czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział XIV: "Nie przestawajmy"

Ja wiem, wiem, wiem, jesteśmy beznadziejne ;-;
Ale co mam biedna zrobić? Mam szlaban na kompa, komórkę i bóg jeden wie co jeszcze (ja aka ninja, dorwałam się do kompa) a Laurę cholernie ciężko ogarnąć. 
Macie tu rozdział, w komentach numerki a niżej moje aktualne zdjęcie bo to pod numerkiem jest sprzed 2 lat.
(Tylko takie mam, serio, nigdy w życiu nie miałam sesji zdjęciowej)
Enjoy!
EDIT FROM LAURA:
Wiem, że mnie mega trudno ogarnąć ja sama siebie nie ogarniam, bardzo mi przykro z tego powodu :c
Powiedzmy, że obecnie mam problemy z moim życiem.
Walczę z sukami, godzę się z przyjaciółmi i wysłuchuję tajemnic i sekretów, muszę to wszystko opanować i obiecuję poprawę od piętnastki, która mówię Wam, będzie FUCKING AWESOME!
+ słuchał ktoś ' Helicopter ' Garrixa? :3

Rozdział XIV: "Nie przestawajmy" 


Obudziłem się w nocy z wrzaskiem. Nataniel aż przyleciał zobaczyć co się stało. Wygoniłem go i zatrzasnąłem drzwi.
Usiadłem na łóżku. Dlaczego te sny mnie tak męczą? No dobra, mam parę niemiłych wspomnień, ale one nie muszą mnie chyba prześladować?!
Usnąłem dopiero po dwóch godzinach, po wypiciu kubka kakao. Nie czułem się najlepiej.
***
- Kastiel? Czemu krzyczałeś w nocy?- zapytał Nate przy śniadaniu. Patrzył na mnie dziwnym, zatroskanym spojrzeniem, którego nigdy u niego nie widziałem.
- Nieważne. Miałem koszmar- westchnąłem.
- Nie chcesz o tym pogadać?
- Nie za bardzo- skrzywiłem się i żeby zmienić temat powiedziałem: - Dzisiaj zaproszę Lucy na spacer, lody i powiem jej co do niej czuję.
- Obiecaj, że zadzwonisz zaraz po- uśmiechnął się do mnie.
- Zobaczymy. Napewno wam wszystko opowiem- westchnąłem - Pospiesz się, musimy już wychodzić.
***
- Do Lucy- szepnąłem Alexy'emu podając mu kartkę papieru zwiniętą w kulkę. 
Napisałem tam propozycję spaceru po parku. Ciekawe co odpowie.
Dzisiaj mieliśmy lekcje łączone. Chciałem z nią usiąść, ale ona zajęła miejsce pomiędzy Kim i Kentinem, który dalej mnie nienawidził.
Widziałem jak karteczka wędruje z rąk do rąk. Przechodzi przez dłonie Nataniela do Violetty, później do Kim i w końcu dociera do Lucy.
Spojrzała na mnie z zaciekawieniem i rozwinęła kulkę. Zobaczyłem, że się uśmiecha, szybko coś na niej bazgrząc. 
Po chwili miałem karteczkę z powrotem w swoich rękach. Rozwinąłem ją i przeczytałem:
" Dasz się wyciągnąć na spacer po tej lekcji? Chciałbym pogadać. K."
     "Jasne, możemy gdzieś iść  Lucy xx "
Z niecierpliwością czekałem na dzwonek.
***
- Cześć- uśmiechnęła się do mnie, kiedy wyszliśmy na dziedziniec - Idziemy?
Przytaknąłem jej i chwyciłem ją za rękę. Razem powędrowaliśmy w stronę parku.
Nie było tam zbyt wielu ludzi. Głównie starsze panie spacerujące żwirowanymi ścieżkami i matki z dziećmi na placu zabaw.
My zagłębiliśmy się trochę w niewielki lasek. Usiedliśmy na samotnej ławeczce. 
- Trochę zimno na spacer- szepnęła, naciągając mocniej futrzaną czapkę.
Nagle przytuliła się do mnie. Oplotła ramiona dookoła mojej klatki i wtuliła twarz w moją szyję. 
Westchnąłem.
Tak. Teraz jej powiem. Powiem jej wszystko. Kim dla mnie jest i ile dla mnie znaczy.
A może by tak nic nie mówić, tylko działać? I wtedy będę miał pewność, czy ona też coś do mnie czuje!
Odchyliłem ją lekko od siebie. Spojrzała na mnie zaskoczona.
- Coś nie tak?- szepnęła cicho.
Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Czułem zapach jej słodkich perfum, chyba truskawkowych. 
Pochyliłem się i delikatnie dotknąłem ustami jej wargi. Oplotłem ją w talii, całując mocniej. Ona namiętnie wysunęła język. 
Już chciałem się od niej oderwać, kiedy wplotła palce w moje włosy i przylgnęła do mnie całą sobą. Moje dłonie zsunęły się na jej biodra.
Kiedy ona chciała się odsunąć, powstrzymałem ją ustami.
- Nie przestawajmy- wymruczałem jej do ucha.
Zgodziła się ze mną, językiem przesuwając po moich zębach. 
Po kilku minutach oderwała się ode mnie. Usiadła na moich kolanach ciężko dysząc. Głowę oparła na moim ramieniu i zakryła oczy dłońmi.
Położyłem rękę na jej biodrze. Nie wiedzieć czemu, czułem się niesamowicie skrępowany.
- Dlaczego to zrobiłeś?- usłyszałem jej szept.
- No bo... No bo cię kocham- wydukałem.
Spojrzała na mnie zaciekawiona. Czułem, że się czerwienię.
- Bar... Bardzo mi na tobie zależy... Mimo, że znamy się tylko kilka dni... Nie chcę tylko przyjaźni... Chcę... czegoś więcej.
Podniosłem wzrok do góry i zobaczyłam, że Lucy się uśmiecha. Ja też się uśmiechnąłem.
- Chciałabyś może... zostać moją... dziewczyną?
- Mhm. Bardzo chętnie- pocałowała mnie lekko w policzek.
- No to fajnie- mocniej przyciągając ją do siebie.
- Długo czekałam, aż mi to powiesz.
- Jak długo?
- Od kiedy się znamy- dotknęła lekko moich włosów i czule odgarnęła je do tyłu.
- Kentin będzie wściekły- rzuciłem, błądząc myślami gdzieś daleko. Ona chwyciła mój podbródek, nakazując spojrzeć sobie w brązowe oczy.
- Mam go w dupie- warknęła - I ty też powinieneś.
- Taaa, też go tam mam- wzruszyłem ramionami, na co otrzymałem soczytego buziaka w usta.
Posiedzieliśmy tak jeszcze trochę nawijając o bardziej przyziemnych rzeczach.
       Później odprowadziłem ją do domu. Całowaliśmy się na jej ganku, totalnie ignorując Kentina, która przyglądał się nam przez okno.
- Oj dostanę zjebki - szepnęła, całując mnie po raz ostatni.
- Nie przejmuj się nim- uśmiechnąłem się.
- To do jutra- powiedziała machając mi.
Stała już w drzwiach, gdy nagle odwróciła się. Nie patrząc mi w oczy, mruknęła:
- Kocham cię, Kastielu Freeman.
- Ja ciebie też, Lucy Mullingar- uśmiechnąłem się do niej, a ona weszła do domu. 
Złapałem taksówkę, która podwiozła mnie pod dom Nataniela. 
- Nataniel!- krzyknąłem, wchodząc do kuchni. Blondyn siedział nad jakimiś papierami i pił kawę - Mam dziewczynę!
- Zgodziła się?!- podniósł wzrok znad dokumentów - No to gratuluję stary!
- Ah, dziękuję, dziękuję- wziąłem łyka z jego kubka - Dzwoń po chłopaków, robimy imprezę.
Rzucił się na telefon i Lysander z Alexy'm byli u nas już po piętnastu minutach.
- Co świętujemy?- Lysander zdjął płaszcz i od razu rzucił się do szafki, w której Nate trzymał alkohol.
- Kastiel chodzi z Lucy!- krzyknął blondyn podając mi puszkę piwa.
- No to jest co świętować!
Siedzieliśmy do północy, pijąc ile wlezie. Nie wiem jak my jutro pójdziemy do szkoły.



4 komentarze:

  1. Rozdział zajefajny czekam na next i oddaje glos na nr 10

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak sobie ogladam dramat (chyba xd) pod tytulem "now is good" i rycze... A tu taki optymistyczny rozdzial ;-; chyba go przeczytam jutro bo dzisiaj juz ze swiatem nie kontaktuje ;-; numerek 10 ^.^

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdzial Super ^.^ A numerek 10 ^.~

    OdpowiedzUsuń
  4. No i to jest miłość Xdd Sorry, że nie często komentuje. Ale tak bywa :D

    OdpowiedzUsuń