piątek, 14 marca 2014

Marta też się tłumaczy...

Mamy dla was smutną wiadomość.
Chwilowo zawieszamy bloga.
PRZEPRASZAMY WAS
Czekałyście długo a tu takie coś. :c
Obecnie obydwie jesteśmy w rozsypce, zero weny, zero chęci. Ja ostatnio mam ochotę po prostu skoczyć z okna...
Blog będzie kontynuowany. Wstawimy wtedy 3 ostatnie rozdziały, potem 1 miesiąc przerwy i wtedy dopiero cz. II. Gdy odwiesimy 'Undercover' napiszemy wiadomość do głównych czytelników :)

Dziś wstawię wam numerek 11. 



Numer 11: wspólny przypał/ciekawostka (?)
W każdą zimę zakładamy pakt nie wrzucania się w śnieg. W tym roku jeśli któraś wrzuciłaby drugą to całujemy się wzajemnie. Działa, żadna nie wepchnęła drugiej x d

M

piątek, 7 marca 2014

Laura się tłumaczy...

Hej...
Dzisiaj post, bo czuję się odpowiedzialna za przeprosiny. 
Jutro nie pojawi się rozdział 18. No chyba, że Marta go napisze, ale to naprawdę, tylko jeśli znajdzie czas i chęci.
Może późnym wieczorem ukazać się imagin, jeśli nie pojawi się rozdział.
Przepraszam.
Po prostu straciłam serce do pisania.
Będę pisała dalej i będzie kontynuacja bloga, ale muszę się pozbierać, bo powiedzmy, że... dostałam kosza i obecnie leczę złamane serce.
Nie będę się z tego tłumaczyć, powiem Wam tylko, że ledwo co żyję, przepraszam za wszystko.
Do napisania.
~L

odkryliście numerek 6!

Przepraszamy!!!Wiem że całkowicie o tym zapomniałam i powinnyście być wsciekłe ale obydwie ostatnio jesteśmy rozbite psychicznie i nie mamy głowy do bloga ._____.
Postaramy się żeby teraz było lepiej

Jako rekompensatę możecie tu głosować wyjątkowo na numerek! Wtedy jutro pojawi się rozdział (pewnie i tak się skończy na jakimś moim starym imaginie ;-;) i numerek!



Odkryłyście numerek 6!!!

Ciekawostka o Marcie: W drużynie wszyscy wołają na mnie Matylda. Gdy zapytałam się chłopaka który to wymyślił czemu akurat tak, powiedział: "Też jest na 'M' nie?"
Inteligentne >_<

/M

czwartek, 6 marca 2014

Imagin: "Ale jak się robi striptiz?"

Hej!
Będzie krótko, nie mam dużo czasu.
1) Sorry za obsuwę, nie miałyśmy jak wstawić.
2) Jest imagin, L nie zdążyła napisać 18 a jest w zbyt kiepskim stanie psychicznym :/
3) Imagin krótki, pisany przeze mnie i na dosyć szybko. Przepraszamy, chciałam wam dać cokolwiek. jak chcecie jutro z numerkiem mogę wstawić wstęp do opka które zaczynam.
Wiem że one-shot nienajlepszy ale.. enjoy!
M

Imagin: "Ale jak się robi striptiz?"


 -Lysander! Lysander! Lysander!
 -Ej, serio bez przesady, nie zrobię tego! - zdenerwował się białowłosy chłopak - serio nie chcę!!
 - To jest gwóźdź programu, wszyscy na to czekają, no dalej! - krzyknął Kastiel.
 - Jaki gwóźdź programu, do cholery? To tylko głupie zadanie przy grze w butelce!
 - Jak ty możesz być taki racjonalny? To chore! - wydarł się Armin - Dalej!
 - Nie jestem racjonalny ani chory, po prostu jedyny się nie upiłem!
 - Jeszcze ja... - gdzieś z przodu rozległ się cichy głosik, ale został zignorowany - Jeszcze ja się nie upiłam, więc nie przejmuj się, Lys!
 - Wow, Katie odezwała się głośno, szacun, wow, tak bardzo odważna, wow, wow - zaśmiała się Rozalia, sprawiając że właściciel cichego głosu skulił się.
 - Hej, nie dokuczaj jej Roza! Ciesz się że usłyszałaś jej głos! - Kim krzyknęła, zabierając bialowłosej piwo i rozlewając je wokoło.
 - Ja... Ja... Ja powinnam już iść! - pisnęła Katie - Przepraszam!
 Dziewczyna wstała gwałtownie.
 Była całkiem ładna, lecz nie wyróżniała się z tłumu. Ubrana była w za duży czarny sweter, proste jeansy i trampki. Krótkie blond włosy potargały się a do jasno zielonych oczu napłynęły łzy.
 Lysander podskoczył i próbował złapać ją za rękę, lecz Rozalia go powstrzymała. Spojrzała na Kastiela, który podchwycił jej wzrok. Lekko kiwnął głową, a parę sekund później przytrzymywał Katie tak, aby się nie wyrwała.
 - Słuchaj Lysiu! Ja KONIECZNIE chcę dziś zobaczyć kogoś w samej bieliźnie, więc albo urządzisz nam striptiz, albo zmusimy do tego twoją drogą Katie! - zaśmiała się białowłosa- Kastiel! Dowód że nie kłamiemy!
 W jakieś pięć sekund blondynka była pozbawiona swetra, i siedziała na samej bokserce, zaś Kastiel trzymał ją w talii.
 - L- Lysander! Nie musisz tego robić! Ja d-dam sobie r-radę!
 - Wy pijane skurwysyny! Pożałujesz tego, Kas!
 Białowłosy rozpoczął pokaz. Najpierw puścił oko w stronę ukochanej brata, a nastepnie pochylił się i rozwiązał sznurówki trampek. Powoli wstał, przejeżdżając sobie delikatnie dłonią po całej długości nogi. Ostrożnie zsunął bluzę i zrzucił ją na podłogę. Następnie powoli, guziczek po guziczku, rozpiął koszulę, lecz zostawił ją na sobie, pokazując środkową część umięśnionego brzucha. Kręcąc pośladkami podszedł do ściany i oparł się o nią plecami. Puścił buziaka w stronę Kastiela i Katie, na co publika zaczęła piszczeć.
 Uśmiechnął się delikatnie, choć wewnątrz niego wszystko się gotowało.
 Czubkami palców jednej stopy zsunął skarpetki, z drugą zrobił dokładnie to samo. Powoli rozpiął guzik i zamek w spodniach. Zrzucił przedtem rozpiętą koszulę w stronę publiki. Następnie bardzo ostrożnie, zsunął spodnie, uważając aby zajęło to jak najwięcej czasu. Stojąc na samych bokserkach zakończył występ.
 Publika szalała, każdy prócz Katie, która mało co nie spaliła się ze wstydu, piszczał bądź krzyczał. Rozalia złapała Lysandra i wepchnęła go do garderoby. Zaraz za nim wyrzuciła tam Katie z jej swetrem.
 - Twoja nagroda! Korzystaj do woli!
 Zakluczyła drzwi i zgasiła światło.
 - Nie martw się Katie, nie zrobię nic dziwnego - stwierdził Lysander
 - Dobrze
 - Nie jest ci zimno?
 - Nie, jest dobrze..
 - Cieszę się.
 Zapadła niezręczna cisza. Żadne z nich nie widziało co dalej.
 - A... A tobie? Ciepło ci? - szepnęła Katie
 - Wiesz, jestem wciąż na samej bieliźnie... Ale nie musisz się przejmować! Jestem twardy! - zaśmiał się chłopak. Nagle poczuł coś ciepłego na ramionach. Rozpoznał sweter blondynki.
 - Proszę.
 - Przeziebisz się! Weź to z powrotem, mi nic nie będzie.
 - Nie, ja mam resztę ubrań a ty nic. Załóż go, powinien być dobry.
 - Eh... Ok.
 Lysander zarzucił sweter gdy nagle poczuł obejmujące go ramiona. Zawahał się.
 - Tak... Będzie cieplej.
 - Ach, t-tak, masz rację - białowłosy czuł że jego twarz płonęła. Dzięki Bogu byli ciemno!
 - Lysander, ja...
 - Cśśś, nic nie mów.
 - Ale... Ja... Chcę ci coś powiedzieć!
 - Wiem. Ja też chcę ci to powiedzieć - powiedział przyciskając do siebie dziewczynę.

~   ~   ~
Ugh. Nie piszę już NIGDY o striptizie. Pisząc to musiałam zwracać uwagę na 1000 rzeczy na raz a i tak wyszło tak sobie :/

~Cheerio! (z serii "Marta ogląda Katanagatari")

piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 17: Po imprezie

Hej hej (:
Ten rozdział jest rozdziałem +18 :D
Jeśli nie chcesz go czytać, nie czytaj. Nie wnosi nic nowego do opowiadania :D
Powoli zbliżamy się do końca pierwszej części, wiecie? :3
Pamiętajcie o numerku :3
I tak wiem, że jest krótki, ale to dlatego, że to erotyk x D
~L

Rozdział 17: Po imprezie (+18)
-Masz ochotę na...- przesunęła dłonią po moim policzku, po czym ostrożnie zaczęła całować linię szczęk.
- Na...?- uśmiechnąłem się, kładąc sobie jej nogi na biodrach i oddając się jej delikatnym pocałunkom.
- Oj wiesz na co...- wplątała palce w moje włosy, powoli zsuwając się z pocałunkami na szyję.
Odetchnąłem głęboko. Gwałtownie wstałem i przyciągając ją mocno do siebie wbiegłem po schodach do mojego pokoju.
Rzuciłem ją na łóżko, żeby po chwili przygnieść ją do materaca. Objąłem ją mocno w talii. Położyła dłonie po bokach mojej głowy, łącząc nasze usta w pocałunku. Przesunąłem językiem po jej wargach, gdy ona nagle ugryzła mnie w jego koniec. Syknąłem, na co ona wślizgnęła się do moich ust i zaczęła badać ich zakamarki.
Przekręciłem się, przenosząc ją na klatkę piersiową. Ona wsunęła dłonie pod moją koszulkę i ocierając się o moje plecy ściągnęła ją. Zaczęła całować mnie w okolice szyi, jednocześnie błądząc dziko po moim torsie.
- Szalejesz- szepnąłem jej cicho do ucha, przygryzając jego płatek.
Złapała mnie za nadgarstki i przycisnęła do materaca. Mógłbym się jej z łatwością wyrwać, ale jej wargi błądzące po moim torsie były zbyt podniecające by to zrobić.
Polizała moją klatkę piersiową po całej długości, na co ja głośno wypuściłem powietrze. Mocno przygryzła moje sutki, na co znowu jęknąłem.
Dziewczyna zaczęła rozpinać moje spodnie, gdy ja zrzuciłem z niej koszulkę. Nasze ciała znowu się splotły, a wargi znowu nie mogły się od siebie oderwać.
W końcu oboje zostaliśmy w bieliźnie. Ułożyłem ją pod siebie i ostrożnie ściągnąłem z niej czarne figi w białą koronkę. Natychmiast ją pocałowałem, widząc, że cała się czerwieni.
- Hej, hej...- mruknąłem cicho, z łatwością odpinając jej stanik- Co to za buraczek?
- Oh, zamknij się- objęła mnie za szyję, zamykając usta kolejnym pocałunkiem.
Czułem, że mój kolega budzi się do życia. Ona też to wyczuła, bo natychmiast ściągnęła ze mnie bokserki.
Znowu wplątała palce w moje włosy i pociągnęła mnie na siebie. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Jej tęczówki błyszczały figlarnie.
Cmoknąłem ją w nos, po czym zacząłem całować ją po szyi. Zacisnęła dłonie na moich plecach. Tworzyłem szlak od jej ust, aż po szyję, kończąc na obojczyku. Cały czas wzdychała ciężko.
Dotarłem do jej piersi. Zacząłem delikatnie muskać je palcami, czasami dotykając nóg. Lucy drżała. W końcu nie wytrzymała. Złapała mnie za ręce i pociągnęła je wyżej.
Wiedziałem o co jej chodzi. Zacząłem ostrożnie je masować i drażnić, na co ona jęknęła cicho.
- No już, już- mruknąłem jej do ucha, ostrożnie całując jej policzek.
Złapała mnie za biodra, namiętnie ciągnąc do siebie. Przygryzła dziko moją dolną wargę, żeby potem móc prześlizgnąć się po niej językiem.
Oddałem się tym pieszczotą z lekkością, obejmując ją w talii. Nie wiem jak ona to zrobiła, ale teraz ja leżałem pod nią, a ona siedziała na mojej klatce piersiowej.
Pochyliła się nade mną, zahaczyła pocałunkiem o moj brzuch.
Znowu przekręciliśmy się tak, że ona leżała pode mną. Władczo rozchyliłem jej nogi i stanowczo wszedłem w nią. Z oczu pociekły jej łzy, ale pochyliłem się i zacząłem całować jej mokre policzki. Cały czas starałem się patrzeć jej w oczy, bo widziałem, że jest trochę przestraszona. Pocałowałem ją delikatnie, żeby się uspokoiła.
W końcu nasze oddechy, westchnienia złączyły się w jednym rytmie. Oddawała się moim pieszczotom naturalnie, bez żadnych skrzywień, czy prostestów. Ostrożnie całowałem ją w tym czasie obojczykach, bo widziałem, że po tym jest spokojniejsza i wcale się nie boi.
Kiedy osiągneliśmy spełnienie, pocałowałem ją lekko w usta, szepcząc w nie:
- Dzielna dziewczynka.
***
Zasnęliśmy, ale obudziliśmy się już po godzinie. Znaczy ona mnie obudziła, kręcąc się pod moim ramieniem.
- Co ty odwalaaasz?- ziewnąłem, przeczesując włosy palcami.
- Głodna jestem- westchnęła- Zostało jeszcze trochę tortu?
- Tak, ale najpierw się ubierzmy. Bo jak chłopacy wparują do domu, a my będziemy bez ubrań... nie dadzą nam życia.
Skinęła głową i poszła do łazienki się ubrać.
Ja za to usiadłem na łóżku, uśmiechając się do swojego odbicia w lustrze.
W końcu. W końcu jakaś dziewczyna sama chciała się ze mną kochać, a nie że ja ją do tego zmuszałemm zbyt wielką ilością drinków. To było świetne uczucie. Kiedy trzymałem ją w ramionach, taką drobną dziewczynę, czułem się jakbym trzymał cały świat.
Wciągnąłem na siebie spodnie i zszedłem na dół do kuchni. Ona już stała przy mikrofali, odgrzewając pizzę/
Objąłem ją od tyłu i przyciągnąłem do siebie, całując w głowę.
- Zostaw mnie, jestem zajęta- parsknęła, wysuwając się z moich bioder.
- Dwie godziny temu to sama jęczałaś, żebym cię dotykał, a teraz... ała!- rozcierałem brzuch, po jej uderzeniu.
Zauważyłem rumieńce na jej twarzy i zaśmiałem się. Postawiła przede mnie talerz z jedzeniem. Zajęła miejsce przy stole, spuszczając głowę w dół.
- Ej mała... Co jest?- chwyciłem jej podbródek, unosząc go w górę- Stało się coś?
- Nie- pokręciła głową, nawet nie patrząc w moją stronę.
- Kłamiesz. Znowu- warknąłem, łapiąc ją za rękę- Coś nie tak?
- Po prostu... Ja... pierwszy raz się...
- Co?- podniosłem na nią wzrok zaskoczony- Jesteś dziewicą?
-Byłam- zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
- Myślałem, że w dwudziestym pierwszym wieku to niemożliwe- uniosłem brew- Przepraszam, jeśli coś ci się nie podobało.
- Nie, nie... Było okay, ale... już widzę Kentina prawiącego mi morały.
- Lucy, mówiłem ci już coś na jego temat...
- Tak, nie przejmuję się nim, ale on musi wiedzieć. Mam tylko jego, dziwnie by było gdyby on nie wiedział!- zaczęła przyglądać się kawałkowi pizzy.
- A on ci mówił, że jest jeszcze prawiczkiem, czy coś? Pewnie nie...
- Tak- jeszczer raz spojrzałem na nią zdziwiony- No co, to mój brat! Mówimy sobie takie rzeczy.
- Okay, okay!- uniosłem dłonie w obronnym geście.
Śniadanie dokończyliśmny w ciszy.
- Co chcesz porobić?- spytałem, kiedy wkładała naczynia do zlewu.
- Nie wiem... Chyba będę wracać do domu. Jest już po północy, a mówiłam, że wrócę koło jedenastej.
- Czekaj, odprowadzę cię- wciągnąłem na siebie koszulkę.
- No dobrze.
Założyłem buty, kurtkę i mogliśmy wychodzić.
Chwyciłem ją za rękę, a ona zaczęła ciągnąć mnie w stronę swojego domu.
- Czemu tak się spieszysz?
- No bo Kentin...
- Jezu, Lucy...- stanąłem przed nią. Chwyciłem jej twarz w obie dłonie i zacząłem patrzeć się w jej brązowe oczy- Przestań tak się nim przejmować. Po pierwsze, jesteś prawie pełnoletnia, musisz sama dbać o siebie. Po drugie, byle chłopak nie może ci zabraniać robić co chcesz.
- Ale to mój brat!
- Dopiszmy, że twój brat jest porąbany- westchnąłem- Musisz przestać być od niego zależna.
- Tak, ale...
- Żadnego ale. Dzisiaj powiesz mu to co ja tobie przed chwilą i uwolnisz się od jego rozkazów i nakazów.
Nie czekając na jej odpowiedź, pociągnąłem ją w stronę jej domu. Miałem wrażenie, że trochę się boi rozmowy z bratem. Ale miałem dość tego pieprzonego Kentina, który wpierdala się w nie swoje sprawy!
- Do jutra- przyciągnąłem ją mocno do siebie i pocałowałem delikatnie- Liczę, że mu wszystko wygarniesz.
Bez słowa pokiwała głową i weszła do mieszkania. Usiadłem pod jej oknem, które akurat było uchylone i zacząłem nasłuchiwać.
- Lucy, gdzieś ty była?!- usłyszałem głos Kentina.
- Muszę ci coś powiedzieć- zaczęła moja dziewczyna.
- Do pokoju, masz szlaban! Miałaś byc o jedenastej, a zobacz, która jest godzina!
- A kim ty jesteś, żeby dawać mi szlabany co?! Wielki dorosły się znalazł! Co chwile przychodzi z jakąś laską, gwałcą się, tak że nie można spać i w końcu ja ją wywalam na ulicę!
- Lucy, nie tym tonem!
- Będę sobie mówiła jak będę chciała! Będę też robiła to co będę chciała i wychodziła z kim i gdzie będę chciała.
- To Kastiel, tak?!- głos chłopaka stał się głośniejszy niż wcześniej.
- Co 'Kastiel', co 'Kastiel' ?! Zwalasz na niego winę? Serio? Tego to się po tobie nie spodziewałam!
- Lucy idź do swojego pokoju!
- Nigdzie nie pójdę, kiedy w końcu będę mogła robić co chcę! Mam prawie osiemnaście lat i zamierzam być zależna tylko od siebie!
- Ale nie jesteś jeszcze na tyle odpowiedzialna, by móc sama decydować o swoim losie!
- Mylisz się! Jestem! To ty sobie nie radzisz i chcesz być nagle szefem! Zmieniłeś się Ken, co ty z sobą zrobiłeś!- wrzasnęła, po czym usłyszałem dźwięk tłuczonego wazonu- Jesteś idiotą! Nienawidzę cię!- wrzasnęła i wybiegła z pokoju.
Trochę się przestraszyłem, więc poszedłem na tył domu, gdzie powinny być okna od sypialnii.
- Lucy? Lucy!- krzyczałem, rzucając w jej okno kamyczkami z chodnika.
- Na trawie leży drabina. Weź ją i podstaw tutaj- otworzyła okno i wychyliła się. Na jasnej twarzy błyszczał uśmiech.
Wszedłem do jej pokoju, w którym panowała całkowita ciemność.
- Dziękuję ci- zarzuciła mi ręce na szyję- W końcu czuję się taka... wolna- wtuliła się w moją koszulkę.
- Nie ma za co- uśmiechnąłem się do niej.
- Może zostaniesz na noc? Zamknęłam drzwi, na pewno tu nie wejdzie.
- No dobra- ściągnąłem trampki i spodnie, po czym położyłem się do łóżka. Materac jęknął, gdy opadła obok mnie. Pocałowała mnie delikatnie w policzek i wtuliła się w mój tors.
- Dobranoc- mruknęła,
 - Dobranoc mała- pogłaskałem ją po włosach.

czwartek, 27 lutego 2014

Odkryliście numerek 1!

Siemaaa! (:
Odkryliście cyferkę 1!

Pod nią kryje się ciekawostka o mnie (:
W przyszłości Laura zamierza zamieszkać w Warszawie i przefarbować włosy na fioletowo
Ah, ta ja i ta moja kreatywność/ głupota/ orginalność :D
+ w sobotę razem z moją przyjaciółką Klaudią będziemy robić twitcama- czyli, że będziecie mogli oglądać mnie i ją jak się wygłupiamy x D Jeśli jesteście tego ciekawe to zaobserwujcie mnie na twitterze (@ZubertIsReal ) i w sobotę pokaże się link do twitcama ::D
+ kolejny rozdział ' Undercover ' jest erotyczny x D

~L

środa, 26 lutego 2014

Rozdział XVI: Margaret! Zapomnieliśmy kupić mu prezent!

Hejka :3
Rozdział szesnasty dla Was! 
Głosujcie na numerek i komentujcie, jesteśmy ciekawe ile osób to czyta! *-*
+ rozdział może zawierać błędy, bo Marta nie zdążyła poprawić :(
Poprawiony ;D
Do napisania
~L


       ***

Dwa dni później, kiedy najspokojniej w świecie trwała chemia, zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pokazało się imię mojej dziewczyny. Schowałem się pod ławkę, klikając zieloną słuchawkę.
 - Halo?- szepnąłem cicho.
- Cześć kochanie- też szeptała- Urwiesz się z następnych lekcji? Ile ci zostało?
- Tylko niemiecki, mogę wiać. Gdzie chcesz iść?
- Na randkę- zachichotała- Wybierzemy się do kina na ' Wilka z Wall Street '. Co ty na to?
- To chyba ja powinienem organizować randki, a nie ty?
- Ty zabrałeś mnie do baru dwa dni temu, teraz ja cię wezmę. Kończę, pa!
Wsunąłem telefon do kieszeni, z niecierpliwością czekając na dzwonek.

***

- Wszystko gotowe? Alexy, ta dekoracja krzywo wisi!- warczałem na niebieskowłosego, rozpinając guziki wiktoriańskiego płaszcza- Wyszedłem tylko na trzy minuty, by zajarać, a wy już wszystko knocicie!
- Rozmawiałam z Kasem. Umówliśmy się za godzinę pod szkołą- do pokoju weszła Lucy. Odłożyła swój telefon na stół i spojrzała na balony, smętnie zwisające z sufitu- Zabierzcie to gówno. Wygląda jakbyśmy robili imprezę dla dwulatka!
Nataniel zrezygnowanym ruchem, ściągnął wszystkie dekoracje, poniszczył je i wyrzucił do kosza.
- Co więc proponujesz?- spojrzałem na nią spode łba.
- Ludzie, to jego dwudzieste urodziny! Niech coś się dzieje!- krzyknęła- Alexy, zjeżdżaj do cukierni i kup jakiś zajebisty tort. Nataniel, ogarnij muzykę. Lys, ty i ja zejdziemy do sklepu po czerwone i czarne balony, czerwone wstążki i czarny obrus. Okay?
- Okay- odpowiedzieliśmy wszyscy.
Wszedłem za Lucy do korytarza i naciągnąłem moje buty. Po kilku minutach byliśmy już w pobliskim papierniczym.
Lucy pochyliła się nad przeszkloną ladą i zaczęła wybierać dekoracje. Ja zaś oparłem się o wielkiego pluszowego misia i przyglądałem się jej.
Była prześliczna. Piękne kasztanowe włosy spływały falami po jej plecach. Cienkie brwi marszczyła, dotykając kolejnych wstążek. W zamyśleniu zacisnęła bladoróżowe wargi, proszące się choćby o maleńki pocałunek.
Kastiel to ma jednak szczęście. Zawsze wyrywa najlepsze dziewczyny. Anne, Debrah, a teraz Lucy. Dlaczego zawsze te, które tak mi się podobają?
Stojąc w tym sklepie, postanowiłem, że nie odpuszczę. Że choćbym miał umrzeć, będę z Lucy. Będę jej chłopakiem, nie przelecę jej i nie zostawię. Bo ona jest idealna.
Szkoda, że nie moja.
Westchnąłem ciężko, gdy pomachała mi ręką przed oczami.
- Lys, które wstążki?- szturchnęła mnie ramieniem w bok.
- Te po lewej- mlasnąłem, nawet nie patrząc w tamtą stronę.
Zapłaciłem za wszystko i ruszyliśmy z powrotem do domu Nataniela.
- Jak ci idzie Nate?- wrzasnęła, ściągając buty.
- Dobrze! Mam świetną playlistę, Kastiel będzie zadowolony!- odkrzyknął blondyn z salonu.
- Ej dajcie tu te dekoracje, to będę rozwieszać- powiedział niebieskowłosy, wchodząc do pokoju.
Dziewczyna podała mu woreczek, po czym pobiegła w podskokach do salonu.
Ja też zdjąłem buty i poszedłem za nią.
Nagle ona przepchnęła się w drzwiach obok mnie.
- Straciłam poczucie czasu! Muszę już wychodzić!- wcisnęła się w swoje kozaki- Pospieszcie się, macie dwie i pół godziny!
Wybiegła z domu.
Stanąłem w oknie i przyglądałem się jej jak idzie chodnikiem.
Kiedyś będziesz moja, obiecuję.

***

Wyszedłem ze szkoły. Lucy już tam na mnie czekała.  Uśmiechała się do mnie szeroko.
Pomachałem do niej i podszedłem szybkim krokiem. Objąłem ją w talii i cmoknąłem w policzek.
- Hejka kochanie- wymruczała, przesuwając palcem po moim policzku- Idziemy?
- Jasne- chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem w głąb ulicy- Czemu akurat dzisiaj idziemy do kina?- spojrzałem na nią podejrzliwie.
Dzisiaj kończyłem dwadzieścia lat. Nie dziwiłem się, że nikt nie złożył mi życzeń czy coś, bo przywykłem do tego. Ale wszyscy dziwnie się dzisiaj zachowywali.
Lysander, Nataniel i Alexy niby dostali zatrucia pokarmowego od wczorajszego kurczaka. Dziwne, że ja go nie dostałem.
Poza tym wszyscy moi znajomi byli dla mnie dziwnie mili. Nawet Kentin wydawał się być bardziej ludzki niż zwykle.
A teraz Lucy wyjeżdża z propozycją randki.
- A tak sobie... Nie wiem- zaśmiała się, po czym weszliśmy do kina.
Kupiliśmy popcorn, colę i ruszyliśmy na salę kinową.
Przesadziłem ją sobie na kolana, na co wtuliła się w moją szyję.
- Tak to możemy oglądać- mruknąłem, przygryzając płatek jej ucha.
- Mhm- zamruczała.
Rozsiadłem się wygodniej i przyciągnąłem ją mocniej do siebie. To będzie fajna randka.

****

- Kurwa! Lysander! Lysander!- zacząłem wołać niebieskowłosego, poluźniając niebieski krawat.
- No, co jest?- chłopak wszedł do przedpokoju.
- Rodzice Kastiela przyszli!
- Że co kurwa?!- spojrzał na mnie zaskoczony.
- No sterczą pod furtką!
- Nie otwieraj im!
- Nie mogę, wiedzą, że on u mnie mieszka!
- Cholera, no to otwieraj!
Wcisnąłem przycisk, otwierający bramkę.
- Co teraz?- spojrzałem bezradnie na mamę Kasa, potykającą się na szpilkach.
- Nie wiem. Chyba będziemy musieli zaprosić ich na przyjęcie...- westchnął białowłosy.
- Będą jedynymi takimi starszymi!
- Trudno! My i Kastiel będziemy z nimi gadać. Otwieraj, bo pewnie sterczą pod drzwiami jak głupki!
Otworzyłem drzwi.
Mama Kastiela była bardzo piękną kobietą. Nie wypadało mi tak o niej mówić, ale to była sama prawda. Była dość niska, ale w swoich szpilkach przewyższała nawet mnie. Długie włosy spięła w koński ogon z tyłu głowy. Czarny tusz i kocie kreski na powiekach przyciągały spojrzenie na piwne tęczówki. Usta pociągnęła jasnym błyszczykiem.
Ojca Kastiela widziałem ostatnio jakieś dwa lata temu, kiedy dostał napadu furii. Teraz, wyglądał na dużo bardziej opanowanego. Czarne włosy były idealnie ułożone. Zgolił brodę i wyglądał na mojego rówieśnika. W czarnej koszulce i marynarce wyglądał jak zwykły nastolatek, wow!
- Dzień dobry- skinąłem głową- Zapraszam do środka.
- Cześć Nate- mama Kastiela skinęła mi głową- Kastiela nie ma?
- Nie,wyszedł. Powinien wrócić za jakieś półtorej godziny.
- Dzień dobry- Lys podszedł do kobiety i pocałował ją w rękę- Lysander, miło panią widzieć.
- Lys! Nie poznałabym cię!- krzyknęła zaskoczona- Świetnie wyglądasz w tych ubraniach. Moda wiktoriańska?
- To my wrócimy za półtorej godziny- powiedział ojciec Kastiela . Już miał wyjść, gdy zobaczył balony latające pod sufitem- Szykujecie mu przyjęcie niespodziankę?
- Tak- uśmiechnąłem się grzecznie.
- Margaret! Zapomnieliśmy kupić mu prezent!- ojciec Kastiela obrócił się jak na zawołanie i spojrzał z przerażeniem na żonę.
- O cholera...- kobieta przyłożyła dłoń do ust.
- Co mu kupiliście?- spytali.
` - Carlo Rossi'ego- podrapałem się z tyłu głowy.
- To my kupimy mu gitarę! Chodź Marg, zdążymy!- wybiegli z domu.
- Jak można zapomnieć o prezencie?- spojrzałem na białowłosego.
- Nigdy nie kupowali mu prezentów. mogli zapomnieć- wzruszył ramionami- Chodź pomożemy Alexy'emu.
Wszyscy wiedzieliśmy o ciężkim dzieciństwie Kastiela. Wiedzieliśmy o wszystkim. O śmierci babci, o tym, że ojciec go bił. Raz nawet byliśmy świadkiem, tego pobicia.

***

- Przestań! Jezu, nie przy znajomych!- wrzasnął czarnowłosy chłopak, próbując zatrzymać nacierającego na niego ojca.
- Będę to robić, kiedy tylko będę chciał!
- Opanuj się!- krzyknął Kastiel, spoglądając na zdezorientowanego Nataniela, stojącego w drzwiach.
Nagle poczuł uderzenie i pieczenie na przedramieniu. Jęknął z bólu.
Pieprzony kabel.
- Chłopaki, wchodzimy!- krzyknął Lysander, wymijając Nataniela.
Armin chwycił mężczyznę za jedno ramię, blondyn za drugie. Białowłosy odciągnął mężczyznę do drugiego pokoju, po czym zatrzasnął drzwi i podparł je krzesłem.
- Przepraszam...- wymruczał czerwonowłosy, czując łzy cisnące do oczu.
- Za co?- Lysander spojrzał na niego zaskoczony.
Blondyn przyglądał się czerwonej prędze na ręce chłopaka. Im dłużej się przyglądał tym więcej ich dostrzegał.
- Że musieliście to oglądać- chłopak ukrył twarz w dłoniach. Czuł się teraz niesamowicie skrępowany.

***

- Nataniel? Idziesz?!- krzyczał Lys z salonu.
Otrząsnąłem się z niemiłych wspomnień.
Tak, Kastiel zdecydowanie za dużo wycierpiał.
Wszedłem do salonu.
- No! Wygląda świetnie!- klasnąłem w dłonie.
- Wiem- niebieskowłosy opadł na kanapę i otarł pot z czoła- Jak Lucy powie, że brzydko to przysięgam, że ją zabiję.
Zaśmialiśmy się, po czym rozsiedliśmy się w salonie i odpoczywaliśmy.
- Mamy jeszcze godzinę- zerknąłem na zegarek.
- Mhm, wszystko przygotowane?- westchnął Alexy.
- Tak. Prezent stoi za kanapą, tort postawiłeś w lodówce, wszystko jest okay.

***

Wyszliśmy z kina przytulając się do siebie.
- Podobał ci się film?- wymruczałem jej prosto w usta, które natychmiast pocałowałem. Delikatnie prześlizgnąłem się językiem po jej wargach, na co ona przytuliła się do mnie mocniej.
- Nie. Seks był tam przedstawiony, tak bardzo... przedmiotowo- westchnęła, łapiąc mnie za rękę- Chodź, robi się zimno.
Kiedy już mieliśmy wejść do domu, mocno przyparłem dziewczynę do drzwi frontowych. Oplotłem sobie jej nogi w pasie i pocałowałem. Gwałtownie przygryzłem jej dolną wargę. Zaskoczyłem Lucy. Odwzajemniła pocałunek, dopiero po chwili, prześlizgując się językiem po moich zębach.
Z trudem wymacałem klamkę i otworzyłem drzwi. Przesunąłem palcami, po jej udach, okrytych płaszczem. Ona chwyciła moją twarz w obie dłonie, całując mocniej. Wszedłem do środka i przycisnąłem ją do ściany, zsunąłem się na jej szyję i zacząłem całować. Ostrożnie przygryzałem delikatną skórę, błądząc palcami po jej włosach.
- Niespodzianka!- usłyszałem wrzask Nataniela.
Światło zapaliło się. W salonie było mnóstwo osób. Moi rodzice, gang Nataniela, Kentin, Kim i Violetta. Wszyscy patrzyli na mnie i Lucy.
Zakłopotany odchrząknąłem i odstawiłem ją na ziemie. Ona zrobiła się cała czerwona. Panowała cisza.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!- moja mama pierwsza się odnalazła. Podeszła do mnie i zarzuciła ręce na szyję - Żeby ci się wiodło w życiu!
Phah, kobieto, gdybyś wiedziała jak ja naprawdę żyję...
Odwzajemniłem uścisk.
- Dz-Dziękuję.
- To ty sobie coś wymyśl, a ja się pod tym podpisuję- ojciec klepnął mnie w bark, na co nerwowo odskoczyłem. Wziąłem jednak głęboki oddech, ale podałem mu rękę i uśmiechnąłem się.
- Najlepszego kochanie- Lucy dyskretnie położyła dłoń na moim pośladku i ścisnęła go. Spojrzałem na nią rozbawiony, a ona stanęła na palcach i szepnęła mi do ucha- Żebyś był zawsze tak na mnie napalony jak przed chwilą.
- Kas? Przedstawisz nam swoją koleżankę?- mama spojrzała na Lucy z grzecznym uśmiechem.
- Lucy Mullingar- brązowowłosa podeszła do niej żwawym krokiem i podała jej rękę.
- Margaret Freeman i Jacob Freeman- wymienili grzeczne uśmiechy.
- Stówa kochanie!- Lysander podszedł do mnie i zarzucił ramię na szyję- Żebyś dalej kochał mnie tak jak do tej pory!
Wszyscy się zaśmiali i przeszliśmy do salonu.
- Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki!- powiedział Alexy pchając mnie w stronę tortu- No i wszystkiego najlepszego. Prezent dostaniesz później.
Pochyliłem się nad ciastem i spojrzałem na dwadzieścia czerwonych świeczek. Zamknąłem oczy i pomyślałem.
"Żeby było zajebiście"
Zdmuchnąłem świeczki, w burzy oklasków.
- Sto lat, sto lat...- zaczął śpiewać Nataniel.
- Nie, koleś. Błagam cię- warknąłem- Możesz puścić z neta, ale nie śpiewajcie.
W końcu usiedliśmy na kanapach dookoła tortu. Każdy dostał po kawałku. Lucy usiadła obok i wtuliła się w moje ramię, tak samo z resztą Lysander.
- Kocham Cię- mruknął Lys.
- Ogarnij się- zaśmiałem się, szturchjąc go łokciem.
- Kastiel, proszę... O to prezent- mama podała mi dużą paczkę- Mam nadzieję, że ci się spodoba- usiadła na fotelu.
Zacząłem rozwijać papier, żeby po chwili ujrzeć futerał gitary.
- Wow... Dzięki- otworzyłem powoli wieko i zobaczyłem... pięknego nowego Ibaneza z dębowym gryfem w czerwonym kolorze.
- O matko!- przesunąłem palcami po drewnie- Dziękuję!
- Najnowszy model, podobno świetny- pokiwał mój ojciec z uznaniem.
- Zagrasz nam coś?- Lucy chwyciła mnie za rękę.
Ochoczo wstałem i wyciągnąłem z za kanapy mój stary wzmacniacz. Zostawiłem go u Nataniela dawno temu.
Podłączyłem wszystkie kable, sprawdziłem czy wszystko gra i szarpnąłem za struny. Popłynęły idealne czyste dźwięki.
- Wow, świetne!- Nataniel wstał- Jedziesz z tą nową piosenką Lysia. A my sobie pośpiewamy- zdjął z szafki kartki i każdemu podał- Na razie jest tylko tyle, jesteśmy w trakcie.
Zacząłem grać, po chwili głosy wszystkich połączyły się w jeden i zaśpiewaliśmy:

We were running through the town
Our senses had been drowned
No place we hadn’t been before

We learned to live and then
Our freedom came to an end
We have to break down this wall

Too young to live a lie
Look into my eyes

Ready, set, go it’s time to run
The sky is changing we are warned
Together we can make it while the world is crashing down
Don’t you turn around


- To niezły kawałek- kiwnęła moja mama z uznaniem- Będę się już zbierać. Jutro wieczorem mamy sesję z Taylor Swift.
- Też lecę. Muszę zdążyć na zmianę. Do zobaczenia dzieciaki- wyszli razem z domu.
- Zamawiamy pizzę?- rzucił Lysander.
- Jak chcesz- Lucy przesiadła się na moje kolana i cmoknęła mnie w nos- moje kochanie.
- Mhm-uśmiechnąłem się, muskając jej policzek palcami.
- Chłopaki, mam wrażenie, że przeszkadzamy- Alexy wstał i wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił, gotowy do wyjścia- Proponuję iść do pizzeri świętować urodziny Kastiela, bez Kastiela i Lucy, co wy na to?
- Jestem za!- krzyknął Nataniel. Poszedł po Lysandra, szybko się ubrali i już ich nie było.
Spojrzałem na twarz mojej dziewczyny, która patrzyła na mnie uśmiechając się kusząco.

***
Piosenka, którą grał Kastiel: http://www.youtube.com/watch?v=0ODdhNH0n8U