson?!
- Próbował przelecieć jakąś dziewczynę w łazience. Uratowałem ją od tego i wtedy zwiał.
- Pozwoliłeś mu uciec?! I jeszcze pewnie zostałeś z tą dziewczyną?!
- A co ty byś zrobił?! Poleciałbyś za tym durnowatym braciszkiem?!
- Wyobraź sobie, że tak! Zawracasz sobie głowę jakąś dziwką, a nie mną!
Nie wyrobiłem i moja pieść poszybowała w stronę Nataniela. Na szczęście Lysander zdążył chwycić mnie za ramię i odciągnąć na bok. Lexy od razu nas dopadł. Chwycił mnie tak za drugie ramię, że musiałem się pochylić.
- A więc to tak chcesz się bawić skurwysynie?- blondyn zniżył się, żeby patrzeć mi prosto w oczy. Jego źrenice były rozszerzone, a tęczówki błyszczały nieznacznie.
- Tak. To moja ulubiona zabawa- warknąłem. Nate rąbnął mnie w oko. Uuu, będzie śliwa.
- Wynoś się! Wynoś się, nie chcę cię widzieć!- wrzasnął.
Wyszarpnąłem się z uścisku chłopaków. Spojrzałem na nich z pogardą. Wziąłem do ręki swoją deskę i odjechałem w stronę mojej kamienicy. 
Zasrańcy.

środa, 8 stycznia 2014

Trochę o nadchodzącym rozdziale 5 + Przeprosiny

Siemanko! :3
Specjalny post po rozdziale 4 :)
Wiem, że nie jest on jakiś supermegazajebisty :( Jest krótki i mało się w nim dzieje :( Możecie być na mnie:
a) wściekłe
b) załamane
c) zasmucone
Przepraszam Was bardzo, że jest taki krótki, ale...
ZA TO WSTAWIĘ WAM TUTAJ KILKA CIEKAWSZYCH ZDAŃ, JAKIE POJAWIĄ SIĘ W ROZDZIALE 5!
Powiem Wam, że z tego jestem chyba najbardziej zadowolona! Tyle się w nim dzieje, jest parę akcji i Kastiel w końcu okaże jakieś uczucia :3
Tutaj zaczynają się zdania :) Jeśli chcesz mieć niespodziankę, po prostu ich nie czytaj :)

***
- Mam w czterech literach twój pieprzony projekt!- wrzasnął Nate.

- To tak się traktuje kobiety w XXI wieku?!- ryknąłem i rzuciłem się na zaskoczonego chłopaka.

- Siedem najmocniejszych drinków proszę!

Bardzo gentelmeńsko Kas.

- A więc to tak chcesz się bawić skurwysynie?

***

JEŚLI CHCESZ SIĘ ZE MNĄ SKONTAKTOWAĆ:
@NeNu134 - Słodki Flirt
@ZubertIsReal - Twitter :)

wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział IV:Pewnie masz dużego

 
Siemanko! :3
Oto i czwarty rozdział! :D
Znowu przepraszam za brak akapitów, postaram się, żeby w piątce już były >.<

Zapraszam! :3


Usiedliśmy na podłodze pod ścianą. Wciśnięty między Alexy’ego i Nataniela bawiłem się telefonem. Chłopacy nawijali o jakichś nieistotnych rzeczach. 
Nagle przed nami pojawiła się dziewczyna, niska blondynka na niebotycznie wysokich szpilkach. Miała duże niebieskie oczy, które przyćmiewał zielony tusz na powiekach, czarna mascara i kredka. Ubrana była w bardzo krotkę sukienkę, która ledwo zakrywała jej pupę. Serio, w tej szkole można się tak ubierać?

- Czeeeść, jestem Amber. Miło mi was poznać!- zachichotała podając mi rękę.
Spojrzałem na nią spode łba i wróciłem do telefonu. 

- Jesteście tacy słodcy… może chcielibyście przyjść na moje urodziny?

Wybuchnąłem śmiechem. Wszyscy zaczęli się na mnie patrzeć, a ja po prostu odchyliłem głowę do tyłu i ryczałem ze śmiechu. O nie, kurwa, hahaha, tego jeszcze nie było! 

Otarłem łzy i spojrzałem na Lysandra, który patrzył na mnie, jak na idiotę. Zdusiłem śmiech i wróciłem do przeglądania Facebooka.

- Eeee…- Nataniel spojrzał przerażony na blondynkę- Przykro nam, ale nie… Musimy się uczyć.

- Ale w tym tygodniu nie ma żadnych sprawdzianów- Amber wydęła usta.

- No tak, ale… musimy nadrobić zaległości. No wiesz… jesteśmy do tyłu z materiałem.

- A dobrze, rozumiem. Do zobaczenia później miśki!- posłała nam buziaka w powietrzu i odeszła.

Ja za to znowu zacząłem chichotać, za co otrzymałem kuksańca od Lysandra.
- Czy ciebie już do reszty pojebało?!- warknął Nataniel – Mamy się zakumplować z ludźmi, a ty mi tu się śmiejesz!

- No sorry panowie, ale nie była śmieszna?- ułożyłem usta w dzióbek i przesunąłem po nim palcem – Cześć, jestem Amber. Przelecisz mnie na stole w moje urodziny?- pochyliłem się do Lysandra i seksownie zamruczałem mu do ucha – Pewnie masz dużego.

Białowłosy zaczął się śmiać razem ze mną. Po chwili dołączył do nas także Alexy. Tylko Nataniel siedział naburmuszony i patrzył na mnie wilkiem.

- Skoro mamy się zakumulować z ludźmi, to czemu odrzuciłeś jej zaproszenie?- spojrzałem na blondyna, uśmiechając się.

- Z ludźmi. Nie z kosmitami- parsknął, po czym dołączył do naszej salwy śmiechu.

Nagle zadzwonił dzwonek. Westchnąłem niezadowolony, ale podniosłem się z ziemi. Przerzuciłem torbę przez ramię i ustawiłem się w kolejce do klasy od angielskiego.
Po piętnastu minutach przyszła nauczycielka. Już myślałem, że ją polubię, kiedy się do mnie uśmiechnęła, ale ledwo zdążyłem się rozpakować, ona wstała i powiedziała:

- Kochani, mamy nowych uczniów w klasie. Chłopcy, wyjdźcie i przedstawcie się. Nazywam się Roxana Celliester i jestem wychowawczynią tej klasy. No, zapraszam na środek!

Spojrzałem na Nataniela i Lysandra, którzy patrzyli na mnie przerażeni. Wzruszyłem ramionami i rozkopując plecaki utorowałem sobie drogę pod tablicę.

Wszyscy patrzyli się w nas zaciekawieni.

- Proszę, Nataniel może zaczniesz?- powiedziałem, szczerząc się nienaturalnie do blondyna. Ten tylko spojrzał na mnie wzrokiem mordercy, ale stanął przed klasą. Dumnie wyprostował się, poprawił niebieski krawat i uniósł głowę do góry. Nie mogłem się powstrzymać od parsknięcia, za co otrzymałem surowe spojrzenie nauczycielki.

- Nazywam się Nataniel Docum. Mam 17 lat. Wybrałem tę klasę, bo podobno ma bardzo miłych uczniów i przyjazną nauczycielkę – Nate posłał wychowawczyni miły uśmiech, która go odwzajemniła.

Lizus.

- Lysander? Zapraszam- nauczycielka wskazała Lysandrowi miejsce przy jej biurku.

- Mam na imię Lysander. Także mam 17 lat. Bardzo lubię pisać wiersze i piosenki. Razem z Kastielem mamy zespół.

Nagle z tyłu klasy wystrzeliła ręka.

- Tak?- srebrnowłosy pobladł. To była ręka Amber.

- O czym piszesz wiersze?- zapytała, posyłając mu buziaka w powietrzu.

- Mmm… O pięknie kobiet, romansach i miłości.

Usłyszałem westchnięcia dziewczyn z tyłu klasy i szepty.

- Kastiel, twoja kolej- Nate uśmiechnął się do mnie złośliwie.

Wyszedłem przed klasę. Rubinowa grzywa zasłoniła mi widok na ostatnie rzędy. Tak lepiej. Patrząc na mapę Francji, wywarczałem:

- Kastiel. 17 lat. Kocham swoją gitarę. Jestem wredny i złośliwy, dlatego lepiej się do mnie nie zbliżać.

Podniosłem wzrok. W klasie było cicho jak makiem zasiał. Nawet wychowawczyni patrzyła na mnie zdziwiona.

- Masz dziewczynę?- usłyszałem pytanie.

- Nie- uśmiechnąłem się krzywo – Dzięki Bogu.

- Emm… No dobrze, usiądźcie- pani Celliester nie uśmiechała się do mnie – Przejdźmy do lekcji. 

Usiadłem z Lysandrem w ostatniej ławce pod oknem, przed Alexym i Natanielem.

- Chcę, żebyście przygotowywali projekty. Będziecie losować z tej kuli- nauczycielka wstała.

- Na jaki temat będą to projekty?- wyrwał się głos z przodu. Wychyliłem się i zobaczyłem Melanię.

- Różny. Naprawdę różny- uśmiechnęła się życzliwie nauczycielka- Dziewczęta, losujcie partnerów i tematy.

Wszystkie dziewczyny zgromadziły się przy kuli i losowały karteczki z nazwiskami. Ja w tym czasie dostałem opieprz od Nataniela, za to jak się przedstawiłem. Ale Lysander zaczął mnie nagle bronić, że to przedstawienie było „ idealnym odwzorowaniem mojego charakteru” i Nate dał spokój.

- Dobrze, już wszystko zapisałam. Teraz wyczytam nazwiska, kto z kim będzie.

Po chwili wiedzieliśmy już, że Nate ma być z tą całą Melanią, a Lysander z jakże cudowną Amber, która już wyszczerzała do niego ząbki.

- Kastiel Ross i Alexy Styles przygotują projekt na temat „ Siedmiu cudów świata”
Odchyliłem się na krześle i zamknąłem oczy. Nuda.

- Teraz proszę się przesiąść do swoich partnerów z projektu. Przez resztę lekcji będziecie myśleć nad swoimi pracami. Chcę je mieć na poniedziałek na swoim biurku!

Usiadłem obok Alexy’ego i ustaliliśmy wygląd projektu. Umówiliśmy się na sobotę ze zrobieniem go.

Kiedy zadzwonił dzwonek, wyszliśmy z klasy i skierowaliśmy się do naszych szafek. Zacząłem wyjmować książki z szafki, kiedy poczułem jak coś uderza mnie w plecy. Odwróciłem się i zderzyłem z jakąś dziewczyną. 

Była bardzo ładna. Miała długie, brązowe włosy, które na końcu zakręcały się w drobne loczki. Duże piwne oczy wpatrywały się we mnie przerażone. Jej różowe usta rozchylały się lekko, ukazując białe ząbki.

  - Czego?- warknąłem wrzucając ostatnią książkę do torby.
- Niczego. Przepraszam, że na ciebie wpadłam. Moje koleżanki mnie popchnęły i…
- Tak, interesująca historia- mlasnąłem.
Spojrzała na mnie zaskoczona. Zmrużyła oczy i wydęła usta. Po chwili jednak na twarz wrócił uśmiech.

Rany boskie, co za zmiana nastrojów!

- Jestem Lucy- podała mi rękę.

- Kastiel- uśmiechając się, uniosłem brwi do góry.

- To… ja już pójdę… Do zobaczenia!- pisnęła i uciekła w drugą stronę korytarza.
Zachichotałem.

- Macie powodzenie u dziewczyn- Alexy zatrzasnął szafkę i stanął między nami.
- No się wie! Ty takiej twarzyczki nie masz- wytknąłem mu język- Sorry, ale kto to tak właściwie był?

- Lucy Levis, najładniejsza laska w szkole- powiedział niebieskowłosy- Masz szczęście.

- Tak tylko przypomnę: zero flirtów, zero podrywów i wszystkiego co się za tym ciągnie- powiedział Nate. Zatrzasnął szafkę i ruszył korytarzem. Zaraz go dogoniliśmy.

- Ja nie mam takich planów- wzruszyłem ramionami.

- No weź Nate… Serio, żadna?- Lysander mrugnął do jakiejś rudej.

- Żadna. Ewentualnie nie z tej szkoły- blondyn wywrócił oczami.

- I to rozumiem!- krzyknął Lysander. 

Zaśmiałem się z niego po cichu. Ah, ta jego nieodparta chęć do kobiet.

- Ile jeszcze lekcji?- spytałem.

- Jeszcze trzy i zajęcia dodatkowe- powiedział Alexy.

- Kurwa- uderzyłem w szafkę- Idę do domu. Powiecie, że źle się czułem.

I ignorując wrzaski Nataniela wyszedłem ze szkoły.