środa, 7 maja 2014

Rozdział XIX: "Czy to już koniec?"

Cześć Wam :3
Oto rozdział 19... ostatni z pierwszej części ' Undercover '
Cieszycie się czy raczej smucicie?
Jestem zadowolona z tego rozdziału, w końcu następuje rozplątanie tego wszystkiego.
Niedługo dostaniecie jeszcze epilog, później zwiastun kolejnej części i po dwóch tygodniach wrócimy z " Undercover część 2"
WENA MNIE ROZPIERA :3
Nie przedłużając, zapraszam na rozdział!
~L
***
***
Zebranie nadzwyczajne? Od kiedy my mamy zebrania nadzwyczajne?
Szybko wstałem i zbiegłem po schodach do salonu. Na kanapach siedzieli Lysander i Alexy, chorobliwie  bladzi. Każdy ze szklaneczką whisky w ręku. Między nimi krążył Nataniel, co chwilę pijąc zimne piwo. Atmosfera w
pokoju była napięta, nawet bardzo.
- Co jest panowie?- nawet nie zdążyłem usiąść, gdy Lysander wstał i wepchnął mi do ręki kieliszek.
- To co zaraz usłyszysz, będzie takie, że po prostu będziesz musiał się napić- powiedział, na moją zdziwioną minę.
- Lawson jednak nie wyjechał do Miami- Nataniel oparł się o stół i ukrył twarz w dłoniach- Cały czas jest w mieście.
- Kurwa mać!- wrzasnąłem, wylewając cały alkohol na dywan - Widziałem go wczoraj!
- Gdzie?- Alexy podniósł na mnie wzrok.
- Siedział w krzakach pod domem Lucy.Odprowadziłem ją do domu, bo źle się czuła.
- Nie całowaliście się czy coś?- Nate spojrzał na mnie poważnie.
Skrzyżowałem palce i warknąłem, że nie.
- A co z tego, że jest w mieście?- powiedział Alexy- Ostatnio też był.
- Dzwonił do mnie wczoraj...- Nate znowu zaczął przechadzać się po pokoju - Powiedział, że albo oddamy się w ręce policji za podpalenie jego samochodu, albo on sam nas tam wsadzi.
- Ciekawe niby jak, skoro on sam jest poszukiwany?!- warknąłem, uderzając pięścią w stół. Czułem, gromadzący się we mnie gniew.
- O to samo go spytałem. Powiedział, żebym się nie martwił, bliskie nam osoby będą miały w to jakiś wkład- Nataniel podniósł na mnie zmęczone spojrzenie- Jak myślicie o kogo mu może chodzić?
- Armin!- krzyknął Alexy i wstał.
- Leo?- Lysander wbił przerażony wzrok w ziemię.
- Lucy... Moja mała Lucy...- szepnąłem do siebie ze strachem.
- Właśnie. Więc? Co robimy?- Nate nalał nam jeszcze po kieliszku.
- Nie damy się- Lys spojrzał w górę. Jego oczy błyszczały wściekle. Zielono-żółte oczy mieniły się ze zdenerwowania- Nie pozwolimy się zamknąć, ani nie pozwolimy stracić jednego z naszych bliskich.
- To chyba jasne... Co jeszcze mówił Lawson?- Alexy spojrzał na Nate'a.
- Że mam mu wysłać sms-a z odpowiedzią...
Nagle ciszę przerwał dźwięk stłuczonej szyby, przez którą wleciała cegła. Na niej była przywiązana kartka z wielkimi czarnymi literami: "Odpowiedź otrzymana"
Rzuciliśmy się w stronę okna i zobaczyliśmy Lawsona, przebiegającego ulicę i wsiadającego do jakiegoś samochodu.
     Zobaczyłem, że Nataniel wyjmuje z kieszeni mały pistolet i kieruje go w stronę brata.
- Nate, co ty...
Nie dokończyłem zdania, bo blondyn wystrzelił.
- Kurwa, nie trafiłem!
- Czemu do niego strzelasz?! Rodzonego brata zabijesz?- Alexy złapał go za ramię.
- Robię to, żeby cię chronić, więc stul pysk!- wrzasnął Nataniel.
- Uspokójcie się- Lysander wziął głęboki oddech.
- Dla was też mam- Nataniel otworzył szafkę z alkoholem. Rozsunął butelki i naszym oczom ukazał się maleńki sejfik. Wpisał kod, po czym drzwiczki otworzyły się. Naszym oczom ukazały się jeszcze trzy identyczne pistolety i naboje.
- Oto wiatrówki  CyberGun Swiss Arms GSG P92, kaliber 4,5 milimetra- położył je na stole razem z nabojami - Całość wykonana z metalu, ciężka replika Beretty 92, waży około 1100 gramów. Mieści dwadzieścia jeden kulek. Lecą z początkową prędkością 95 metów na sekundę. Wyprodukowane przez CyberGun we Francji. Bardzo porządna robota.
- Skąd ty się na tym znasz?- wymsknęło mi się.
- Broń to moje hobby- uśmiechnął się, po czym wziął jeden do ręki. Załadował go szybko i rozładował- Oddaję je w wasze ręce. Musicie je nosić przy sobie cały czas. Dla bezpieczeństwa. I nie wachajcie się przed strzałem- włożył mi broń do ręki.
Obrócił go lekko w dłoni. Przyjrzałem mu się dokładnie. Był wykonany bardzo precyzyjnie i wyglądał naprawdę dobrze. Chłodny metal na chwilę zmroził mi palce. Broń. Najprawdziwsza broń, która może zabić.
- Nie mamy za bardzo czasy na jakieś nauki czy coś- westchnął Nataniel- Wierzę, że traficie w głowę ofiary.
Skinęliśmy głowami. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, ustalając, że Nate i ja śpimy w moim pokoju, a Lys i Alexy u Nataniela.
Gdy blondyn rozłożył sobie materac koło mojego łóżka, ja też się położyłem.
- Śpisz?- spytał po dłuższej chwili.
- Nie- odpowiedziałem.
- Oby nikomu nic się nie stało- powiedział, wciskając głowę w poduszkę.
Przytaknąłem mu, wyobrażając sobie że dotykam włosów Lucy.
***
- Panowie Ross, Docum i Song są proszeni do mojego gabinetu. Natychmiast!- usłyszeliśmy nastęnego dnia z głośnika na lekcji biologii.
Spojrzeliśmy na siebie przestraszeni, ale potulnie wyszliśmy z klasy.
- Chłopaki...- zaczął Nataniel, kiedy drzwi sali zamknęły się za nami- Mam bardzo złe przeczucia.
- Ja też- parsknąłem.
W milczeniu doszliśmy do drzwi dyrektorki.
- Macie pistolety?- szepnął Nate.
Wsunąłem dłoń do kieszeni, muskąjąc broń palcami.
- Tak- kiwnęliśmy głowami.
- Dobra, to wchodzimy- Nataniel przełknął ślinę i przywołał na twarz sztuczny uśmiech. Zapukał i weszliśmy.
- Dzień dobry, usiądźcie- szepnęła dyrektorka. Blada i przestraszona.
        - Dzień dobry, stało się coś?- spoczęliśmy na krzesłach obitych różowym pluszem.
- Otrzymaliśmy dzisiaj rano anonimowy telefon, chwilę potem e-maila. Ze zdjęciami. Panie Natanielu, pan nazywa się Shadow, nie Docum. Nataniel Shadow, Kastiel Freeman i Lysander Writer, tak brzmią wasze prawdziwe nazwiska, czyż nie? I to wy podapiliście samochód jakiś czas temu! Policja już tu jedzie, będą za chwilę.
Przez chwilę czułem się, jakbym był w letargu. Nie wiedząc do końca co robię, wstałem, wyszarpałem z kieszeni pistolet i strzeliłem. Głowę dyrektorki zdobiła czerwona dziura, z której obficie lała się krew.
- Alexy, Lysander namierzcie do sekretarek! Jeśli tylko się ruszą, strzelać!- wrzasnął Nate- Gratuluję zimnej krwi- blondyn otarł czoło.
Patrzyłem na ciało dyrektorki bezwładnie leżące fotelu. Zabiłem ją. Poczułem coś ciemnego wlewającego mi się do brzucha, ale też coś jasnego wpadającego mi do derca.
Zabiłem ją. Byłem panem.
- Wszyscy uczniowie są proszenie o opuszczenie sal. Z powodu pewnych wydarzeń, lekcje zostały anulowane- Nate bardzo dobrze udał dyrektorkę i dał ogłoszenie na całą szkołę- Będzie nam łatwiej zniknąć w tym tłumie.
Wyszliśmy z pokoju dyrki. Alexy i Lysander dzielnie trzymali sekretarki na muszce. Nate stanął pomiędzy nimi i wymruczał.
- Przez następne dwadzieścia minut nie możecie się poruszyć. Zainstalowałem w pokoju obok bombę reagującą na ruch. Jeśli tylko cokolwiek się poruszy, za najbliższą minutę wszystko eksploduje.
- Co z dyrektorką?- pisnęła jedna z nich.
- Nie żyje- warknąłem- Panowie, wychodzimy. Mamy mało czasu.
Wyszliśmy na korytarz i zaczęliśmy kierować się w stronę wyjścia. Ciężko się przeciskało między tymi uczniami, ale na pewno były mniejsze szanse, że policja odnajdzie nas w tym tłumie.
Byliśmy już prawie przy wyjściu, już czułem promienie słońca na twarzy, gdy usłyszałem okrzyk:
- Ratunku! Kastiel!
     Odwróciłem się i skamieniałem.
Tłum rozstąpił się. Na środku korytarza stał Lawson, zaciskający ramię na szyi Lucy z pistoletem przystawionym do boku jej głowy. Uśmiechał się do mnie wrednie, podczas gdy dziewczyna szamotała się wystraszona.
Wymierzyłem do niego z pistoletu. Miałem stuprocentową pewność, że nie trafię. Lucy tak mocno się szarpała, że mogłem przez przypadek trafić w nią.
- Zostaw ją w spokoju!- wrzasnąłem.
- Dlaczego miałbym to zrobić?- Lawson trochę opuścił pistolet, obrzydliwy uśmiech nie schodził mu z twarzy- Zignorowaliście moje polecenie, a to bardzo nieładnie.
- Powiedziałem "puść ją", skurwysynie!- wrzasnąłem, trochę rozpaczliwe.
- Oj, oj. Bardzo nieładnie. Niegrzeczny chłopczyk. Teraz jeszcze mnie wyzywasz?- kontynuował- No to spójrz!- natychmiast przyłożył pistolet do uda dziewczyny strzelił. Cały korytarz usłyszał rozpaczliwy wrzask.
- Lucy!- wrzasnąłem w tym samym momencie, co nadbiegający od lewej brat dziewczyny.
- Miałeś jej nic nie zrobić!- Kentin doskoczył Lawsona.
- Zamknij się- warknął na niego chłopak w irokezie, nie spuszczając ze mnie wzroku- Rzuć broń Kastielu Freeman, a twojej niuni nic się nie stanie.
- Kas, nie opuszczaj broni, bo on zacznie strzelać- szepnął Nate.
- Strzelaj Kastiel, strzelaj!- warknął do mnie Lysander.
Stałem tak, rozważając wszystkie za i przeciw. Płacz Lucy rozdzierał mi serce, ale zdrowy rozsądek kazał trzymać brata Nataniela na muszce.
W końcu zdecydowałem.
Idąc z wyciągniętym pistoletem powoli podchodziłem do Lawsona. Wszyscy patrzyli w moją stronę z nieukrywanym
przerażeniem, pomieszanym z ciekawością.
     Kiedy stałem już tylko metr od niego, pochyliłem się i położyłem broń pod jego nogami. Odsunąłem sie trochę, unosząc dłonie do góry.
- Puść ją- powiedziałem.
Lawson wypuścił dziewczynę z rąk, na co ta wrzasnęła. Upadła prosto na rozstrzelone udo. Zaczęła zwijać się z bólu i spoglądając na mnie przyczołgała się w stronę Kim.
- Powiedz mi, co...- nie zdążył dokończyć, bo do budynku wpadła policja.
Powstało zamieszanie, wszyscy uczniowie zaczęli kryczeć, przepychać się i biegać. Kim i Violetta osłaniały Lucy swoimi ciałami, Alexy wyprowadził Nataniela i Lysandra ze szkoły tylnym wyjściem, jeszcze nieobstawionym przez policję. Kentin strzelał do policjantów, próbującymi się do nas zbliżyć.
Korzystając ze zdezorientowania Lawsona rzuciłem się na niego i zacząłem okładać go pięściami. Za Lucy! Za moją Lucy!
Wyprowadziłem świetnego prawego sierpowego prosto w jego nos, z którego gruchnęła fala krwi. Nie zdążyłem jednak nacieszyć się tym widokiem, bo chłopak podbił mi oko.
Złapał mnie za ramiona i trzasnął o podłogę. Nagle z kieszeni wyjął nóż. Zdążyłem go złapał za rękę i próbowałem wykręcić ją w stronę jego szyi. Nasze mięśnie drżały pod wpływem siły przeciwnika, a klinga błyszczała w świetle lamp. Nie było nic dookoła nas, tylko my dwaj i ten nóż.
- Przysięgam ci, że umrzesz- warknął- Nie wiem jak, nie wiem w jaki sposób, nie wiem gdzie i kiedy, ale umrzesz skurwysynie.
- Okay. Ale ty pierwszy- ostrze dotknęło jego szyi, ale nie miałem już siły, żeby pchnąć.
        Nagle poczułem, że ktoś mnie od niego odciąga. Zostałem brutalnie popchnięty szafki i poczułem chłód kajdanek na nadgarstkach,
- Panie Kastielu Freeman, jest pan aresztowany- warknął policjant i zmusił mnie do pochylenia się w przód. Obok stał Lawson w takiej samej pozycji.
Już miałem wsiąść do samochodu, gdy zobaczyłem przeszklone oczy Lucy. Medycy owijali jej ranę bandażami, pytali o zdrowie, ale ona ich ignorowała. Patrzyła na mnie z bólem i nieukrywanym smutkiem.
Uśmiechnąłem się do niej, po czym spokojnie dałem się wyprowadzić ze szkoły.

***
Myślę, że zaskoczyła Was trochę reakcja Kastiela na sam koniec, ale ona będzie dość istotna w kolejnej części :3
Pa!

6 komentarzy:

  1. Cudo *.* Jam chcem więcej cudów *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże! Ten rozdział był cudowny! *_*
    Z ogromną niecierpliwością czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka. Jeśli macie ochotę oderwać się trochę od tematyki słodkiego flirtu zapraszam na mojego bloga
    http://darkandwhiter.blogspot.com/?m=1
    Opisuje w nim inny trochę od naszego świat w którym to żyje dwójka ludzi mających niedługo zostać magami żywiołów. Jakie żywioły opanują? Czy uda im się przezwyciężyć strach? I jak ten niesamowity dar wpłynie na ich dalsze życie?
    Jeśli choć trochę was zaciekawiłam serdecznie zapraszam
    PS do Autorek
    Jeśli uznanie to za spam czy coś takiego to z góry przepraszam. Jeśli ten kom wam przeszkadza piszcie i obrazu go usuwam
    Aha i jeszcze bardzo podoba mi się wszystko styl pisania ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za kom, nie przeszkadza nam to czy coś, chętnie wejdę i sprawdzę bo pomysł wydaje się fajny ale na przyszłość jak coś pisz w zakładce 'spam', łatwej to wtedy ogarnąć jak zapomnę linka :P
      /Marta na kom zbyt leniwa żeby się logować

      Usuń
  4. Powiem krutko ., Rozjebałyście system !! Boże kocham was za ten roździał . Jest on chyba najlepszy z najlepszych!! Dziękuję .. I czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń