niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział II: We're coming Słodki Amoris

Dobry wieczór :3
Dzisiaj notka na samym początku :)
Pragnę, najmocniej podziękować Marcie, która pomaga mi prowadzić tego bloga ♥ Pomaga mi ona go rozreklamować, zajmuje się całą oprawą graficzną i wybrała połowę piosenek z playlisty :)
♥ DZIĘKUJĘ CI! ♥
I dziękuję także osobie, która pierwsza skomentowała to opowiadanie. Owacje dla Pauliny! :D
Właśnie Wam, dedykuję rozdział numer dwa :D
Bez przedłużania:
ZAPRASZAM NA ROZDZIAŁ!

Rozdział II: We're coming Słodki Amoris

- Czy ciebie coś boli?! Dobrze się czujesz?!- ryknął Lysander, uderzając pięścią o blat stołu.
- Czuję się wyśmienicie! Ale ty już chyba nie?!- Nataniel przechylił się przez stół do białowłosego. Mierzyli się ostrymi spojrzeniami.
- Dobra chłopaki, spokój – Alexy wstał. Różowe tęczówki błyszczały, skierowane na Lysa i Nate’a. Błękitne włosy unosiły się mierowo. Był bardzo spokojny i opanowany. Aż dziwne, że jest taki ogarnięty.
Lysander opadł ciężko na krzesło, nie spuszczając wzroku z Nataniela. Blondyn zajął miejsce na parapecie, mrużąc oczy.
- Nate, możesz powtórzyć? Nie za bardzo zrozumiałem- oparłem się o ścianę, wkładając do ust papierosa.
- Zapisujemy się do pobliskiego liceum.
Wytrzeszczyłem na niego oczy. Co do…?
- Zapisujemy się do Słodkiego Amorisa. Mam już sfałszowane wykazy ocen, z naszego ‘ niby ‘ poprzedniego liceum w Nowym Yorku. Diametralnie zmieniamy wygląd, nie możemy dać się poznać, a nie zamierzam wyjeżdżać z miasta. Alexy przygotował wam już nowe osobowości- niebieskowłosy wstał i zaczął rozdawać nam tekturowe teczki – Diametralnie się zmieniamy nikt nie może nas poznać…
Mam się przefarbować na czerwono?!- podniosłem wzrok na Lexy’ego- Że jak?!
- Tak- Alexy uśmiechnął się sztucznie – Będzie ci pasować, nie martw się.
- A ja mam się ubierać w stylu wiktoriańskim… Mhm, już to widzę- Lysander wertował kartki, podnosząc brwi do góry.
- Wielka zmiana, tak?- Nataniel rozłożył ręce w geście bezradności – Nie możesz chodzić cały czas w dresach. Poza tym Leo ma sklep z takimi ciuchami, na pewno ci coś odpali.
- Hurra- warknął Lysander, dalej przeglądając swoją teczkę.
- Będziemy chodzić razem z Alexy’m do klasy. 2B o profilu językowym. Rozszerzony jest angielski.
- Kiedy zaczynamy?- zapaliłem kolejnego papierosa.
- Już od poniedziałku. Wszystko pozałatwiane.
- Jak zrobiłeś to tak szybko?- Lys patrzył na Nataniela z podziwem.
- Mam znajomości, luzik. Poniedziałek, o siódmej trzydzieści pod Słodkim Amorisem. Będziemy musieli załatwiać jakieś sprawy, dodatkowe papiery, kluby, takie tam. Mamy się zgłosić do Melanii Sheepard.
Wykrzywiłem się w geście niezadowolenia. Okresu z liceum nie wspominam jakoś super.
- To do jutra- Nataniel skinął głową i wyszedł. Alexy szybko się pożegnał, wyszli razem z Lysandrem. Zostałem sam.
Usiadłem na krześle, opierając nogi o parapet i otworzyłem teczkę na pierwszej stronie.

Imię i Nazwisko:
Kastiel Ross
Wiek:
17
Wygląd:
Rubinowe włosy, brązowe oczy
Styl:
Buntowniczy
Zachowanie, cechy:
Gburowaty, arogancki, wredny, złośliwy, kocha psy, swoją gitarę, niezły uczeń
Statut związku:
Singiel

Dalej już sobie odpuściłem. Nie było aż tak źle, jak się spodziewałem. Tylko dali mi przecudowny charakter i jeszcze cudowniejszy kolor włosów.
Westchnąłem ciężko, podnosząc się z krzesła. Wyszedłem z fabryki i skierowałem swoje kroki do najbliższego fryzjera.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?- doskoczył do mnie starszy mężczyzna.
- Ja chciałbym… pofarbować włosy.
- Na jaki kolor?
- …rubinowy…
Facet spojrzał na mnie zdziwiony, ale nic nie powiedział. Ruchem ręki zaprosił mnie na fotel.
Po jakichś dwóch godzinach, trzymałem w ręku lusterko, podziwiając w nim moje ognisto czerwone kudły.
- Podoba się panu?
- Tak, dziękuję. Ile jestem panu winien?
Zapłaciłem i wyszedłem. Przeczesałem je dłonią. Cholera, nie przyzwyczaję się.
Kiedy szedłem do domu ludzie patrzyli na mnie jakbym był co najmniej wysłannikiem szatana. Czułem się coraz gorzej.
Wszedłem do domu, rzucając kurtkę na podłogę. Od razu poleciałem do łazienki.
W lustrze odbijałem się ja. Przez te włosy wyglądałem zupełnie inaczej. Policzki wydawały się być bledsze, uwydatniały się sińce pod oczami. Usta nabrały malinowego koloru. Wyglądałem dużo lepiej.
Ostrożnie dotknąłem wymodelowanych włosów. Jezu, ile brylantyny!
Bez zastanowienia podstawiłem włosy pod kran. Kiedy cały żel się wypłukał, szybko je przesuszyłem. Teraz sterczały na wszystkie strony jak po upojnej nocy. Przygładziłem je grzebieniem i już prezentowały się dużo lepiej.
Wróciłem do salonu. Rozłożyłem się na kanapie i włączyłem telewizor. Przyniosłem sobie z kuchni popcorn, chipsy i colę.
Dzisiejszy wieczór spędzę z ‘ Tedem ‘
***
W niedzielę nie chciało mi się podnieść z łóżka, a ktoś właśnie dzwonił do drzwi.
- Wlazł!- wrzasnąłem wtulając twarz w poduszkę i naciągając na nią kołdrę.
W drzwiach od mojego pokoju stanął Lysander. Szczelnie otulał się płaszczem.
- Masz już na sobie swoje wiktoriańskie ciuszki?- zaśmiałem się.
- Mam. Pokaż włosy, a ja ci pokażę ubrania.
Wychyliłem się spod kołdry. Białowłosy padł na kanapę i zaczął chichotać.
- Coś nie tak?- warknąłem.
- Nieee. Hahaha! Wyglądasz… świetnie! Haha!
- Wiem, dziękuję. Ściągaj płaszcz, też chcę się pośmiać.
Lys wziął głęboki oddech i odwiesił okrycie na oparcie krzesła.
Tym razem to ja wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem.
Na sobie miał białą koszulę, zapinaną na guziki pod samą szyję. Na kołnierzyku zawiązany był szmaragdowy żabot.
- Genialne!- klasnąłem w dłonie.
- A zobacz jakie buty!- postawił nogę przed moją twarzą.
- Ja nie mogę- padłem na łóżko, nie mogąc się opanować.
- Wiesz, jak Leo się podjadał, gdy dowiedział się, że chcę zmienić styl na wiktoriański?! Wczoraj chyba z trzy godziny siedziałem w przymierzalni!
- Masz rękawiczki? No wiesz, takie z koronką?
- Nie. Mam skórzane, zwykłe- obruszył się- Mogę zobaczyć twoją teczkę?
- Jo, leży gdzieś pod stołem. Co ty masz napisane w ‘ charakterze ‘ ?
- Marzyciel, romantyk, zapominalski, miły, uprzejmy… jakieś pierdoły. Podobno piszę świetne piosenki, wiersze i mam z tobą zespół.
- Hahaha, będzie zabawnie- uśmiechnąłem się.
- Ty nie masz tak źle… Tylko ta wredna osobowość…
- Wiem, mam super opis. Ciekawe co z Nate’m…
- Zakład, że Lexy wlepił mu jakiegoś dresa?
- Nie, to nie w jego stylu- skrzywiłem się i wstałem- Tak w ogóle to po co przyszedłeś?- krzyknąłem z kuchni nalewając nam soku pomarańczowego.
- Głównie po to, żeby zobaczyć twoje włosy i trochę pogadać… Ale może wyskoczymy na deski?
- Nie uważasz, że na razie trochę niebezpiecznie jest pałętać się po mieście?
- Uważam, ale w domu zżerają mnie taki nudy. Leo pilnuje sklepu, siedzę sam.
- Zostań u mnie. Obejrzymy jakiś film, pogramy trochę i wymyślimy jakąś piosenkę dla naszego zespołu.
- Cieszysz się w ogóle na powrót do liceum?
- Nie za bardzo- skrzywiłem się- Nie mam stamtąd najlepszych wspomnień.
*2 lata wcześniej *
Czarnowłosy chłopak idzie szkolnym korytarzem, mocno zaciskając palce na plecaku, który trzyma w ręce. Bo jak go znowu ukradną i narysują w zeszytach coś niecenzuralnego może się to skończyć źle.
Korytarz szkolny w ogóle nie przypomina korytarza typowego liceum. Ściany są szare, ewentualnie znajdują się na nich kolorowe grafitti o nieprzyjemnej treści. Szafki, kiedyś granatowe i proste teraz leżą na podłodze, powyrywane z zawiasów. Beżowe kafelki pokrywają setki kartek, która rozrzuca drużyna cziliderek.
Chłopak wywraca oczami. Znowu to samo.
Obojętnie mija dziewczyny, które momentalnie zwracają na niego uwagę wysyłając w jego stronę pocałunki. Nie reaguje. Idzie dalej.
Mija dyrektora, pana Prince’a. Biedak jest roztrzęsiony, próbuje zapanować nad koszykarzami, którzy ustawili kosz na wieży z szafek i celują do niego kamieniami. Ignorują go. Jak wszyscy w tej szkole, szczerze mówiąc.
Chciał już wejść do Sali chemicznej, która mogła go uratować od strasznego widoku, ale poczuł rękę na ramieniu.
‘ Cholera, nie, błagam, nie… tylko nie dzisiaj! ‘- pomyślał.
Wziął głęboki oddech i odwrócił się.
Za nim stał Louis, szkolny buntownik. Zielone włosy sterczały na wszystkie strony. Pewnie przed chwilą przeleciał jakiegoś chłopaka w kantorku u woźnego. Wpatrywał się w czarnowłosego spojrzeniem tak samo ohydnym jak jego uśmiech.
- No to co Kastiel? Zabawimy się?
- Nie… Louis, proszę tylko nie dzisiaj… Mam ważny test…
- Napiszesz go kiedy indziej. Chodź, idziemy. No chyba, że mam cię zgwałcić tutaj.
-Louis, błagam nie dzisiaj, nie teraz… proszę- czarnowłosemu napłynęły do oczu łzy.
- Mam gdzieś twoje prośby!- zielonowłosy nie wytrzymał. Zamachnął się, z całej siły uderzając Kastiela w brzuch. Potem chwycił go za nadgarstek – Idziemy!
Kastiel przesunął ręką po twarzy i westchnął. Dzień jak każdy inny.
Witamy w Liceum Ogólnokształcącym imienia Issaca Newtona w Russon.
***
- Nie będę ci opowiadał. Nie chcesz tego słuchać- otrząsnąłem się z niemiłych wspomnień- Potrzebujesz coś jeszcze?
- Nie, chyba nie. Oglądamy ten film?
- Trochę źle się czuję, może innym razem, okay? Fajnie, że rozumiesz, do jutra!- wypchnąłem go za drzwi.
Opadłem na kanapę, oddychając ciężko. Cholerne liceum.
Włączyłem laptopa i zalogowałem się na facebooka, próbując odpędzić złe wspomnienia.

6 komentarzy:

  1. no ale miałaś pomysł! takiego opowiadania jeszcze nie czytałam
    będę wpadała tu częściej!
    pozdrawiam >3<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yay! Wpadaj kiedy chcesz ♥ Czekam na twoje odwiedziny :D

      Usuń
  2. No... ciekawe, ciekawe ;) czekam na dalszą część i zapraszam do mnie.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ♥
      Wejdę dzisiaj w nocy i postaram się skomentować ♥

      Usuń
  3. Dzięki za oklaski i oczywiście rozdział szałowy!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, ale sama nie uważam go za zajebisty x D
      Przeczytałam i skomentowałam, to o co prosiłaś ♥
      ily xoxo

      Usuń