Dobry wieczór :3
Dzisiaj notka na samym początku :)
Pragnę, najmocniej podziękować Marcie, która pomaga mi prowadzić tego bloga ♥ Pomaga mi ona go rozreklamować, zajmuje się całą oprawą graficzną i wybrała połowę piosenek z playlisty :)
♥ DZIĘKUJĘ CI! ♥
I dziękuję także osobie, która pierwsza skomentowała to opowiadanie. Owacje dla Pauliny! :D
Właśnie Wam, dedykuję rozdział numer dwa :D
Bez przedłużania:
ZAPRASZAM NA ROZDZIAŁ!
Rozdział II: We're coming Słodki Amoris
- Czy ciebie coś boli?! Dobrze
się czujesz?!- ryknął Lysander, uderzając pięścią o blat stołu.
- Czuję się wyśmienicie! Ale ty
już chyba nie?!- Nataniel przechylił się przez stół do białowłosego. Mierzyli
się ostrymi spojrzeniami.
- Dobra chłopaki, spokój – Alexy
wstał. Różowe tęczówki błyszczały, skierowane na Lysa i Nate’a. Błękitne włosy
unosiły się mierowo. Był bardzo spokojny i opanowany. Aż dziwne, że jest taki
ogarnięty.
Lysander opadł ciężko na krzesło,
nie spuszczając wzroku z Nataniela. Blondyn zajął miejsce na parapecie, mrużąc
oczy.
- Nate, możesz powtórzyć? Nie za
bardzo zrozumiałem- oparłem się o ścianę, wkładając do ust papierosa.
- Zapisujemy się do pobliskiego
liceum.
Wytrzeszczyłem na niego oczy. Co
do…?
- Zapisujemy się do Słodkiego
Amorisa. Mam już sfałszowane wykazy ocen, z naszego ‘ niby ‘ poprzedniego
liceum w Nowym Yorku. Diametralnie zmieniamy wygląd, nie możemy dać się poznać,
a nie zamierzam wyjeżdżać z miasta. Alexy przygotował wam już nowe osobowości-
niebieskowłosy wstał i zaczął rozdawać nam tekturowe teczki – Diametralnie się
zmieniamy nikt nie może nas poznać…
Mam się przefarbować na czerwono?!-
podniosłem wzrok na Lexy’ego- Że jak?!
- Tak- Alexy uśmiechnął się
sztucznie – Będzie ci pasować, nie martw się.
- A ja mam się ubierać w stylu
wiktoriańskim… Mhm, już to widzę- Lysander wertował kartki, podnosząc brwi do
góry.
- Wielka zmiana, tak?- Nataniel
rozłożył ręce w geście bezradności – Nie możesz chodzić cały czas w dresach.
Poza tym Leo ma sklep z takimi ciuchami, na pewno ci coś odpali.
- Hurra- warknął Lysander, dalej
przeglądając swoją teczkę.
- Będziemy chodzić razem z
Alexy’m do klasy. 2B o profilu językowym. Rozszerzony jest angielski.
- Kiedy zaczynamy?- zapaliłem
kolejnego papierosa.
- Już od poniedziałku. Wszystko
pozałatwiane.
- Jak zrobiłeś to tak szybko?-
Lys patrzył na Nataniela z podziwem.
- Mam znajomości, luzik.
Poniedziałek, o siódmej trzydzieści pod Słodkim Amorisem. Będziemy musieli
załatwiać jakieś sprawy, dodatkowe papiery, kluby, takie tam. Mamy się zgłosić
do Melanii Sheepard.
Wykrzywiłem się w geście
niezadowolenia. Okresu z liceum nie wspominam jakoś super.
- To do jutra- Nataniel skinął
głową i wyszedł. Alexy szybko się pożegnał, wyszli razem z Lysandrem. Zostałem
sam.
Usiadłem na krześle, opierając
nogi o parapet i otworzyłem teczkę na pierwszej stronie.
Imię i Nazwisko:
|
Kastiel Ross
|
Wiek:
|
17
|
Wygląd:
|
Rubinowe włosy, brązowe oczy
|
Styl:
|
Buntowniczy
|
Zachowanie, cechy:
|
Gburowaty, arogancki, wredny, złośliwy, kocha psy, swoją gitarę,
niezły uczeń
|
Statut związku:
|
Singiel
|
Dalej już sobie odpuściłem. Nie
było aż tak źle, jak się spodziewałem. Tylko dali mi przecudowny charakter i
jeszcze cudowniejszy kolor włosów.
Westchnąłem ciężko, podnosząc się
z krzesła. Wyszedłem z fabryki i skierowałem swoje kroki do najbliższego
fryzjera.
- Dzień dobry, w czym mogę
pomóc?- doskoczył do mnie starszy mężczyzna.
- Ja chciałbym… pofarbować włosy.
- Na jaki kolor?
- …rubinowy…
Facet spojrzał na mnie zdziwiony,
ale nic nie powiedział. Ruchem ręki zaprosił mnie na fotel.
Po jakichś dwóch godzinach,
trzymałem w ręku lusterko, podziwiając w nim moje ognisto czerwone kudły.
- Podoba się panu?
- Tak, dziękuję. Ile jestem panu
winien?
Zapłaciłem i wyszedłem.
Przeczesałem je dłonią. Cholera, nie przyzwyczaję się.
Kiedy szedłem do domu ludzie
patrzyli na mnie jakbym był co najmniej wysłannikiem szatana. Czułem się coraz
gorzej.
Wszedłem do domu, rzucając kurtkę
na podłogę. Od razu poleciałem do łazienki.
W lustrze odbijałem się ja. Przez
te włosy wyglądałem zupełnie inaczej. Policzki wydawały się być bledsze,
uwydatniały się sińce pod oczami. Usta nabrały malinowego koloru. Wyglądałem
dużo lepiej.
Ostrożnie dotknąłem wymodelowanych
włosów. Jezu, ile brylantyny!
Bez zastanowienia podstawiłem
włosy pod kran. Kiedy cały żel się wypłukał, szybko je przesuszyłem. Teraz
sterczały na wszystkie strony jak po upojnej nocy. Przygładziłem je grzebieniem
i już prezentowały się dużo lepiej.
Wróciłem do salonu. Rozłożyłem
się na kanapie i włączyłem telewizor. Przyniosłem sobie z kuchni popcorn,
chipsy i colę.
Dzisiejszy wieczór spędzę z ‘
Tedem ‘
***
W niedzielę nie chciało mi się
podnieść z łóżka, a ktoś właśnie dzwonił do drzwi.
- Wlazł!- wrzasnąłem wtulając
twarz w poduszkę i naciągając na nią kołdrę.
W drzwiach od mojego pokoju
stanął Lysander. Szczelnie otulał się płaszczem.
- Masz już na sobie swoje
wiktoriańskie ciuszki?- zaśmiałem się.
- Mam. Pokaż włosy, a ja ci
pokażę ubrania.
Wychyliłem się spod kołdry.
Białowłosy padł na kanapę i zaczął chichotać.
- Coś nie tak?- warknąłem.
- Nieee. Hahaha! Wyglądasz…
świetnie! Haha!
- Wiem, dziękuję. Ściągaj
płaszcz, też chcę się pośmiać.
Lys wziął głęboki oddech i
odwiesił okrycie na oparcie krzesła.
Tym razem to ja wybuchnąłem
niepohamowanym śmiechem.
Na sobie miał białą koszulę,
zapinaną na guziki pod samą szyję. Na kołnierzyku zawiązany był szmaragdowy
żabot.
- Genialne!- klasnąłem w dłonie.
- A zobacz jakie buty!- postawił
nogę przed moją twarzą.
- Ja nie mogę- padłem na łóżko,
nie mogąc się opanować.
- Wiesz, jak Leo się podjadał,
gdy dowiedział się, że chcę zmienić styl na wiktoriański?! Wczoraj chyba z trzy
godziny siedziałem w przymierzalni!
- Masz rękawiczki? No wiesz,
takie z koronką?
- Nie. Mam skórzane, zwykłe-
obruszył się- Mogę zobaczyć twoją teczkę?
- Jo, leży gdzieś pod stołem. Co
ty masz napisane w ‘ charakterze ‘ ?
- Marzyciel, romantyk,
zapominalski, miły, uprzejmy… jakieś pierdoły. Podobno piszę świetne piosenki,
wiersze i mam z tobą zespół.
- Hahaha, będzie zabawnie-
uśmiechnąłem się.
- Ty nie masz tak źle… Tylko ta
wredna osobowość…
- Wiem, mam super opis. Ciekawe
co z Nate’m…
- Zakład, że Lexy wlepił mu
jakiegoś dresa?
- Nie, to nie w jego stylu-
skrzywiłem się i wstałem- Tak w ogóle to po co przyszedłeś?- krzyknąłem z
kuchni nalewając nam soku pomarańczowego.
- Głównie po to, żeby zobaczyć
twoje włosy i trochę pogadać… Ale może wyskoczymy na deski?
- Nie uważasz, że na razie trochę
niebezpiecznie jest pałętać się po mieście?
- Uważam, ale w domu zżerają mnie
taki nudy. Leo pilnuje sklepu, siedzę sam.
- Zostań u mnie. Obejrzymy jakiś
film, pogramy trochę i wymyślimy jakąś piosenkę dla naszego zespołu.
- Cieszysz się w ogóle na powrót
do liceum?
- Nie za bardzo- skrzywiłem się-
Nie mam stamtąd najlepszych wspomnień.
*2 lata wcześniej *
Czarnowłosy chłopak idzie szkolnym korytarzem, mocno zaciskając palce
na plecaku, który trzyma w ręce. Bo jak go znowu ukradną i narysują w zeszytach
coś niecenzuralnego może się to skończyć źle.
Korytarz szkolny w ogóle nie przypomina korytarza typowego liceum.
Ściany są szare, ewentualnie znajdują się na nich kolorowe grafitti o
nieprzyjemnej treści. Szafki, kiedyś granatowe i proste teraz leżą na podłodze,
powyrywane z zawiasów. Beżowe kafelki pokrywają setki kartek, która rozrzuca
drużyna cziliderek.
Chłopak wywraca oczami. Znowu to samo.
Obojętnie mija dziewczyny, które momentalnie zwracają na niego uwagę
wysyłając w jego stronę pocałunki. Nie reaguje. Idzie dalej.
Mija dyrektora, pana Prince’a. Biedak jest roztrzęsiony, próbuje
zapanować nad koszykarzami, którzy ustawili kosz na wieży z szafek i celują do
niego kamieniami. Ignorują go. Jak wszyscy w tej szkole, szczerze mówiąc.
Chciał już wejść do Sali chemicznej, która mogła go uratować od
strasznego widoku, ale poczuł rękę na ramieniu.
‘ Cholera, nie, błagam, nie… tylko nie dzisiaj! ‘- pomyślał.
Wziął głęboki oddech i odwrócił się.
Za nim stał Louis, szkolny buntownik. Zielone włosy sterczały na
wszystkie strony. Pewnie przed chwilą przeleciał jakiegoś chłopaka w kantorku u
woźnego. Wpatrywał się w czarnowłosego spojrzeniem tak samo ohydnym jak jego
uśmiech.
- No to co Kastiel? Zabawimy się?
- Nie… Louis, proszę tylko nie dzisiaj… Mam ważny test…
- Napiszesz go kiedy indziej. Chodź, idziemy. No chyba, że mam cię zgwałcić
tutaj.
-Louis, błagam nie dzisiaj, nie teraz… proszę- czarnowłosemu napłynęły
do oczu łzy.
- Mam gdzieś twoje prośby!- zielonowłosy nie wytrzymał. Zamachnął się,
z całej siły uderzając Kastiela w brzuch. Potem chwycił go za nadgarstek –
Idziemy!
Kastiel przesunął ręką po twarzy i westchnął. Dzień jak każdy inny.
Witamy w Liceum Ogólnokształcącym imienia Issaca Newtona w Russon.
***
- Nie będę ci opowiadał. Nie
chcesz tego słuchać- otrząsnąłem się z niemiłych wspomnień- Potrzebujesz coś
jeszcze?
- Nie, chyba nie. Oglądamy ten
film?
- Trochę źle się czuję, może
innym razem, okay? Fajnie, że rozumiesz, do jutra!- wypchnąłem go za drzwi.
Opadłem na kanapę, oddychając
ciężko. Cholerne liceum.
Włączyłem
laptopa i zalogowałem się na facebooka, próbując odpędzić złe wspomnienia.
no ale miałaś pomysł! takiego opowiadania jeszcze nie czytałam
OdpowiedzUsuńbędę wpadała tu częściej!
pozdrawiam >3<
Yay! Wpadaj kiedy chcesz ♥ Czekam na twoje odwiedziny :D
UsuńNo... ciekawe, ciekawe ;) czekam na dalszą część i zapraszam do mnie.;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz ♥
UsuńWejdę dzisiaj w nocy i postaram się skomentować ♥
Dzięki za oklaski i oczywiście rozdział szałowy!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, ale sama nie uważam go za zajebisty x D
UsuńPrzeczytałam i skomentowałam, to o co prosiłaś ♥
ily xoxo