Rozdział I: Green Place
Włożyłem papierosa do ust i
wrzuciłem słuchawki do kieszeni czarnej bluzy. Kopnąłem metalowe drzwi,
prowadzące do starej fabryki. Obecnie służyła nam jako kwatera dla gangu.
Zacząłem wchodzić po schodach. Na
ostatnim stopniu przystanąłem i podskoczyłem dwa razy, mocno uderzając o
drewniane stopnie. Odgarnąłem z irytacją czarne włosy. Cholera, po co ten cały
ceremoniał?!
Ramieniem pchnąłem kolejne drzwi.
Znalazłem się w niewielkim pomieszczeniu. Na szarych ścianach wisiały plany
poszczególnych budynków i miasta. W rogu stał czarny stół, o krzywych nogach i
takie same krzesła. Na nich siedziały trzy postacie.
Po lewej stronie siedział nasz
szef- Nataniel. Spod kaptura wystawały blond włosy. Brązowymi oczyma wpatrywał
się w niewielki stosik pieniędzy, leżący pomiędzy nimi. Wargi, spomiędzy
których sterczał papieros szybko się poruszały, chyba liczył.
Obok niego siedział mój najlepszy
przyjaciel Lysander. Białe włosy z czarnymi końcówkami błyszczały w świetle
księżyca. Złoto-zielone oczy bystrze patrzyły na banknoty znajdujące się w
rękach blondyna.
- Tylko nie ukradnij- warknął
basowo.
- Czy kiedykolwiek to zrobiłem?-
parsknął Nataniel.
- Zamknijcie się- odedzwał się trzeci
osobnik.
To był Armin. Niebieskimi oczami mierzył swoich towarzyszy.
Cały czas poprawiał czarny dres, który chyba był na niego za duży. Poprawił
czarne włosy i znudzony oparł się o stolik.
- Siema- powiedziałem, siadając
między Natanielem i Lysandrem – Ile mamy kasy na dzisiaj?
- Cztery stówki, nie zabalujemy-
mlasnął Armin – No chyba, że ty trochę wziąłeś?
Czułem w mojej kieszeni sto
złotych, ale pokręciłem przecząco głową.
- Trudno- Lysander wzruszył
ramionami – Kastiel ostatnio dał najwięcej. Idziemy?- spojrzał na Nataniela.
Blondyn kiwnął głową:
- Wszystko spakowaliście?
- Kije, spraye i deski są już u
Harry’ego. Schowane za barem. W plecaku mam maski- czarnowłosy zarzucił
plecak na ramię.
- Benzyna?- wyjąłem z kieszeni
scyzoryk i zacząłem podrzucać go w dłoni.
- U mnie- Nate kiwnął głową na
swoją bluzę, pod którą widziałem spore wybrzuszenie.
- Spadamy- powiedział Lysander.
Jak jeden mąż naciągnęliśmy na
głowę czarne kaptury. Pchnąłem drzwi, którymi przed chwilą wszedłem. Chłopacy
szli za mną.
Wybiegliśmy przed fabrykę.
Wcisnąłem dłonie głęboko do kieszeni, uprzednio wsuwając do uszu słuchawki.
- Papieroska?- Nate podsunął mi
opakowanie Malboro.
- Chętnie- wyjąłem szlugę z opakowania. Wsunąłem do ust i
używając zapalniczki Lysa, zapaliłem ją.
Szliśmy w ciszy. Nikt się nie
odzywał. Jak zawsze z resztą.
- No to jesteśmy- Nataniel wyszedł
przede mnie i otworzył drzwi „Green
Place” jednego z najpopularniejszych klubów w mieście.
W środku było pełno ludzi, jak w
każdy piątkowy wieczór. Wszędzie dudniła muzyka, za ogromną konsolą na
podwyższeniu stał DJ. Puszczał całkiem niezłe kawałki. Fioletowe ściany były
zasłonięte przez ludzi. Czarna podłoga trzęsła się od wirujących par. Było
niesamowicie gorąco.
- No to co?- Nate szturchnął w
ramię Lysandra – Za dwie godziny przy drzwiach tylnych, na parking. Starajcie
się nie wpaść na nikogo od Lawsona, bo przepadniemy. Nie spijcie się tylko.
- Za kogo ty nas masz?- Armin
uśmiechnął się szelmowsko.
- Za dobrych kumpli z gangu. Dwie
godziny, punkt dziesiąta- powiedział i zniknął w dzikim tłumie.
- Ja panowie idę się napić-
wzruszyłem ramionami – Może wyrwę jakąś laskę, przelecę ją na zapleczu…
- My idziemy potańczyć – Lys
uśmiechnął się do Armina – Potem przyjdziemy- pomachał mi ręką i pociągnął
czarnowłosego do stolika, gdzie siedziało pełno dziewczyn.
Wywróciłem oczami. Lys i te jego
‘ tańce ‘.
Ruszyłem w stronę baru, z którego
już uśmiechały się do mnie kolorowe drinki
***
- Sorry maleńka, to była
jednorazowa przygoda…- powiedziałem do blondynki stojącej obok mnie. W ręku
trzymała już siódmego drinka i wygląda na nieźle wstawioną.
- Czemuu?
- Nawet nie wiesz jak mam na
imię, a już się kochaliśmy.
- Aleee… Dobry jesteś.
- Wiem. Sorry, muszę iść –
klepnąłem ją w tyłek i ruszyłem do drzwi tylnych. Ta laska zalała się łzami.
Podszedłem do drzwi na tyłach
klubu. Chłopacy już na mnie czekali. Armin podał mi maskę tygrysa, sam
wkładając myszy. Nate miał taką samą. Lysander ubierał maskę królika.
- Okay, idziemy- blondyn otworzył
drzwi. Wyszliśmy z klubu. Uderzył mnie podmuch świeżego powietrza, w klubie
było duszno. Na parkingu stał tylko jeden samochód. Niewielka, srebrna Toyota .
- Kastiel, ustaw deski. Masz
tutaj kij- wydawał polecenia Nataniel.
Przygotowałem nasze deskorolki, w
tym samym czasie Lysander rozlewał benzynę, a Armin szukał zapalniczki.
- Więc, najpierw proponuję
zaatakować ten samochód kijami. Potem podpalić - Nate obszedł je dookoła- Kiedy
już będzie czarniutki, zrobi się na nim grafitti.
- Zgadzam się- uśmiechnął się
Armin.
- Lawson się ucieszy – przybiłem
piątkę Lysandrowi.
- Panowie, nie gadamy tylko
dajemy! – Nataniel podniósł kij do góry i uderzył w maskę.
Z całej siły zamachnąłem się
uderzając w szybę od strony kierowcy. Armin usiłował zrobić dziurę w dachu,
Lysander przebijał opony. Nataniel skakał dookoła, waląc kijem bejsbolowym na
oślep.
Po paru minutach samochód, nie
przypominał już samochodu, tylko jedną wielką kupę złomu.
- Nataniel – Armin podał mu
zapalniczkę – Jedziesz.
Blondyn podszedł do miejsca,
gdzie Lys zaczął rozlewać benzynę. Przykucnął. Zapalniczka syknęła i wypuściła
pomarańczowy płomień. Plama zajęła się ogniem, który w ciągu kilku minut
doszedł do samochodu.
- Łuuuuhuuuu!- wrzasnąłem,
wskakując Arminowi na plecy.
- Ale się jara- Nataniel oparł
się o ramię Lysandra.
- Kurwa…- Białowłosy uśmiechnął
się.
-Panowie! Minuta ciszy dla
uczczenia pamięci toyotki Lawsona!- Nataniel klasnął w dłonie. Nie było żadnej
minuty ciszy, tylko kolejny wybuch śmiechu.
- Podoba mi się – spojrzałem na
dach, który właśnie objęły płomienie.
- Komu by się nie podobał?
- Lawsonowi!- zaśmiałem się.
I nagle usłyszeliśmy wycie syren
policyjnych. Były blisko. Bardzo blisko.
- O cholera…- Armin pobladł.
- Zwiewamy!!!- krzyknął Nataniel i
rzucił się do swojej deski.
Skoczyłem na deskorolkę, dziko
startując. Poczułem jak strach łapie mnie w piersi, a adrenalina uderza do
głowy. Cholera, nie mogą nas złapać. Wszystko szlag trafi!
- Kastiel! Rozdzielamy się!-
Nataniel zrównał się ze mną – My razem! Armin z Lysem! Za godzinę w fabryce!
Gliny były coraz bliżej. Syreny
stawały się głośniejsze.
- Cholera! Tu, za róg!- blondyn
zeskoczył z deski. Wziął ją do ręki i szarpiąc mnie za rękaw kurtki wepchnął w
ciemny kąt.
Wozy policyjne minęły nas,
wjeżdżając w ulicę, którą pojechali Armin i Lysander. Oby ich nie złapali.
- Fuks- chłopak osunął się po
ścianie – Jak ich nie capną, to będzie jakiś cud!
- Jeśli dobrze pojadą i szybko
się schowają to luz – usiadłem obok niego – Co robimy?
- Posiedzimy tu pół godziny, a
później jazda do bazy.
Ledwo to powiedział, zadzwoniła
jego komórka.
- Halo?- warknął- Nie, nie
złapali nas… Co?! Chyba sobie żartujesz?! Zaraz będziemy w fabryce!!!
- Co jest? Kto dzwonił?-
podnieśliśmy się z ziemi.
- Lysander! Złapali Armina! Cholera!-
kopnął kontener, który wydał pusty blaszany odgłos.
- O…
- Co się gapisz?! Nie gadaj,
bierz deskę i jedziemy do bazy!
W ekspresowym tempie ruszyliśmy
do fabryki. Na policzkach Nataniela pojawiły się czerwone plany. Po czole
spływały mu kropelki płotu. Ręce mu drżały, zaciskał je w pięści.
Sam bardzo się bałem. Jeśli z
Arminem wszystko okay, to bomba, ale jak zacznie sypać? Cholera jasna,
wpadniemy i to bardzo. A ja i Lys i tak nie mamy zbyt czystej kartoteki.
Mandaty za przeklinanie w miejscach publicznych, serio?!
Po chwili byliśmy już pod
fabryką. Wbiegliśmy po schodach i weszliśmy do tego samego pokoju, co wcześniej.
Lysander siedział, opierając się
o ścianę, a nogi trzymając na krześle. Twarz ukrył w dłoniach.
- Jak to się stało?- Nataniel
chwycił go za rękaw bluzy – Jak to się stało do cholery jasnej?!
- Puść go- warknął. Blondyn
usiadł na krześle, ale ani trochę się nie uspokoił.
- Jechaliśmy ulicą Clooney’a.
Gliny były za nami, słyszałem syreny. I chciałem wciągnąć Armina za róg, ale on
się uparł, że jedziemy do niego. Że na pewno zdążymy im zwiać, a on jeszcze
walnie mi piwo. Powiedziałem, że nie. Chciałem go zmusić, żeby ukrył się ze mną
za śmietnikiem, ale się wyrwał. Ruszył chodnikiem, totalna olewka na mnie.
- Idiota!- warknął Nataniel.
- To dalej twój kuzyn- usiadłem
na stoliku. Z kieszeni dresu wyjąłem papierosa. Wsunąłem go do ust i zapaliłem.
Głęboko odetchnąłem tytoniowym dymem – Co potem?
- Wyjechali na niego. Skuli go
kajdankami i kazali wsiąść do samochodu.
- Oby nas nie wydał- parsknąłem.
- Raczej nie... Ale może. Jutro,
spotkanie tutaj. O szesnastej.
- A co z Alexy’m?- spytałem.
Alexis był bratem bliźniakiem czarnowłosego.
- Przyjmujemy go do bandy-
Nataniel poczochrał sobie włosy – I tak o wszystkim wie.
- Nie lubię go- Lysander mlasnął.
- To polubisz. On może się
przydać. Jutro przedstawię wam plan działania. Cześć. - warknął i wyszedł.
- Spadasz?- spytałem Lysandra.
- Tsa… Nie zbyt fajna sprawa.
Wbijasz do mnie na browca?
- Nie, dzięki. Dzisiaj Barcelona
gra mecz.
- A spoko. To do jutra.
Wyszedłem z budynku. Wsunąłem z
powrotem słuchawki. Wszedłem na deskorolkę i odjechałem w stronę mojego małego
mieszkania niedaleko. Winged Skull narzucało szybkie tempo.
Kiedy rok temu skończyłem liceum
rodzice wyrzucili mnie z domu. Nie miałem pieniędzy, jedzenia, ubrań,
mieszkania. I wtedy z pomocą przyszli mi Armin, Lysander i Nataniel. Poznaliśmy
się w barze na Alei Niepodległości i przez przypadek podsłuchałem o czym
mówili, czyli jak szybko zarobić dużo pieniędzy. Zapytałem jak. I wtedy
dołączyłem się do gangu. Obrabowaliśmy bank i każdy dostał trochę pieniędzy. Starczyło
na wszystko moje potrzeby i nawet zostało. Zacząłem pracę w kawiarni obok,
licząc na normalne życie. Ale chłopacy nie dali mi spokoju, tylko jeszcze bardziej
wciągnęli w cały gang.
Nazywam się Kastiel Freeman. I
należę do gangu Nataniela.
***
I co myślicie o pierwszym rozdziale? Podoba Wam sie? :D
Drugi dodam może jutro, może dzisiaj wieczorem :3
Tylko od was to zależy :)
Czekam :)
***
Jeśli chcesz się ze mną skontaktować:
Twitter - @ZubertIsReal
Słodki Flirt - @NeNu134
Nawet ujdzie, ale najpierw znajdź tok którym chcesz iść ... A i mniej więcej zapisuj sobie gdzeiś kto co robi, bo łatwo się pogóbić! :D
OdpowiedzUsuńJak na razie jest to bardziej prolog, niż rozdział mimo nazwy :D Tok jeszcze się znajdzie, po prostu tak zwyczajowo- z prologu nic większego nie wynika :)
UsuńDzięki wielkie za komentarz, naprawdę się ucieszyłam
Podoba mi się . Jak na początek to jest dobrze . ;p
OdpowiedzUsuń