Been around the world don't speak the language
But your booty don't need explaining
All I really need to understand is when you
Talk dirty to me
Talk dirty to me
Talk dirty to me
Talk dirty to me! x D
Siemankooo! :D
Wczorajsza impreza była świetna :3 Wyszalałam się po wszystkie czasy, mimo że dwukrotnie musiałam prowadzić ja, a nie chłopak. Lol x D
I z racji tego, że melanż zaliczam do udanych wstawiam rozdział piąty już dzisiaj! :3
I rozdziały nie będą jednak co tydzień we wtorki, a co tydzień w soboty, dobrze? :D
I'm friends with the monster that's under my bed
Get along with the voices inside of my head
You're trying to save me, stop holding your breath
And you think I'm crazy, yeah, you think I'm crazy
Okay, okay juź macie piątkę x D
Mam nadzieję, że nie jest za krótka :c
Rozdział V: Again in Green Place
Resztę tego dnia spędziłem bardzo przyjemnie, do wieczora oglądając programy dla skaterów. To samo robiłem z resztą do końca tygodnia. Nataniel się wkurzy.
W sobotę obudził mnie dźwięk telefonu. Niechętnie podniosłem głowę i spojrzałem na ekran komórki. Alexy. Cholera, mieliśmy dzisiaj robić ten projekt.
- Halo?- warknąłem do słuchawki, siadając na łóżku.
- Kastiel, gdzie ty jesteś? Umawialiśmy się na pietnastą a jest już piąta!
Tak długo spałem?
- Coś mnie zatrzymało, ale już idę- rzuciłem słuchawkę zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
Wciągnąłem na siebie spodnie i koszulkę z wczorajszego dnia. Na to ramoneska*. Do kieszeni wepchnąłem trochę pieniędzy. Wziąłem moją deskorolkę i wyszedłem z domu.
Ruszyłem do domu niebieskowłosego. Nie mieszkał daleko, dwie ulice dalej.
Zatrzymałem się pod brązowymi drzwiami, prowadzącymi do jego kamienicy.
- Kto tam?- usłyszałem jego głos w głośniku.
- Kastiel, a kto inny?
Otworzył mi drzwi. Wbiegłem po schodach na pierwsze piętro i bez pukania wparowałem do jego mieszkania.
- Siema- krzyknąłem w głąb mieszkania, opierając deskę o ścianę. Kurtkę odwiesiłem na wieszak.
- Cześć, jestem w salonie!
Ruszyłem do pokoju. Alexy siedział na kanapie w piżamie, jedząc kanapkę.
- Mieliśmy robić projekt- warknąłem, siadając na pufie obok niego.
- Już, tylko zjem kanapkę.
Wywróciłem oczami. Przyniosłem z jego pokoju laptopa, brystol i pisaki. On wytarł ręce o poduszkę i pochylił się nad kartką.
Byliśmy już w połowie projektu, gdy nagle ktoś wszedł do mieszkania. Alexy wstał i poszedł sprawdzić kto. Do pokoju wszedł razem z Lysandrem i Natanielem.
Od razu wyczułem, że coś jest na rzeczy. Lys był bardzo blady, mocno zaciskał usta. Patrzył się przy tym na Nate’a, który nerwowo wyłamywał palce. Jego twarz przybrała kolor moich włosów. Chłopak chodził po pokoju zdenerwowany.
- Co jest?- wstałem i wyciągnąłem z barku rodziców bliźniaków whisky. Wlałem trochę do kieliszka i podałem go Natanielowi.
- Lawson zajebał mi samochód! Kurwa!- wypił zawartość jednym haustem – Musimy go odzyskać!
- Ale…- Alexy próbował coś wtrącić.
- Teraz!- Nate patrzył na niego spojrzeniem, które mogłoby zabijać.
- Ale… projekt!
- Mam w czterech literach twój pieprzony projekt!- wrzasnął Nate. Niebieskowłosy skulił się i patrzył na niego przerażony.
- Gdzie pojechał?- zapytał Lysander, nalewając whisky do kieliszka stojącego na stoliku.
- Pewnie do klubu. Jest sobota, godzina dziewiętnasta. Powinien być w „Green Place” jak zawsze.
- A skąd wiesz, że to akurat Lawson ukradł ci samochód?- spytałem.
- Widziałem przez okno jak nim wyjeżdża- warknął blondyn.- Nie mamy czasu panowie! Ruszać dupy i jedziemy!
Chwyciłem w przedpokoju swoją deskę. Zbiegliśmy po schodach i wskoczyliśmy na deskorolki. Nataniel od razu wyrwał się na przód, widziałem, że jest wściekły. Ledwo go mogliśmy dogonić.
Zatrzymaliśmy się pod klubem, w którym jeszcze kilka dni temu świetnie się bawiliśmy.
- Kto wchodzi?- spytał Nate.
- Eee… wszyscy?- Lysander spojrzał na niego zdziwiony.
- Nie pierdol! Jeszcze nas rozpozna, zwieje i nawalimy!- warknął Nate – Kastiel, ty wchodzisz!- zwrócił na mnie ostre spojrzenie.
- Ja? Czemu?!
- Przefarbowałeś włosy, nie powinien cię poznać. Wchodź, a nie stoisz tu i gadasz!- wepchnął mnie do klubu.
Kurwa, jak gorąco.
Ruszyłem w dziki tłum, próbując zobaczyć charakterystycznego, czarnego irokeza brata Nataniela.
Kluczyłem między ludźmi chyba z pół godziny, ale go nie znalazłem. W końcu wszedłem do łazienki za potrzebą.
Usłyszałem wrzaski z kabiny obok:
- Nie! Kurwa! Zostaw mnie ty niedojebańcu!- darła się jakaś dziewczyna.
- Przestań drzeć mordę! Uwierz, poboli tylko chwilę!
Kastiel Ross, obecny uczeń liceum wyszedłby z łazienki i dalej szukałby Lawsona w klubie. Ale Kastiel Freeman, członek Gangu Nataniela otworzyłby drzwi tej kabiny. Tak też zrobiłem.
Z bara uderzyłem w drzwi, które od razu się otworzyły, łamiąc zamek.
Lawson Shadow przyciskał do ściany Lucy Mullingar i próbował ściągnąć z niej spodnie.
Poczułem jak coś we mnie strzeliło.
- To tak się traktuje kobiety w XXI wieku?!- ryknąłem i rzuciłem się na zaskoczonego chłopaka. Chwyciłem go za poły marynarki i popchnąłem na ścianę. Uderzył w nią z całej siły, z nosa zaczęła mu cieknąć krew.
- Uciekaj!- warknąłem do dziewczyny, która była cała blada i przytulała się do ściany.
Nagle poczułem uderzenie w policzek. Odrzuciło mnie na drzwi obok. Zamachnąłem się kolanem w czułe miejsce brata Nataniela. Ten tylko zaskomlał cicho. Nie wiem jakim cudem utrzymał się na nogach. Łzy napłynęły mu do oczu.
- Spierdalaj stąd! Już!- wypchnąłem go z łazienki.
Lawson przewrócił się, ale po chwili wstał i potykając się uciekł tylnym wyjściem.
- K-Kastiel…- odwróciłem się, słysząc słabiutki głosik.
Lucy siedziała na podłodze, opierając się o ścianę. Z całej siły zaciskała powieki, nie pozwalając łzom spłynąć po policzkach.
Kucnąłem obok niej. Ostrożnie chwyciłem ją za rękę.
- Nic ci nie jest? Jak się czujesz?
- J-jestem t-trochę poobijana, ale t-to zejdzie za k-kilka d-dni- wyjęczała- A czuję się fatalnie... Muszę się napić.
- Chodź, postawię ci drinka- pomogłem jej wstać i usadziłem ją przy najbliższym wolnym stoliku.
Podszedłem do baru, bijąc się z myślami. Nie wypada jej tak teraz zostawić, ale chłopacy czekają na zewnątrz i pewnie się denerwują. Kurwa, dobra zrobię to samo co robiłem z natrętnymi laskami.
- Siedem najmocniejszych drinków proszę!
Upiję ją, ona zaśnie i zapomni co się działo. Potem ja pójdę do chłopaków, a ona jakoś wróci do domu.
Wróciłem do stolika, trzymając w obu dłoniach kieliszki.
- Nie za dużo?- podniosła na mnie głowę. Starła rozmazany makijaż i uśmiechnęła się słabo.
- Trochę dla mnie, trochę dla ciebie- popchnąłem w jej stronę pierwszy- Co ty tu tak właściwie robisz?
- Nudzę się w weekendy, chłopaka nie mam, wszystkie kumpele zajęte, więc szlajam się po klubach i wyrywam facetów- wypiła pierwszego drinka, jakby od tego zależało jej życie. Widziałem, że się krzywi, ale chętnie sięgnęła po drugi. Pójdzie łatwo.
- Skąd znasz tego kolesia?
- Zatańczyłam z nim parę razy, wypiłam drinka i tak jakoś wyszło- czknęła, biorąc do ręki trzeci kieliszek.
- Nie powinnaś przychodzić tu sama- skrzywiłem się – Pełno tu zboczeńców.
- Mi nic nie zrobią- posłała mi pijany uśmiech, wypijając zawartość czwartej szklaneczki.
- Nie? Przed chwilą prawie cię zgwałcili.
- To był wyjątek!- krzyknęła, pijąc piątego i szóstego drinka na raz.
Padła w połowie siódmego i zasnęła na stoliku.
Wstałem i już miałem wmieszać się w tłum, gdy zawróciłem. Spojrzałem na nią jeszcze raz i westchnąłem.
Bardzo gentelmeńsko Kas.
Bardzo.
- Gdzieś ty do kurwy nędzy był?!- wrzasnął na mnie Nataniel- I gdzie jest Lawson?!
- Próbował przelecieć jakąś dziewczynę w łazience. Uratowałem ją od tego i wtedy zwiał.
- Pozwoliłeś mu uciec?! I jeszcze pewnie zostałeś z tą dziewczyną?!
- A co ty byś zrobił?! Poleciałbyś za tym durnowatym braciszkiem?!
- Wyobraź sobie, że tak! Zawracasz sobie głowę jakąś dziwką, a nie mną!
Nie wyrobiłem i moja pieść poszybowała w stronę Nataniela. Na szczęście Lysander zdążył chwycić mnie za ramię i odciągnąć na bok. Lexy od razu nas dopadł. Chwycił mnie tak za drugie ramię, że musiałem się pochylić.
- A więc to tak chcesz się bawić skurwysynie?- blondyn zniżył się, żeby patrzeć mi prosto w oczy. Jego źrenice były rozszerzone, a tęczówki błyszczały nieznacznie.
- Tak. To moja ulubiona zabawa- warknąłem. Nate rąbnął mnie w oko. Uuu, będzie śliwa.
- Wynoś się! Wynoś się, nie chcę cię widzieć!- wrzasnął.
Wyszarpnąłem się z uścisku chłopaków. Spojrzałem na nich z pogardą. Wziąłem do ręki swoją deskę i odjechałem w stronę mojej kamienicy.
Zasrańcy.
Hejo ;3
OdpowiedzUsuńDziś znalazłam przypadkiem twojego bloga i szczerze jest zajebisty !!. Czekam na nexta A wiesz jak się uśmiałam czytając postacie ? Gang Nataniela i moja pierwsza myśl ,, Nataniel i Kastel ? O kurwa będzie ciekawie :) > Dzięki tobie mam taki zajebisty pomysł do mojego bloga że masakra :) Ale trochę później :) Wg zapraszam do siebę i czekam na nexta <3
Miło mi, że dałam inspirację :3
UsuńDziękuję też za opinię :D
Jasne, że wejdę do Ciebie! :D
Rozdział zajebisty, zresztą tak jak wszystkie. Dziewczyno, masz talent do pisania.
OdpowiedzUsuńJeden rozdział na tydzień? Normalnie się zaraz załamie :( Tylko jeden?
Od kiedy Kastiel to taki gentelman, żeby pomóc damie w potrzebie? Chyba od dzisiaj xD
Czekam z wielką niecierpliwością na next :)
super rozdział <3
OdpowiedzUsuńczekam na nexta
nie wiem co jeszcze więcej napisać, bo boli mnie głowa i nie mogę spać
Ps. wczoraj też miałam udany melanżyk XD
Cieszę się, że miałaś udaną impre. Może jakieś dodatkowy rozdzialik byś na pisała? xD
OdpowiedzUsuńA ten oczywiście cudowny, nawet nie muszę tego pisać, bo powinnaś to wiedzieć doskonale :D
Ciekawa jestem, co dalej będzie się działo, więc czekam na nexta. I szkoda, że będziesz dodawała tylko raz w tygodniu :c
I co? I warto!! Rozsławiłaś się!! Twój blog jest świetlisty XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD Oł My Gad ile ja mam ust ;-;
OdpowiedzUsuń