piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział I: Green Place


Rozdział I: Green Place
Włożyłem papierosa do ust i wrzuciłem słuchawki do kieszeni czarnej bluzy. Kopnąłem metalowe drzwi, prowadzące do starej fabryki. Obecnie służyła nam jako kwatera dla gangu.
Zacząłem wchodzić po schodach. Na ostatnim stopniu przystanąłem i podskoczyłem dwa razy, mocno uderzając o drewniane stopnie. Odgarnąłem z irytacją czarne włosy. Cholera, po co ten cały ceremoniał?!
Ramieniem pchnąłem kolejne drzwi. Znalazłem się w niewielkim pomieszczeniu. Na szarych ścianach wisiały plany poszczególnych budynków i miasta. W rogu stał czarny stół, o krzywych nogach i takie same krzesła. Na nich siedziały trzy postacie.
Po lewej stronie siedział nasz szef- Nataniel. Spod kaptura wystawały blond włosy. Brązowymi oczyma wpatrywał się w niewielki stosik pieniędzy, leżący pomiędzy nimi. Wargi, spomiędzy których sterczał papieros szybko się poruszały, chyba liczył.
Obok niego siedział mój najlepszy przyjaciel Lysander. Białe włosy z czarnymi końcówkami błyszczały w świetle księżyca. Złoto-zielone oczy bystrze patrzyły na banknoty znajdujące się w rękach blondyna.
- Tylko nie ukradnij- warknął basowo.
- Czy kiedykolwiek to zrobiłem?- parsknął Nataniel.
- Zamknijcie się- odedzwał się trzeci osobnik.
To był Armin. Niebieskimi oczami mierzył swoich towarzyszy. Cały czas poprawiał czarny dres, który chyba był na niego za duży. Poprawił czarne włosy i znudzony oparł się o stolik.

- Siema- powiedziałem, siadając między Natanielem i Lysandrem – Ile mamy kasy na dzisiaj?
- Cztery stówki, nie zabalujemy- mlasnął Armin – No chyba, że ty trochę wziąłeś?
Czułem w mojej kieszeni sto złotych, ale pokręciłem przecząco głową.
- Trudno- Lysander wzruszył ramionami – Kastiel ostatnio dał  najwięcej. Idziemy?- spojrzał na Nataniela.
Blondyn kiwnął głową:
- Wszystko spakowaliście?
- Kije, spraye i deski są już u Harry’ego. Schowane za barem. W plecaku mam maski- czarnowłosy zarzucił plecak na ramię.
- Benzyna?- wyjąłem z kieszeni scyzoryk i zacząłem podrzucać go w dłoni.
- U mnie- Nate kiwnął głową na swoją bluzę, pod którą widziałem spore wybrzuszenie.
- Spadamy- powiedział Lysander.
Jak jeden mąż naciągnęliśmy na głowę czarne kaptury. Pchnąłem drzwi, którymi przed chwilą wszedłem. Chłopacy szli za mną.
Wybiegliśmy przed fabrykę. Wcisnąłem dłonie głęboko do kieszeni, uprzednio wsuwając do uszu słuchawki.
- Papieroska?- Nate podsunął mi opakowanie Malboro.
- Chętnie- wyjąłem szlugę z opakowania. Wsunąłem do ust i używając zapalniczki Lysa, zapaliłem ją.
Szliśmy w ciszy. Nikt się nie odzywał. Jak zawsze z resztą.
- No to jesteśmy- Nataniel wyszedł przede mnie i otworzył drzwi  „Green Place” jednego z najpopularniejszych klubów w mieście.
W środku było pełno ludzi, jak w każdy piątkowy wieczór. Wszędzie dudniła muzyka, za ogromną konsolą na podwyższeniu stał DJ. Puszczał całkiem niezłe kawałki. Fioletowe ściany były zasłonięte przez ludzi. Czarna podłoga trzęsła się od wirujących par. Było niesamowicie gorąco.
- No to co?- Nate szturchnął w ramię Lysandra – Za dwie godziny przy drzwiach tylnych, na parking. Starajcie się nie wpaść na nikogo od Lawsona, bo przepadniemy. Nie spijcie się tylko.
- Za kogo ty nas masz?- Armin uśmiechnął się szelmowsko.
- Za dobrych kumpli z gangu. Dwie godziny, punkt dziesiąta- powiedział i zniknął w dzikim tłumie.
- Ja panowie idę się napić- wzruszyłem ramionami – Może wyrwę jakąś laskę, przelecę ją na zapleczu…
- My idziemy potańczyć – Lys uśmiechnął się do Armina – Potem przyjdziemy- pomachał mi ręką i pociągnął czarnowłosego do stolika, gdzie siedziało pełno dziewczyn.
Wywróciłem oczami. Lys i te jego ‘ tańce ‘.
Ruszyłem w stronę baru, z którego już uśmiechały się do mnie kolorowe drinki
***

- Sorry maleńka, to była jednorazowa przygoda…- powiedziałem do blondynki stojącej obok mnie. W ręku trzymała już siódmego drinka i wygląda na nieźle wstawioną.
- Czemuu?
- Nawet nie wiesz jak mam na imię, a już się kochaliśmy.
- Aleee… Dobry jesteś.
- Wiem. Sorry, muszę iść – klepnąłem ją w tyłek i ruszyłem do drzwi tylnych. Ta laska zalała się łzami.
Podszedłem do drzwi na tyłach klubu. Chłopacy już na mnie czekali. Armin podał mi maskę tygrysa, sam wkładając myszy. Nate miał taką samą. Lysander ubierał maskę królika.
- Okay, idziemy- blondyn otworzył drzwi. Wyszliśmy z klubu. Uderzył mnie podmuch świeżego powietrza, w klubie było duszno. Na parkingu stał tylko jeden samochód. Niewielka, srebrna Toyota .
- Kastiel, ustaw deski. Masz tutaj kij- wydawał polecenia Nataniel.
Przygotowałem nasze deskorolki, w tym samym czasie Lysander rozlewał benzynę, a Armin szukał zapalniczki.
- Więc, najpierw proponuję zaatakować ten samochód kijami. Potem podpalić - Nate obszedł je dookoła- Kiedy już będzie czarniutki, zrobi się na nim grafitti.
- Zgadzam się- uśmiechnął się Armin.
- Lawson się ucieszy – przybiłem piątkę Lysandrowi.
- Panowie, nie gadamy tylko dajemy! – Nataniel podniósł kij do góry i uderzył w maskę.
Z całej siły zamachnąłem się uderzając w szybę od strony kierowcy. Armin usiłował zrobić dziurę w dachu, Lysander przebijał opony. Nataniel skakał dookoła, waląc kijem bejsbolowym na oślep.
Po paru minutach samochód, nie przypominał już samochodu, tylko jedną wielką kupę złomu.
- Nataniel – Armin podał mu zapalniczkę – Jedziesz.
Blondyn podszedł do miejsca, gdzie Lys zaczął rozlewać benzynę. Przykucnął. Zapalniczka syknęła i wypuściła pomarańczowy płomień. Plama zajęła się ogniem, który w ciągu kilku minut doszedł do samochodu.
- Łuuuuhuuuu!- wrzasnąłem, wskakując Arminowi na plecy.
- Ale się jara- Nataniel oparł się o ramię Lysandra.
- Kurwa…- Białowłosy uśmiechnął się.
-Panowie! Minuta ciszy dla uczczenia pamięci toyotki Lawsona!- Nataniel klasnął w dłonie. Nie było żadnej minuty ciszy, tylko kolejny wybuch śmiechu.
- Podoba mi się – spojrzałem na dach, który właśnie objęły płomienie.
- Komu by się nie podobał?
- Lawsonowi!- zaśmiałem się.
I nagle usłyszeliśmy wycie syren policyjnych. Były blisko. Bardzo blisko.
- O cholera…- Armin pobladł.
- Zwiewamy!!!- krzyknął Nataniel i rzucił się do swojej deski.
Skoczyłem na deskorolkę, dziko startując. Poczułem jak strach łapie mnie w piersi, a adrenalina uderza do głowy. Cholera, nie mogą nas złapać. Wszystko szlag trafi!
- Kastiel! Rozdzielamy się!- Nataniel zrównał się ze mną – My razem! Armin z Lysem! Za godzinę w fabryce!
Gliny były coraz bliżej. Syreny stawały się głośniejsze.
- Cholera! Tu, za róg!- blondyn zeskoczył z deski. Wziął ją do ręki i szarpiąc mnie za rękaw kurtki wepchnął w ciemny kąt.
Wozy policyjne minęły nas, wjeżdżając w ulicę, którą pojechali Armin i Lysander. Oby ich nie złapali.
- Fuks- chłopak osunął się po ścianie – Jak ich nie capną, to będzie jakiś cud!
- Jeśli dobrze pojadą i szybko się schowają to luz – usiadłem obok niego – Co robimy?
- Posiedzimy tu pół godziny, a później jazda do bazy.
Ledwo to powiedział, zadzwoniła jego komórka.
- Halo?- warknął- Nie, nie złapali nas… Co?! Chyba sobie żartujesz?! Zaraz będziemy w fabryce!!!
- Co jest? Kto dzwonił?- podnieśliśmy się z ziemi.
- Lysander! Złapali Armina! Cholera!- kopnął kontener, który wydał pusty blaszany odgłos.
- O…
- Co się gapisz?! Nie gadaj, bierz deskę i jedziemy do bazy!
W ekspresowym tempie ruszyliśmy do fabryki. Na policzkach Nataniela pojawiły się czerwone plany. Po czole spływały mu kropelki płotu. Ręce mu drżały, zaciskał je w pięści.
Sam bardzo się bałem. Jeśli z Arminem wszystko okay, to bomba, ale jak zacznie sypać? Cholera jasna, wpadniemy i to bardzo. A ja i Lys i tak nie mamy zbyt czystej kartoteki. Mandaty za przeklinanie w miejscach publicznych, serio?!
Po chwili byliśmy już pod fabryką. Wbiegliśmy po schodach i weszliśmy do tego samego pokoju, co wcześniej.
Lysander siedział, opierając się o ścianę, a nogi trzymając na krześle. Twarz ukrył w dłoniach.
- Jak to się stało?- Nataniel chwycił go za rękaw bluzy – Jak to się stało do cholery jasnej?!
- Puść go- warknął. Blondyn usiadł na krześle, ale ani trochę się nie uspokoił.
- Jechaliśmy ulicą Clooney’a. Gliny były za nami, słyszałem syreny. I chciałem wciągnąć Armina za róg, ale on się uparł, że jedziemy do niego. Że na pewno zdążymy im zwiać, a on jeszcze walnie mi piwo. Powiedziałem, że nie. Chciałem go zmusić, żeby ukrył się ze mną za śmietnikiem, ale się wyrwał. Ruszył chodnikiem, totalna olewka na mnie.
- Idiota!- warknął Nataniel.
- To dalej twój kuzyn- usiadłem na stoliku. Z kieszeni dresu wyjąłem papierosa. Wsunąłem go do ust i zapaliłem. Głęboko odetchnąłem tytoniowym dymem – Co potem?
- Wyjechali na niego. Skuli go kajdankami i kazali wsiąść do samochodu.
- Oby nas nie wydał- parsknąłem.
- Raczej nie... Ale może. Jutro, spotkanie tutaj. O szesnastej.
- A co z Alexy’m?- spytałem. Alexis był bratem bliźniakiem czarnowłosego.
- Przyjmujemy go do bandy- Nataniel poczochrał sobie włosy – I tak o wszystkim wie.
- Nie lubię go- Lysander mlasnął.
- To polubisz. On może się przydać. Jutro przedstawię wam plan działania. Cześć. - warknął i wyszedł.
- Spadasz?- spytałem Lysandra.
- Tsa… Nie zbyt fajna sprawa. Wbijasz do mnie na browca?
- Nie, dzięki. Dzisiaj Barcelona gra mecz.
- A spoko. To do jutra.
Wyszedłem z budynku. Wsunąłem z powrotem słuchawki. Wszedłem na deskorolkę i odjechałem w stronę mojego małego mieszkania niedaleko. Winged Skull narzucało szybkie tempo.
Kiedy rok temu skończyłem liceum rodzice wyrzucili mnie z domu. Nie miałem pieniędzy, jedzenia, ubrań, mieszkania. I wtedy z pomocą przyszli mi Armin, Lysander i Nataniel. Poznaliśmy się w barze na Alei Niepodległości i przez przypadek podsłuchałem o czym mówili, czyli jak szybko zarobić dużo pieniędzy. Zapytałem jak. I wtedy dołączyłem się do gangu. Obrabowaliśmy bank i każdy dostał trochę pieniędzy. Starczyło na wszystko moje potrzeby i nawet zostało. Zacząłem pracę w kawiarni obok, licząc na normalne życie. Ale chłopacy nie dali mi spokoju, tylko jeszcze bardziej wciągnęli w cały gang.

Nazywam się Kastiel Freeman. I należę do gangu Nataniela.
***
I co myślicie o pierwszym rozdziale? Podoba Wam sie? :D
Drugi dodam może jutro, może dzisiaj wieczorem :3
Tylko od was to zależy :)
Czekam :)
***
Jeśli chcesz się ze mną skontaktować:
Twitter - @ZubertIsReal
Słodki Flirt - @NeNu134 

3 komentarze:

  1. Nawet ujdzie, ale najpierw znajdź tok którym chcesz iść ... A i mniej więcej zapisuj sobie gdzeiś kto co robi, bo łatwo się pogóbić! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie jest to bardziej prolog, niż rozdział mimo nazwy :D Tok jeszcze się znajdzie, po prostu tak zwyczajowo- z prologu nic większego nie wynika :)
      Dzięki wielkie za komentarz, naprawdę się ucieszyłam

      Usuń
  2. Podoba mi się . Jak na początek to jest dobrze . ;p

    OdpowiedzUsuń